wtorek, 6 października 2015

ROZDZIAŁ 16

*FRANCESCA*

Wczoraj w nocy Diego napisał do mnie, że na meczu ma być także Leon. Przekazałam tą informację Violi i zobaczyłam w jej oczach takie iskierki, których nigdy nie ma gdy patrzy na swojego chłopaka. To są takie iskierki przeznaczone specjalnie dla Leona i nic tego nie zmieni. Ja i Camila zorientowałyśmy się tego wieczoru, że ona nadal go kocha. Być może nieświadomie, nie powiedziała nam bo nawet nie zdaje sobie z tego sprawy. Ale my już wiemy i musimy ich znowu połączyć. Przypomniało mi się, jak Diego kiedyś opowiadał mi, że pewnego dnia poszedł z Leonem na deskę. Ogólnie zachowywał się całkiem normalnie, ale gdy mój ukochany wspomniał o reklamie Violetty i Diego w internecie, chłopak stracił równowagę i przewrócił się. Na szczęście nic mu się nie stało, skończyło się tylko kilka siniaków. Dzięki temu mamy pewność, że on także nadal ją kocha. Dlatego to wszystko zorganizowaliśmy. Wiedzieliśmy, że Leon zostaje z rodziną w Argentynie, a Violetta jest zbyt zmęczona podróżami, aby znów gdzieś jechać. Dlatego wszyscy wybieramy się daleko stąd, aby oni mogli w spokoju odnowić kontakty. Doskonale wiem, że moja ciekawska przyjaciółka będzie chciała porozmawiać ze swoim byłym na temat jej snu. Skąd o nim wiemy? To proste. Viola mówi przez sen, więc dziś w nocy wszystko wygadała. Szkoda tylko, że będzie towarzyszyć swojemu chłopakowi na planie, bo to nie pozwoli jej tak bardzo zbliżyć się do Leona. Ale chyba zdarzył się cud, bo chłopak niedawno był na castingu do tego samego serialu, gdzie wybiera się Viola i przyjęli go! Teraz to już pewne, że będą spędzać razem czas. Oby tylko nasz plan wypalił.

*VIOLETTA*

Obudziłyśmy się późno, bo gadałyśmy do drugiej w nocy. Dlatego też z niechęcią otworzyłam oczy i przyniosłam do pokoju śniadanie zrobione przez mojego anioła, Olgę. Wtedy wszystkie już wstały i zabrałyśmy się za jedzenie. Nakarmiłam resztkami naszego kotka, którego postanowiłyśmy nazwać Lily. Następnie każda poszła do swojego domu, aby zjeść obiad i przebrać się w sportowy strój na grę z chłopakami. Szczerze mówiąc, lekko się denerwowałam. Czemu?? Przecież to tylko moi kumple a z nimi mój były, który świetnie całuje i pięknie pachnie. Violetta!!! O czym ty myślisz dziewczyno!! Zaczęłam sprzątać w pokoju żeby odpędzić od siebie niemądre myśli.

*trzy godziny później*

Za chwilkę musimy wyjść. Jestem już gotowa. Mam na sobie krótkie dżinsowe spodenki, czarny top i koszulę w kratkę z rękawami 3/4. Na nogach mam czerwone trampki, a włosy spięłam w koczek i przewiązałam czerwono - białą bandamką. Pomalowałam się lekko i chwyciłam okulary słoneczne. Czekałam na Ludmiłę, która jak zwykle nie mogła znaleźć jakiejś rzeczy i krzyczała na cały dom. Kiedy wreszcie wyszła musiałyśmy biec, żeby przybyć na boisko na czas. W końcu jednak dotarłyśmy i przywitałyśmy się z wszystkimi. Każdy z przyjaciół pogratulował mi sukcesu, a ja dziękowałam zawstydzona. Na końcu zobaczyłam Leona. Stał na boisku i się do mnie uśmiechał. Odwzajemniłam uśmiech i chciałam się przywitać, ale wtedy Broduey krzyknął:
- Okej! Wybierzmy drużyny! Niech będą mieszane, żeby dziewczyny nie przegrały - zaśmiał się. Wtedy Camila go kopnęła a on udał straszny ból i wydał z siebie jęk. Zaśmialiśmy się.
W końcu się wybraliśmy. Kapitanami drużyn byli Broduey i Diego. Ja zostałam przydzielona do drużyny tego drugiego, razem z Fran, Ludmiłą, Maxim i Andresem. W przeciwnej drużynie znaleźli się Broduey, Leon, Camila, Fede i Naty. Tak rozpoczęliśmy mecz. Byłam taka szczęśliwa. Znowu byłam wśród przyjaciół i grałam sobie z nimi w słońcu. Nawet strzeliłam gola Leonowi, co nie było łatwe. U nas na bramce stał Andres i pewnie przepuściłby wiele piłek, gdyby nie fantastyczna obrona Ludmiły.
Graliśmy tak nie wiem ile czasu aż w końcu zaczęło się ściemniać. Zakończyliśmy mecz wynikiem 28:29 (moja drużyna wygrała) i usiedliśmy na kocu, który przynieśli chłopcy. Każdy wyciągnął co miał i tak stworzyliśmy sobie pyszną kolację w świetle zachodzącego słońca. Jedząc, śmialiśmy się i wspominaliśmy dawne czasy. Jak przyjemnie być znowu wśród przyjaciół.
Wkrótce jednak zapadł zmrok i musieliśmy zakończyć zabawę. Wracaliśmy do domów w dobrych nastrojach a kilkoro chłopaków pozdejmowało koszulki, bo było duszno. Wśród nich był także Leon. Kiedy ujrzałam jego umięśnioną klatę, dosłownie oniemiałam z wrażenia. Stanęłam jak wryta w ziemię i nie mogłam się ruszyć. W końcu dostałam piłką od Fran i byłam jej za to taka wdzięczna. Leon niestety zauważył moje...em...zainteresowanie jego klatą i cały czas uśmiechał się pod nosem.
Z trudnością dotarłam do domu i wzięłam gorącą kąpiel. O tak, tego mi było trzeba. Wróciłam do pokoju i natychmiast zasnęłam, śniąc o torsie Leona.

*5 dni później*

Już dzisiaj w mojej ulubionej galerii Palermo odbędzie się premiera naszej płyty. Nie mogę się już doczekać!! Jestem ciekawa, ile osób przyjdzie i zakupi krążek. Diego był na mnie trochę zły, ponieważ kiedy grałam w sobotę z przyjaciółmi to on dzwonił do mnie chcąc się spotkać. W końcu jednak jakoś go przebłagałam i mi wybaczył. Wszyscy moi przyjaciele oraz cała rodzina wybierają się na pokaz wraz ze mną. Jestem im za to niezmiernie wdzięczna. Ciekawe czy Leon przyjdzie. Myślałam o nim zakładając śliczną fioletową sukienkę z rękawami 3/4 sięgającą do połowy ud. Myślałam o nim malując się i czesząc oraz psikając się perfumami. Myślałam o nim w drodze do samochodu i do galerii, a także przy wejściu aż do spotkania z przyjaciółmi z Californii. Tam moje myśli rozpędzili producenci, którzy przyjechali nam towarzyszyć. Moi bliscy musieli nas opuścić i wejść głównym wejściem. My natomiast przeszliśmy cichutko tyłem, i po krótkich przygotowaniach wkroczyliśmy do wielkiej sali, gdzie czekali na nas fani i dziennikarze. Na nasz widok ci pierwsi zaczęli piszczeć i nam machać. Robiłam to samo i pozdrawiałam każdego, szczęśliwa. Po chwili zasiedliśmy za stołem, na którym wystawione były nasze płyty. Wtedy na ekranie który był na ścianie pomiędzy fanami a nami, tak że oni patrzyli w prawą, a my w lewą stronę, ukazał się nasz wielki klip z przygotowaniami oraz z samym teledyskiem i muzyką. Byłam szczęśliwa i wzruszona oglądając to wszystko. Zauważyłam, że moi bliscy cieszą się razem ze mną i są ze mnie dumni.
Po obejrzeniu materiału, przyszedł czas na pytania. Dziennikarze pytali nas o szczegóły dotyczące zarówno krążka, jak i samego nagrywania. Następnie fani wrzucali do wielkiego słoju karteczki z pytaniami, a każdy z nas losował po cztery i odpowiadaliśmy na nie.
- Jaka jest twoja ulubiona piosenka z płyty - przeczytałam pierwsze pytanie.
- Kto to napisał? - zapytałam. Z tłumu wyłonił się chłopak, myślę że miał około 12 lat i wyglądał bardzo ładnie. Poprosiłam go, aby do mnie podszedł i odpowiedziałam mu:
- Najbardziej lubię piosenkę "Imagine". Ma piękne przesłanie i dotyka tych problemów,  które szczególnie mnie przejmują. A tobie jaka piosenka z nagrań najbardziej się spodobała? - odwracam pytanie.
- Lubię "Euforię". To radość, a ja lubię radość, nie lubię być smutny.
- Bardzo pięknie - stwierdziłam uśmiechając się do niego. Chłopak wrócił na swoje miejsce a moi koledzy czytali swoje pytania. Moim kolejnym było "Jak wyraziłaś uczucia w duecie z Diego". Odpowiedziałam dziewczynce, że do tego potrzebna jest empatia i charyzma. Ja po prostu od urodzenia potrafię całkowicie zatopić się w nutach, a wtedy czuję, jakby ta piosenka była mną i śpiewanie jej przychodzi mi z łatwością. Moje trzecie pytanie brzmiało: czy umiesz jeździć na deskorolce. Zdziwiło mnie to trochę ponieważ nie spodziewałam się tego typu pytania. Poprosiłam osobę, która to napisała o wystąpienie a wtedy wstał...
- No nie, Leon! - roześmiałam się do mikrofonu. On jest niemożliwy. Nie mógł po prostu zapytać jak graliśmy? Zaczęłam się śmiać tak jak wszyscy oprócz mojego chłopaka. Oczywiście odpowiedziałam mu, że nie i że chciałabym się nauczyć. Po kilku minutach otworzyłam ostatnią karteczkę i przeczytałam prywatne pytanie: czy jesteś w związku z Diego?. Co miałam odpowiedzieć? Prawdę?? A może skłamać?? Popatrzyłam na mojego chłopaka i zdecydowałam się nie kłamać.
- Tak, Diego i ja jesteśmy razem od trzech tygodni - oznajmiłam. Usiadłam widząc w jego oczach szczęście i ulgę. Nagle zauważyłam, że trzymam w ręku jeszcze jedną karteczkę. Pewnie wzięłam ją przez przypadek. Producenci pozwolili mi odczytać treść tekstu, która brzmiała: "kocham cię". Kto to mógł być. Przestraszyłam się. Chyba nie Leon? Spojrzałam na niego ale nie, on też był zdezorientowany.
- Kto to napisał? - zapytałam. Wtedy z tłumu wyłoniła się malutka blondyneczka w słodkich kucykach i czerwonej sukience, z puchatym różowym królikiem pod pachą.
- Mia! - ucieszyłam się na jej widok. Od razu wstałam i podbiegłam do niej, tuląc ją mocno do serca. Nie zapomniałam o niej, wręcz przeciwnie, codziennie o niej myślałam.
- Ja ciebie też kocham - szepnęłam jej do uszka i pocałowałam w skroń. Usiadłam z nią za stołem i dalej jak gdyby nigdy nic prowadziłam spotkanie.
Następną częścią spotkania było podpisywanie płyt. Każdy obecny dostał krążek w przecenie -50% i nasze autografy. Trwało to długo, bo ludzi było dużo, nawet moi bliscy koniecznie chcieli autograf. Dostali je więc i po godzinie, może dwóch skończyliśmy tę część. Na koniec zaśpiewaliśmy razem z wszystkimi "Euforię" bardzo głośno i radośnie. Spotkanie dobiegło końca a ludzie zaczęli się rozchodzić. Zeszliśmy na zaplecze a ja wciąż trzymałam małą Mię.
- Z kim tu przyjechałaś? - zapytałam.
- Z ciocią. Czeka na mnie na zewnątrz - odpowiedziała.
- W takim razie odprowadzę cię do niej - odparłam i po chwili wyszłam przed budynek. Zobaczyłam tą samą smutną kobietę co wtedy na przed promocji w Los Angeles. A więc to jednak jej ciocia. Ciekawe, gdzie są jej rodzice?
-Dzień dobry - zwróciłam się do kobiety. - Mia była na naszym spotkaniu. Dostała płytę z autografem. Przyszłam ją odprowadzić - wyjaśniłam. Kobieta uśmiechnęła się lekko i wzięła ją za rękę dziękując mi. Odwróciły się i chciały odejść. Zdziwiłam się, że wracają na piechotę więc zawołałam:
- Przepraszam panią!!
Ona na szczęście usłyszała mnie i się odwróciła.
- Mogłybyśmy pójść na spacer? Chciałabym z panią porozmawiać.
Kobieta chwilę się wahała, aż w końcu się zgodziła. Oddałam Mię pod opiekę Diego, Tini i Jorge których bardzo polubiła. Wyszłyśmy wolnym krokiem z budynku kierując się w stronę parku.
- Niech mi pani powie, co się dzieje. Przecież widzę, że coś jest nie w porządku. Pani zawsze jest smutna, chciała pani wracać z nią na piechotę a w pobliżu nie ma żadnego hotelu, dobrze znam to miasto i wiem. Tam, w Hollywood odwiozłam Mię do starego, zniszczonego domku a sama ona wygląda na cichą i przygaszoną. Dzieci takie nie są. Proszę mi powiedzieć co się dzieje. Proszę mi zaufać - błagałam. W końcu cudem kobieta się przede mną otworzyła i opowiedziała całą historię. Słuchałam z roztrzęsieniem.
- Ja i moja siostra miałyśmy trudne życie. Nasz ojciec był alkoholikiem i bił nas za każdym razme gdy wracał do domu, bez żadnego powodu. Nasza matka nie mogła nic z tym zrobić, ponieważ ojciec znęcał się także nad nią. Nie chciałyśmy o tym nikomu mówić, więc tak przetrwałyśmy dzieciństwo. Wkrótce ojciec umarł na raka płuc i zostałyśmy z matką same. Ona była już schorowana, wyczerpana więc to my musiałyśmy robić wszystko w domu i opiekować się nią. Nie było czasu na naukę. Ledwo udało mi się zdać maturę. Alejandra, moja siostra, była młodsza o rok, więc musiała dzielić czas na obowiązki domowe i przygotowania do matury. W tym czasie ja znalazłam dorywczą pracę i zostałam sprzątaczką w pobliskiej podstawówce. Tak więc kiedy ona była w szkole, ja siedziałam przy mamie a gdy wracała ja szłam do pracy.
Niestety nie udało jej się zdać matury. Kiedy myślałyśmy, że powoli wychodzimy na prostą, Ala poszła na dyskotekę u jej koleżanki z klasy. Tam, no wiesz, upiła się jak ojciec i została zgwałcona. Ona nawet sama nie wie przez kogo. Po trzech miesiącach wróciła ze szkoły załamana z testem w ręku. Wiedziałam, że nie starczy nam pieniędzy, żeby utrzymać chorą matkę i dziecko. Poza tym, ona miała wtedy zaledwie osiemnaście lat. Postanowiłyśmy nie mówić nic naszej mamie aby jej nie martwić. Pewnego dnia byłam w pracy i sprzątałam, aż nagle zadzwoniła do mnie Alejandra i oznajmiła, że z mamą jest źle. Szybko pobiegłam do domu i wezwałam pogotowie. Okazało się, że mama była zbyt przemęczona i umarła w tę samą noc w szpitalu. Pochowałyśmy ją na skromnym cmentarzu daleko od znienawidzonego ojca. Pięć miesięcy później na świat przyszła Mia. Już wtedy była podobna do matki. Udało nam się uzyskać zasiłek dla dziecka i jakoś trwałyśmy. Kiedy Mia miała pół roku, Alejandra umarła w wieku 19 lat z powodu wylewu krwi. Od zawsze miała słaby organizm po matce. Wtedy po prostu przemęczyła się pracując na drugą zmianę ze mną i...odeszła. Cóż dużo mówić, zostałyśmy same. Mieszkamy na co dzień tutaj, poleciałyśmy do Los Angeles do mojej koleżanki z liceum, aby Mia mogła cię spotkać. Teraz nie mamy pieniędzy i muszę znaleźć jakąś dorywczą pracę.
Ala zawsze kochała małą i poświęciła jej całe swoje krótkie życie. Nigdy nie żałowała, że ją urodziła. Była najlepszą siostrą i matką pod słońcem.
Byłam wstrząśnięta. Nie miałam pojęcia że ktoś może mieć takie życie. W pewnym momencie złapałam kobietę za rękę i powiedziałam:
- Pomogę wam - obiecałam. Kobieta uśmiechnęła się smutno, ale w jej oczach zauważyłam płomyk nadziei. Uśmiechnęłam się i przytuliłam ją. Postanowiłyśmy wrócić do restauracji, w której reszta moich przyjaciół jadła kolację. Kiedy zobaczyłam małą Mię zrobiło mi się smutno wiedząc jakie ma życie. Ale postanowiłam temu zaradzić. Nie chciało mi się jeść, więc poprosiłam Angie, aby odwiozła Mię i jej ciocię wraz ze mną do ich domu. Kobieta się zgodziła i po chwili byłyśmy już na podjeździe blokowiska. Nie wyglądało źle, co prawda było lekko stare i zniszczone, ale kiedy weszłyśmy do środka warunki były dobre. Mieszkanie było małe i trochę ciasne, ale jak na dwie osoby w zupełności wystarczało. Mieściło się na pierwszym piętrze i miało dwa pokoje, kuchnię i łazienkę. Nie rozglądałam się dokładnie, tylko usiadłam w salonie na kanapie i czekałam, aż ciocia Mii, która jak się okazało miała na imię Carolina, przygotuje mi herbatę. W tym czasie rozejrzałam się trochę po pomieszczeniu. Pomalowano je skromnie, na kolor beżowy, już wyblakły i gdzieniegdzie pozdzierany. Prawie całą podłogę z drewnianych, ciemnych paneli pokrywał wielki, puszysty, kremowy dywan. Na przeciwko drzwi było duże okno, a w nim białe, śliczne firanki i beżowe zasłony. Pod ścianą po prawej stronie stał wielki, stary, drewniany, piękny regał składający się w połowie z szafy, w połowie z kredensu. Ten z kolei zrobiony był z kilku szafek i szufladek, a jego górną część stanowiły szklane szyby, za którymi na półkach stały zdjęcia i rodzinne pamiątki. Pod ścianą na przeciwko okna stała szeroka kanapa, w kolorze ecru w kwiaty, na której ja i Angie siedziałyśmy. Położono na niej kilka skromnych poduszeczek. Przed kanapą stał niewysoki, drewniany stolik z białym obrusem i sztucznymi kwiatami w małym wazoniku, a po jego drugiej stronie stał duży i na pewno wygodny fotel z tego samego kompletu co kanapa. Na ścianie po przeciwnej stronie do regału wisiało kilka obrazów, bardzo pięknych które szczególnie zwróciły moją uwagę. Pierwszym obrazem były dwie młode dziewczyny, sądzę, że w wieku około 15 - 16 lat. Jedna z nich była podobna do Mii, a druga do pani Caroliny, więc zapewne to były one w swojej młodości. Uśmiechały się i przytulały. Środkowy obraz przedstawiał czterech ludzi, wydawałoby się zwykłą, czteroosobową rodzinę. Na krzesłach rodzice, na ich kolanach siedziały piękne córki. To musiała być rodzina pani Caroliny przed śmiercią jej rodziców. Wszyscy na zdjęciu lekko się uśmiechali. Być może mieli wtedy jeszcze dobre stosunki?
Ostatnia fotografia była oprawiona w złotą ramę, tak jak pozostałe. Różniła się od nich tym, że tamte dwie były czarno - białe, natomiast ta została zrobiona w kolorze. Przedstawiała słodką, małą Mię, jak sądzę sprzed trzech lat. Miała rozpuszczone włoski, czerwoną sukienkę w kratkę i rozbrajający uśmiech. To zdjęcie stało się moim ulubionym.
W końcu jednak musiałam zaprzestać dalszych oględzin, ponieważ do pokoju wkroczyła pani Carolina z tacą, na której niosła talerzyk z ciastem i trzy szklanki gorącej herbaty. Jadłyśmy i piłyśmy, rozmawiając i bawiąc się z Mią. Obiecałam do nich wpadać w każdy wolny dzień, jak również zapraszać je do siebie. W końcu jednak zrobiło się późno i musiałyśmy z Angie wracać. Chciałam się jak najszybciej wykąpać i wyspać, ponieważ jutro czeka mnie impreza pożegnalna w gronie wszystkich moich przyjaciół ze Studio. Każdy gdzieś wyjeżdża, rozstajemy się i chcemy się jakoś fajnie pożegnać. 
Tak więc po przyjeździe pobiegłam od razu do łazienki. Wzięłam szybki prysznic, zmyłam makijaż i wskoczyłam do łóżka. Poczułam jednak, że ktoś tam już leży i pisnęłam przestraszona. Osoba pode mną także wydała krzyk i wydobyła się spod kołdry. Okazało się, ze to była moja szalona siostra. Po chwili zaczęłyśmy się śmiać ze swoich min. Ostatecznie z wielką chęcią zgodziłam się, żeby spała dziś razem ze mną. Bardzo ją kocham i każda jej bliskość sprawia mi radość i zapewnia poczucie bezpieczeństwa i miłości. Wiem, ze ona czuje się tak samo w mojej obecności i bardzo mnie to cieszy. Już nigdy nic nas nie rozdzieli, mimo kilometrów które jeszcze pewnie nie raz nas podzielą, mimo różnic w charakterach, wyglądzie, upodobaniach, mimo tego wszystkiego zawsze będziemy siostrami. Z tym błogim uczuciem zasnęłam w objęciach Ludmiły.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz