sobota, 5 marca 2016

ROZDZIAŁ 1

Ze snu wybudził mnie uporczywy dźwięk budzika. Niechętnie otworzyłam oczy i wstałam z łóżka. To dziś jest ten wielki dzień. Dzisiaj przeprowadzam się do Buenos Aires. Na codzień mieszkam z rodzicami w Madrycie, a dzisiaj wyjeżdżam na studia. Będę mieszkać u mojego kuzyna Ruggero i jego dziewczyny Candelarii, których dom znajduje się blisko mojej nowej uczelni. Miesiąc temu skończyłam 19 lat, więc już od ponad roku jestem dorosła. Przed wakacjami chodziłam do liceum w Madrycie, ale nie miałam tam zbyt wielu przyjaciół. Teraz wszystko ma się zmienić. Wyjeżdżam tydzień przed rozpoczęciem nowego roku akademickiego, żebym mogła się zaaklimatyzować. Nigdy nie byłam za granicą, dlatego jestem tak podekscytowana podróżą. Walizki mam spakowane już od tygodnia. 
Wzięłam szybki prysznic i zrobiłam lekki makijaż. Następnie ubrałam się i uczesałam. Sprawdziłam jeszcze raz, czy wszystko zapakowałam i zeszłam na dół na śniadanie. Rodzice już czekali na mnie z zastawionym stołem.
- Dzień dobry - krzyknęłam w dobrym humorze.
- Dzień dobry kochanie - odpowiedzieli chórem rodzice. Pocałowałam moją rodzicielkę na powitanie jak zawsze. Mama postawiła na stole sok i zasiedliśmy do posiłku. Zjadłam szybko, bo byłam niespokojna i podekscytowana. 
- Chodźmy, bo spóźnimy się na samolot - poganiałam rodziców. Zapakowaliśmy moje walizki i wyruszyliśmy. Było mi trochę smutno, że zostawiam mój dom, moich rodziców i moje dotychczasowe życie. Chociaż poza domem rodzinnym nie tracę wiele. Tutaj nie miałam wielu znajomych, ponieważ byłam pochłonięta nauką. Musiałam mieć wysoką średnią żeby dostać się na wymarzone studia, dlatego nie obchodziły mnie imprezy i znajomi. Jednak cieszę się, że wyjeżdżam rozwijać swoje pasje. A poza tym uwielbiam mojego kuzyna. Zawsze kiedy do nas przyjeżdżał śmialiśmy się do łez i bawiliśmy się doskonale. Jest bardzo pozytywnym człowiekiem i to najbardziej mi się w nim podoba.
Kiedy dojechaliśmy na lotnisko, nie mieliśmy zbyt wiele czasu. Mój samolot wylatywał już za pół godziny, więc musiałam już do niego wsiąść. Pożegnałam się z rodzicami. Przytuliłam tatę, który dał mi pieniądze do kieszeni i udzielił kilku cennych wskazówek, jak trafić do domu kuzyna, na uczelnię, do najważniejszych sklepów czy zabytków. Obiecałam mu, że zadzwonię jak tylko wyląduję. Podeszłam do mamy, a ona miała łzy w oczach.
- Mamo, przecież niedługo wrócę - pocieszałam ją. Przytuliła mnie mocno i prosiła, żebym dzwoniła codziennie i żebym się dobrze bawiła. Oboje życzyli mi powodzenia i musiałam już iść. Zajęłam miejsce w samolocie i włożyłam słuchawki do uszu. Czeka mnie długi lot, więc nie ma lepszego sposobu na wykorzystanie tego czasu. Ponieważ to był mój pierwszy lot, byłam bardzo podekscytowana i trochę niespokojna. Z muzyką w słuchawkach oglądałam zachwycona przepiękne chmury i ziemię z lotu ptaka. Bardzo mi się to podobało! 
Wysłałam esemesa do Ruggero, że mój samolot ląduje około 19:00 czasu argentyńskiego i żeby przyszedł mnie odebrać. Potem postanowiłam cieszyć się lotem, ale wkrótce się znudziłam, a ponieważ byłam niewyspana, szybko zasnęłam.

*kilka godzin później*

Zaspana otworzyłam oczy. Ależ mi się dobrze spało! Przed chwilą obudziła mnie stewardessa i powiedziała, że za chwilę podchodzimy do lądowania. No, to dość długo sobie spałam! Zwinęłam koc  i oddałam go pani, a potem posprzątałam wszystkie papierki i śmieci, jakie tu zostawiłam. Spakowałam słuchawki i książkę i zapięłam pasy. Trochę bałam się, że wpadniemy w jakieś turbulencje czy coś, ale w końcu wszystko dobrze się skończyło i po kilkunastu minutach już byłam na ziemi. Wyszłam z samolotu i poszłam odebrać bagaże. Wychodząc z lotniska zaczęłam się rozglądać za moim kuzynem. Nagle ktoś podbiegł do mnie od tyłu i zasłonił mi oczy.
- Zgadnij kto to! - wykrzyknął męski, wesoły głos z włoskim akcentem.
- Ruggero! - wykrzyknęłam radośnie i padłam mu w ramiona. Ruggero jest Włochem, ale w wieku 15 lat przeprowadził się do Argentyny i tak już zostało.
Kiedy już się wyściskaliśmy, podeszła do nas śliczna, wysoka, rudowłosa dziewczyna z uśmiechem na twarzy.
- Poznaj moją dziewczynę, Candelarię - przedstawił mi ją. Podałyśmy sobie ręce i przywitałyśmy się.
- Cześć, jestem Martina. Miło mi cię poznać.
- A mi ciebie. Możesz mi mówić Cande. Ruggero dużo opowiadał mi o tobie. Jesteś taka śliczna!
- Dziękuję - uśmiechnęłam się. Spojrzałam na jej ciuchy. Dziewczyna zna się na modzie.
Ruggero zabrał moje walizki i pojechaliśmy do jego domku w cichej, spokojnej dzielnicy. Okazało się, że dom był prześliczny. Nie był duży, miał jedno piętro i parter, obok domu był ogród pełen pięknych kwiatów a w nim basen z leżakami. Posiadłość otoczona była kamiennym murkiem porośniętym bluszczem. Dom Ruggero i jego dziewczyny pokryty był drewnem. Na parterze było bardzo jasno i przytulnie, wszystko było urządzone w nowoczesnym, ale i przytulnym stylu. Ruggero pokazał mi kuchnię, salon z wyjściem na taras oraz łazienkę. Na dole znajdowały się także sypialnia i garderoba, ale nie chciałam naruszać ich prywatności. 
Weszłam po schodach na górę. Były tam trzy pomieszczenia: jeden duży salon ze szklanymi oknami od podłogi aż do sufitu, z nowoczesnym wyposażeniem i wystrojem. Po prawej stronie była mniejsza łazienka, która była przeznaczona dla mnie. Natomiast po lewej stronie znajdował się mój pokój. Ruggero postawił w nim moje walizki i zszedł na dół pomóc Cande przygotowywać kolację, dając mi czas na rozpakowanie się. Rozejrzałam się po pokoju. Jest śliczny! Ma turkusowe ściany, a co najlepsze - posiada balkon. Jest co prawda niewielki, okrągły, z poręczą oplecioną kwiatami, ale jest piękny. Widać z niego ogród i spokojną dzielnicę. Podłoga w pokoju wyłożona była białym, puszystym dywanem który pokrywał niemal całą powierzchnię. Po prawej stronie od drzwi stało drewniane łóżko z granatową pościelą i różowymi poduszkami. Po jednej stronie łóżka stała szafka nocna z lampką, a po drugiej biały fotel. Na przeciwko łóżka stała szafa, cała dla mnie, z mnóstwem wieszaków i szuflad, bardzo pojemna. Obok niej stała biała toaletka z miejscem na wszystkie moje kosmetyki. Jeju, Ruggero tak się postarał! Ta jego dziewczyna ma naprawdę dobry gust! W kącie między drzwiami a toaletką stało duże lustro, w którym mogłam zobaczyć całą swoją smukłą sylwetkę. Nad łóżkiem wisiały białe półki na książki, zdjęcia i drobiazgi. 
Zachwycona bajecznym wystrojem pomieszczenia, zaczęłam rozpakowywać swoje rzeczy. W szafie zmieściły się wszystkie moje ubrania i buty. W szufladach toaletki pochowałam swoją biżuterię, kosmetyki i perfumy, część z nich położyłam na wierzchu. Na półkach porozstawiałam różne książki, drobiazgi, wspólne zdjęcie z rodzicami i jedyną moją przyjaciółką, Albą. Do szafki nocnej włożyłam najpotrzebniejsze rzeczy i skierowałam swe kroki do łazienki. Tam zostawiłam swoją piżamę i szlafrok oraz ręczniki i szczoteczkę do zębów, no i wszystkie szampony, żele i tym podobne. Zajrzałam jeszcze na chwilę do salonu. Było tam dużo foteli, szklany stolik, telewizor z konsolą do gier, głośniki, dużo półek z książkami i płytami. Z okien rozciągał się widok na ulicę i część ogrodu. Nagle usłyszałam za sobą kroki, więc odwróciłam się.
- Głodna? - spytał wesoło Rugge. Pokiwałam głową i zaprowadził mnie do jadalni, która była połączona z kuchnią i salonem - bardzo pomysłowe i praktyczne. Poczułam nieziemski zapach i zobaczyłam cudowną pieczeń na stole otoczoną smakowitymi przystawkami, pełno tu zdrowych rzeczy. Cande ładnie nakryła do stołu i nalewała właśnie sok, chyba grejfrutowy, świeżo wyciskany. Byłam pod wrażaniem nie tylko jej zmysłu dekoracyjnego, ale także umiejętności kulinarnych.
- Wow! - wykrzyknęłam w zachwycie.
- Siadajcie do stołu - zachęciła gospodyni. - Moglibyśmy zjeść na tarasie, ale zrobiło się już trochę chłodno.
Jedliśmy, piliśmy i rozmawialiśmy. Cande zrobiła tradycyjne argentyńskie danie, pieczeń z ziemniakami. Do tego podała przepyszną sałatkę i różne przystawki, których nie jestem w stanie wymienić. Popijałam to wszystko przepysznym świeżym sokiem.
- Jak ci się podoba pokój? - zapytała.
- Jest fantastyczny! - krzyknęłam z entuzjazmem - absolutnie genialny!
- Cieszę się, że ci się podoba - zaśmiała się dziewczyna. Podczas kolacji dużo rozmawiałyśmy i trochę się poznałyśmy. Bardzo ją polubiłam. 
Kiedy skończyliśmy jeść, Ruggero zaproponował:
- A może chcesz się przejść wieczorową porą? Miasto nocą jest naprawdę śliczne. Jutro pokażemy ci wszystkie miejsca, które warto odwiedzić, a teraz mogłabyś poznać dzielnicę i zrelaksować się po takiej długiej podróży. 
- Świetny pomysł - przyklasnęłam - ale obiecałam zadzwonić do rodziców. Dacie mi dziesięć minut?
- Jasne, dzwoń, my w tym czasie posprzątamy - powiedziała miło Cande. Wróciłam na górę i wyszłam na balkon. Zadzwoniłam do mamy, na razie przez komórkę, bo jeszcze nie naładowałam laptopa. Jednocześnie rozmawiałam z tatą. Opowiedziałam im wszystko, podróż, dom, Ruggero i jego sympatyczną dziewczynę i powiedziałam, że właśnie mamy iść na spacer. Pożegnałam się krótko i życzyłam im dobrej nocy, ponieważ w Madrycie była już późna godzina. Obiecałam zadzwonić do nich jutro i rozłączyłam się. Przebrałam się w jeansy i cienki sweter. Założyłam trampki i zeszłam na dół. Rugge i jego dziewczyna byli już gotowi.

- Jak tu ślicznie! - wykrzyknęłam zachwycona. Od godziny chodziliśmy po uliczkach i zwiedzaliśmy te zabytki, które warto odwiedzić nocą. Miasto tętniło życiem. Na rozświetlonych uliczkach i w parkach chodziło mnóstwo ludzi, zakochanych par, szczęśliwych rodzin, przyjaciół. To miasto wywarło na mnie bardzo pozytywne wrażenie, pokochałam je od razu!
Dzisiejszej nocy zobaczyłam przede wszystkim rynek, piękny, oświetlony, kolorowy, z wielką fontanną. Obejrzałam najbliższe sklepy a nawet kupiłam sobie pierwszą pamiątkę - breloczek do kluczy z podobizną tancerki w pięknej, czerwonej sukni. Ruggero powiedział, że mi się przyda, i że jutro pójdziemy do ślusarza, aby dorobił mi dodatkowy komplet kluczy do jego domu. 
Kiedy tak zachwycałam się rynkiem, nagle usłyszałam gdzieś muzykę. To brzmiało jak gitara i bębny, chyba jeszcze tamburyno. Zaciekawiła mnie ta melodia. Obróciłam się i zobaczyłam, że na rogu ulicy stali muzykanci z instrumentami i grali gorące, hiszpańskie rytmy. Bez namysłu podeszłam do nich i zaczęłam tańczyć. Nie obchodziło mnie, że ludzie się na mnie gapią, byłam szczęśliwa. Nigdy wcześniej nie tańczyłam i teraz czułam się jak wyzwolony ptak z klatki. Tańczyłam tak dobre 20 minut i wciągnęłam w to Ruggero i jego dziewczynę oraz kilku przypadkowych przechodniów. Świetnie się bawiłam a na koniec zrobiliśmy sobie wspólne pamiątkowe zdjęcie. W końcu jednak zmęczyłam się, więc wróciliśmy do domu. Wzięłam prysznic i szybko zasnęłam.

*następny dzień*

Dzisiaj wstałam około 10:00. Po porannym prysznicu zeszłam na dół na śniadanie, które przygotowała Cande. Ta dziewczyna wyśmienicie gotuje, same zdrowe, ale bardzo dobre rzeczy.  Dzięki niej przekonałam się do zrowej żywności, której nie byłam zwolenniczką.
Tak jak obiecał, Ruggero ze swoją dziewczyną oprowadził mnie po mieście. Zwiedzaliśmy od samego rana. Dziś poznałam już wszystkie zabytki Buenos Aires oraz najmodniejsze sklepy (to akurat zasługa Cande). Zobaczyłam też, jak dotrzeć do mojej uczelni. Budynek ten był wielki i szklany, z obrotowymi drzwiami. Był naprawdę na wysokim poziomie. Niestety był jeszcze zamknięty, więc poznam go lepiej dopiero na otwarciu. Tymczasem przyjaciele - chyba mogę ich tak nazwać - pokazali mi, jak dotrzeć do poszczególnych miejsc, wytłumaczyli mi, którą linią metra, tramwaju czy autobusu dojadę w daną część miasta. Kiedy już mniej więcej poznałam Buenos Aires, postanowiliśmy pójść do ulubionej kawiarnii moich przyjaciół. Usiedliśmy przy stoliku na dworze i zamówiliśmy mrożone koktajle owocowe. Kiedy Rugge i Cande już wypili, postanowiliśmy wracać. Kiedy wstałam aby wyrzucić resztki napoju, ktoś przebiegł obok mnie, szturchnął mnie i wylał na mnie zawartość kubeczka. Oczywiście musiałam się zachwiać i już myślałam, że upadnę, ale w ostatniej chwili ktoś mnie złapał i przytrzymał. Spojrzałam w oczy temu przystojnemu brunetowi, i nagle cały świat stanął w miejscu. Serce zaczęło mi szybciej bić, a oddech stał się płytki i przyspieszony. Nie potrafiłam się ruszyć, tylko leżałam w ramionach tego chłopaka zatopiona w jego cudownych, brązowych oczach. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz