środa, 2 września 2015

ROZDZIAŁ VI

Nie wierzę w to co widzę. To moja przyjaciółka się nim zamartwia, a on już z jakąś panną na boku?! I jak ja jej to powiem? Przecież ona się załamie! Nie, muszę siedzieć cicho. Może tylko mi się to wydawało, a to wcale nie był on? Ale ma ciemną skórę, krótkie włosy i koszulkę taką samą jaką dostał kiedyś od Camili. Usłyszałam za sobą kroki więc szybko zamknełam drzwi. 
- Viola? Co ty tu robisz? - pyta Cami.
- Ja, nic. Ja tylko, szukałam was... - jąkam się.
Camila marszczy brwi, ale chyba to kupiła bo ciągnie mnie za rękę.
- Musisz zobaczyć co dostała Francesca od Diego! - krzyczy. A no tak. Przecież oni są razem, zupełnie zapomniałam przez to wszystko. Idę za przyjaciółką z niewyraźną miną. Wchodzimy do sali muzycznej i widzę jak Fran uśmiecha się do ściany. 
- Halo Fran obudź się - krzyczy Cami. Dziewczyna drgnęła i przywitała mnie. 
- Zobacz jakie cudeńko dostałam od Diego! - chwali się. Dopiero teraz zauważyłam na jej ręce prześliczną bransoletkę. Posrebrzana, z malutkimi diamencikami przyczepionymi do niej. Przyczepione były również różne malutkie świecidełka, takie jak kwiatuszek, serduszko, korona, bucik, mikrofon, klucz wiolinowy, motylek które dziewczyna kocha itp. Zazdroszczę jej takiego cudeńka. Oglądałam to dobre trzy minuty.
- Śliczna! - wykrztusiłam wreszcie. Byłam trochę zazdrosna że przyjaciółka ma takiego kochanego chłopaka, no ale z drugiej strony ja też nie mam najgorzej. 
- Kochana co jest? - pyta Fran - nagle ci mina zrzędła.
- Nie, po prostu chciałabym też coś takiego dostać, no i wiecie te ostatnie wydarzenia... - wykręcam się. 
- W porządku Viola zapomnij o tym - rzekła Cami. - Właśnie, chodźmy po lekcjach do jakiejś kawiarni, co wy na to? - zaproponowała Fran. Zgodziłyśmy się i umówiłyśmy w naszej ulubionej kawiarni na 16:00. Tymczasem zaczęły się lekcje więc musiałyśmy się udać do sali śpiewu. Dostałyśmy zadanie aby przygotować piosenkę która będzie płynąć z głębi serca, będzie najszczerszym wyznaniem naszych uczuć. Chyba już wiem o kim to będzie. Następnie miałam dwie lekcje: taniec i grę na instrumentach. Uczyłam się kolejnej melodii na gitarze, a kiedy wszyscy wyszli zaczęłam grać na pianinie. Melodia jakoś sama przyszła i pomyślałam, że to niezły materiał na piosenkę. Zapisałam nuty i udałam się do studia nagraniowego, gdzie czekali na mnie Pablo i Angie którzy chcieli nagrać ze mną delikatną wersję "Supercreativy". Gdy dotarłam do sali Angie podbiegła do mnie.
- Violu, czemu nie odbierasz telefonu? - spytała. Otwarłam usta aby wymyślić jakąś wymówkę ale kobieta kontynuowała - twój tato chce z tobą rozmawiać. - podała mi telefon. Z westchnieniem wzięłam komórkę do ręki i zaczełam:
- Cześć ta... 
- Violetta! Dlaczego nie odbierasz ode mnie telefonu?! Co ty sobie wyobrażasz?! 
- Tato, nie mogę teraz rozmawiać. Wszystko w porządku,  tylko teraz nagrywam piosenkę. Później oddzwonię, kocham cię.
Wyłączyłam telefon jak najszybciej i oddałam go cioci. Wiedziałam, że tata będzie bardzo zły ale nie mam teraz na to czasu.
Gdy skończyliśmy po godzinie wybrałam się z dziewczynami na lody. Usiadłam przy stolikam na nie czekać ponieważ miały jeszcze coś do zrobienia. Nagle do kawiarni weszła Fran. Zaczęła się rozglądać i chyba mnie szukała, więc zawołałam ją. Podeszła do mnie i chciałam się przywitać, ale gdy zobaczyłam jej wyraz twarzy przestraszyłam się.
- Fran co jest? 
- Możesz mi wyjaśnić, dlaczego to zrobiłaś? - zapytała lodowatym tonem. 
- O czym ty mówisz? - spytałam przestraszona. Co ja takiego zrobiłam?
- Dlaczego ukradłaś mi bransoletkę od Diego? 
- Słucham? - wstałam i otwarłam usta ze zdziwienia. Nie wierzyłam własnym uszom. - Dlaczego oskarżasz mnie o coś takiego? 
- Zgineła mi zaraz po naszym spotkaniu a tobie najbardziej się spodobała - patrzy na mnie oskarżycielsko. 
- Naprawdę myślisz że mogłabym ci to zrobić? - pytam przerażona i jednocześnie załamana. Nie wierzę w to. Moja najlepsza przyjaciółka oskarża mnie o kradzież! I to po trzech latach przyjaźni, serio?! Dziewczyna tylko się na mnie popatrzyła i wyszła szybko z kawiarni. Usiadłam załamana ze łzami w oczach i schowałam twarz w dłoniach. Co to ma być?! Dlaczego ona myśli że to ja?! Nie miałam zamiaru już tu siedzieć. Całą drogę do domu przepłakałam. Weszłam drzwiami od ogrodu i przemknęłam się do siebie. Rzuciłam się na łóżko i zaczełam gorzko płakać w poduszkę. Dlaczego wszystko się tak obraca przeciwko mnie? Zrobiłam coś złego, zawiniłam komuś w czymś? Nic nie rozumiem. Teraz chcę się zapaść pod ziemię albo najlepiej cofnąć czas i nie widzieć Brodueya z inną dziewczyną, nie pokłócić się z Leonem, nie dopuścić do porwania mojej siostry ani nie pokłócić się z Francescą. Płakałam tak dobre pół godziny, a kiedy wreszcie się uspokoiłam, postanowiłam wziąć się w garść. Zmyłam makijaż i przebrałam się w dres i luźną koszulkę bez rękawów. Siadłam przy pianinie, zaczęłam grać melodię śpiewać o cofaniu czasu i naprawianiu błędów. Coś mi tam wyszło i postanowiłam to zapisać. Zeszłam na dół po jakiś sok i natknęłam się na tatę. Kiedy już na mnie nawrzeszczał zadzwonił mu telefon i poszedł do gabinetu. Właśnie wtedy zadzwonił ktoś do drzwi. Poszłam otworzyć i moim oczom ukazał się...
- Leon? - pytam zdziwiona. Co on tutaj robi? Myślałam że nie chce mnie widzieć.
- Hej, czy to twoje? - zapytał pokazując mi moją komórkę.
- Nie wierzę! -krzyczę - To mój telefon! Skąd go masz?
- Dzisiaj kiedy przyszedłem do Studia leżał po klapą fortepianu. Pewnie go zostawiłaś jak śpiewaliśmy. Chciałem ci go oddać ale miałas nagranie, nie chciałem przeszkadzać więc przychodzę teraz - dodał. Zaczełam skakać z radości. Uf, chociaż to idzie dobrze.
- Dzięki dzięki dzięki!  - krzyknełam i rzuciłam się mu na szyję. Po chwili się opanowałam.
- Przepraszam - powiedziałam speszona. 
- Nic nie szkodzi - uśmiechnął się. - Pójdę już, mam pioenkę do napisania - mrugnął mi. 
- Okej. No to pa. - uśmiechnęłam się.
- Pa - odparł. Zamknęłam za nim drzwi i w tej chwili wyłonił się tata. Opowiedziałam mu że zostawiłam telefon w kieszeni dresu i cały czas był w szafie dlatego nie mogłam odebrać. Chyba chciał o coś jeszcze zapytać ale najwyraźniej odpuścił, więc poszłam na górę. No, to przynajmniej jeden problem z głowy. Zastanawiam się czy mam dzwonić do Fran. Może lepiej nie, lepiej porozmawiać osobiście. Wtedy usłyszałam trzask drzwi i pomyślałam że to może Ludmiła. Postanowiłam z nią pogadać. 
- O Violu co ty tu robisz? - pyta zaskoczona.
- No jak to co? Odkąd cię uratowaliśmy nie mieliśmy okazji porozmawiać - mówię.
- Ah tak - odpowiada dziewczyna. Siada na łóżku i otwiera usta, ale w tej samej chwili Angie woła z dołu:
- Violetta chodź tutaj szybko mam wspaniała wiadomość!
Zeszłyśmy więc obie a ciocia od razu złapała mnie i zaczeła sciskać i całować. Nie rozumiałam o co chodzi. Cały dom się zbiegł a wtedy Angie wypaliła:
- Violu jedziesz do Hollywood nagrywać płytę!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz