VIOLETTA
Podjechaliśmy do Studia. Federico i Ludmiła cały czas trzymali się razem, nie miałam okazji z nią nawet porozmawiać. Angie wiozła swoim samochodem mnie, Ludmiłę, Federico i moje przyjaciółki, ledwo się zmieściliśmy. Tata został z Priscillą na lotnisku. Nie chcę wiedzieć o czym rozmawiają. Gdy wysiedliśmy z samochodu weszliśmy do Studia. Skierowaliśmy kroki do wielkiej sali gdzie czekali wszyscy nauczyciele. Od razu podbiegli do Ludmiły, zaczęli ją przytulać i o wszystko wypytywać. Wtedy Federico mocno ją objął i powiedział, żeby jej nie męczyć. Dziewczyna spojrzała na niego z wdzięcznością. Wtedy zaproponowałam:
- Może uczcimy powrót Ludmiły piosenką?
Wszyscy się ze mną zgodzili i zaśpiewaliśmy "Friends till the end". Ludmiła bardzo się wzruszyła. W pewnym wersie obróciłam się i prawie upadłam, ale ktoś mnie złapał. Zobaczyłam, że to Leon. Akurat zaczęliśmy razem śpiewać i nie mogłam oderwać od niego wzroku. Kiedy piosenka się skończyła dopiero wtedy zauważyłam, że Leon nadal mnie trzyma. Wtedy z pomocą przyszła mi Francesca która pociągnęła mnie za rękę mówiąc:
- Viola, tata do ciebie dzwoni.
Oderwałam się od chłopaka i chwyciłam telefon. Zdenerwowałam się bo nie wiedziałam co usłyszę. Mimo wszystko jednak odebrałam.
- Halo, tato?
- Cześć Violu - powiedział zdenerwowanym tonem.
- Tato, coś się stało? Co z...tą całą sytuacją?
-Wszystko w porządku, Violu. Później ci opowiem. Chciałem tylko wiedzieć jak się czuje Ludmiła i gdzie jesteście.
Tata jak zawsze troskliwy.
- Wszystko okej, jesteśmy w Studiu ale właśnie miałyśmy wychodzić - oznajmiłam.
- Dobrze więc czekam na was - odparł tata is się rozłączył. Podeszłam do siostry i powiedziałam jej, że musimy wracać bo tata na nas czeka. Federico nie chciał zostawiać swojej dziewczyny więc poszedł z nami. Jednak przy wyjściu przypomniałam sobie, że zostawiłam w sali mój telefon więc powiedziałam siostrze że zaraz wrócę i poszłam spowrotem. Jednak telefonu nigdzie nie było. Szukałam na fortepianie, na krzesłach, na podłodze. Nigdzie. Zaczęłam się martwić bo miałam tam wszystkie ważne notatki, kontakty, a tata na pewno nie zgodzi się kupić mi nowego. Usiadłam na krześle i schowałam twarz w dłoniach. Jeśli ktoś zobaczy wszystkie zdjęcia, albo przeczyta moje wiadomości? Sprawdziłam jeszcze w innych salach ale telefon jakby wyparował. Zrezygnowana wróciłam do domu. Kiedy weszłam wszyscy już na mnie czekali przy stole. Byli wszyscy: Angie, tata, Ludmiła, Federico, Olga z Ramallo, Camila i Francesca. Nie było Priscilli, pewnie tata wyrzucił ja z domu. Ucieszyłam się z tego choć odrobinę było mi przykro z powodu taty.
- Violu! - krzyknęła Olga - gdzie byłaś kochanie? Wszyscy na ciebie czekamy!
- Postanowiłam przejść dłuższą drogą - okłamałam wszystkich z uśmiechem. Podczas jedzenia unikaliśmy tematu Ludmiły. Tata i Federico rozmawiali o nowym aucie ojca, a dziewczyny o kostiumach kąpielowych, ponieważ własnie zbliżało się lato. Tylko ja siedziałam cicho zmartwiona telefonem. Zauważyłam że Cami także się nie odzywa, co mnie zdziwiło, bo zawsze jest pierwsza do kłótni i energiczna. Postanowiłam wypytać ją po kolacji.
Po skończonym posiłku Fede i Ludmiła poszli na spacer, tata z Angie rozmawiali w salonie a ja i moje przyjaciółki poszłyśmy do mojego pokoju. Siadłyśmy na łóżku i zaczęłam przesłuchanie:
- Cami, co się dzieje? Przez cały wieczór nie odezwałaś się ani słowem i siedziałaś z miną jakbyś przez tydzień nie jadła cukierków - zaśmiałam się. Dziewczyny też zachichotały. Camila uwieeelbia cukierki.
- No dobra, powiem wam. Widziałam dzisiaj Brodueya z jakąś laską. Była mega śliczna. Pewnie już sobie mnie odpuścił - opowiadała smutno.
- Cami nie możesz tak myśleć - powiedziała Fran - może to była jego kuzynka lub przyjaciółka.
- A skoro tak ci na nim zależy to porozmawiaj z nim - dodałam.
- Dobra to zadzwonię do niego - zdecydowała i wybrała numer. Jednak chłopak nie odebrał. Dziewczynie zepsuł się humor więc Francesca poszła ją odprowadzić i wróciła do domu. Skorzystałam z okazji że siostry jeszcze nie ma i wzięłam orzeźwiający prysznic. W sumie to dziwne że jeszcze nie wrócili z tego spaceru. Wróciłam do pokoju i chciałam do niej zadzwonić, ale przypomniało mi się że przecież nie mam telefonu. Jutro muszę się przyznać tacie. Nie chcę go teraz męczyć. Sięgnęłam po pamiętnik i opisałam wszystkie przemyślenia. Wyszłam na balkon odrobinę się przewietrzyć. Spojrzałam na gwiazdy i pomyślałam, czy marzenia się spełniają? Zamknęłam balkon i położyłam się spać.
Następny dzień
Obudził mnie niemiły chłód który przenikł przez moje ciało. Otworzyłam oczy i zobaczyłam, że za oknem jest pochmurno i wieje zimny wiatr. Wstałam z łóżka i zamknęłam okno. Chciałam iść spowrotem spać, ale spojrzałam na zegarek i była już godzina 6:30, więc postanowiłam się ogarnąć. Wziełam prysznic uważając aby nie budzić Ludmiły. Musimy porozmawiać, przecież odkąd ją znaleźliśmy cały czas przebywa z Federico. Wróciłam do pokoju i usiadłam przy toaletce. Zaczęłam robić makijaż: podkład, róż, tusz do rzęs, eyeliner, brzoskwiniowa szminka. Zaczełam grzebać w szafie. W końcu zdecydowałam się na granatowy sweterek z koronkowymi obszyciami i różową bawełnianą spódniczkę sięgającą mi do kolan. Założyłam moje ilubione szare koturny a włosy spiełam w kucyk. Była godzina 7:15. Postanowiłam obudzić siostrę. Zapukałam i weszłam do jej pokoju. Dziewczyna spała jak zabita, to pewnie przez te wczorajsze przeżycia. Potrząsnełam dziewczyną a wtedy ta wrzasneła tak głośno, że chyba wystraszyłam kota w ogrodzie.
- Co ty tu wyprawiasz nieszczęsna dziewczyno! Nie dajesz mi spać nie widzisz jak wyglądam?! Potrzebuje co najmniej ośmiu godzin snu więc daj mi spokój!
- Ludmiła spokojnie, to tylko ja. Musisz już wstawać bo jest już po siódmej.
- Co?! - wrzasneła i jak petarda wystrzeliła z łóżka i pobiegła do łazienki. Zaśmiałam się i zeszłam na dół. No cóż, porozmawiamy później. Ciekawe czy Cami czuje się już lepiej. Kiedy kończyłam mój koktajl siostra w pośpiechu podbiegła do stołu, chwyciła tylko jabłko i pognała do drzwi. Co jej się tak śpieszy? Zobaczyłam jak wita się z Federico i wychodzi. A no tak, to dlatego się tak odstroiła. Ubrała się w limonkową sukienkę i malinowy żakiet i jej ukochane szpilki. No nie, czyli znowu nie mam okazji z nią porozmawiać. Tęsknię za tym, gdy Leon przychodził mnie odprowadzać. Krzyknełam Oldze żeby powiedziała tacie że wyszłam do Studia i udałam się spacerkiem w stronę szkoły. Nagle zza rogu wyłoniła się Cami.
- O hej Cami, co tak wcześnie wyszłaś?
- Violetta! Czemu nie odbierasz telefonu? - krzyczy do mnie wymachując mi przed twarzą komórką. - Dzwoniłam do ciebie osiemnaście razy!
A no tak. Zupełnie zapomniałam że nie mam telefonu.
- Zgubiłam telefon.
- Jak to zgubiłaś?!
- Normalnie. Zostawiłam go wczoraj w Studio, a jak wróciłam to już go nie było.
- No to chodźmy go poszukać! - krzyczy. Postanowiłam nie pytać o Brodueya, bo jeśli sytuacja by się wyjaśniła Cami od razu by się pochwaliła.
Dotarłyśmy do budynku. Chciałyśmy poszukać telefonu jeszcze raz, ale wtedy natknełam się na Ludmiłę. Musiałam z nią pogadać.
- Hej Ludmiła masz chwi... - nie skończyłam, bo dziewczyna mi przerwała:
- Sory Violu nie mam teraz czasu. Idziemy z Nati się czegoś napić. Masz ochotę? - spytała. Pokręciłam głową a one się oddaliły. No nie wierzę. Własna siostra mnie zlewa. A przecież to ja ją uratowałam, bo w końcu to ja odczytałam esemesa, a ona mi nawet nie podziękuje. Zmartwiona poszłam dalej. Chciałam znaleźć dziewczyny i przypadkowo natknęłam się na drzwi prowadzące na tył budynku. Otworzyłm je, nie wiem czemu, coś mnie tkneło i nagle...nie wierzyłam własnym oczom. To była Yosy, dziewczyna z równoległej klasy. Całowała się z kimś. Ale tym kimś był...BRODUEY!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz