środa, 9 grudnia 2015

ROZDZIAŁ 22

*tydzień później*

Nie mogę uwierzyć, że połowa wakacji zleciała ot - tak! Jeszcze tylko 3 tygodnie do końca lata. Dzisiaj z podróży wracają Olga i Ramallo. W następnym tygodniu powoli zaczną wracać z wędrówek moi przyjaciele, również tata i Angie. Dom czeka już posprzątany na powrót domowników. Przy okazji sprzątania znalazłam stare zdjęcie sprzed kilku tygodni, moje i Ludmiły z naszym kotkiem Lily. Niestety, musiałyśmy ją oddać właścicielowi, który zgłosił się po nią niedawno. Tak więc cały czas byłam sama, wspierana przez Diego, Tini i Leona. Okazało się, że Jorge odważył się wyznać Martinie miłość i od niedawna są razem. Natomiast mama Diego była po prostu odwodniona i przez to osłabiona, dlatego po kilku dniach w szpitalu wróciła do domu i już czuje się dobrze. Ja i Leon zapomnieliśmy o tym, co było między nami i teraz oboje się przyjaźnimy. Co do nagrań na planie Mojej Nadziei, już za kilka tygodni się zakończą. Nie wiem jeszcze, co zrobię po premierze serialu. Muszę nad tym pomyśleć.
Wstałam dzisiaj bardzo późno. Wczoraj do późna nagrywaliśmy na planie i dzisiejszy dzień mamy wolny. Całe szczęście, zdążę przygotować coś na powrót moich kochanych Olguni i Ramallo z wakacji. W domu już wcześniej posprzątałam, więc jedyne co dzisiaj muszę zrobić to przygotować dla nich kolację. Tyle razy to oni dla mnie gotowali i robili zakupy, więc teraz postanowiłam im się odwdzięczyć. Spojrzałam na zegarek. Okej, jest 15:00, więc mam trzy godziny do wylądowania ich samolotu. Szybko więc ubrałam się i poszłam do sklepu, aby kupić potrzebne produkty. Wracając natknęłam się na Diego, który właśnie miał zamiar mnie odwiedzić. 
- Kochanie! - wykrzyknął gdy mnie zobaczył. - Robisz zapasy na zimę? - zdziwił się.
- Nie, nie - odparłam - Olga i Ramallo wracają dzisiaj do domu i postanowiłam przygotować dla nich kolację i coś na słodko. Pomożesz mi? - poprosiłam.
- Jasne - odpowiedział i wziął ode mnie torby. Po krótkiej chwili dotarliśmy do mojego domu i rozpakowaliśmy zakupy.
- To od czego zaczynamy? - zapytał zdezorientowany Diego. On kompletnie nie umie gotować, dlatego musiałam wziąć sprawy w swoje ręce. Z resztą to nie był dla mnie żaden problem. Tyle razy już pomagałam Oldze, że jestem w tym na prawdę niezła.
- Najpierw musimy upiec ciasto z truskawkami - zarządziłam. - Kiedy wstawimy je do piekarnika, zajmiemy się kolacją.
- A co planujesz zrobić? - zapytał.
- Spaghetti bolognese - oznajmiłam z dumą. To danie wychodzi mi wprost wybornie i domownicy je uwielbiają. - Do picia damy czerwone wino, w końcu jesteśmy dorośli, więc będziemy mogli wypić z nimi - dodałam.
- Jak to - my? - zdziwił się.
- No tak to. Zapraszam cię na kolację - uśmiechnęłam się. - No chyba, że nie chcesz zostać.
- Oczywiście że chcę - odpowiedział natychmiast i pocałował mnie w nos. Uśmiechnęłam się ponownie i zabrałam się do pracy. 

*dwie godziny później*


Wszystko już gotowe. Stół udekorowany, ciasto stygnie w piekarniku, wino chłodzi się w lodówce a spaghetti pachnie wybornie. Teraz pozostało mi tylko przebrać się (do tej pory byłam ubrana w dresy i starą koszulkę) i pojechać z Diego na lotnisko. Pobiegłam na górę i założyłam granatową spódniczkę i fioletową, koronkową bluzkę. Do tego dobrałam moją ukochaną czarną, skórzaną kurtkę ze ćwiekami i oczywiście szare koturny. Nie chciało mi się malować, musnęłam tylko rzęsy tuszem a usta pomadką w kolorze czerwieni. Włosy rozpuściłam i uczesałam. Kiedy byłam gotowa, złapałam torebkę i zeszłam na dół. Gdy mój chłopak mnie zobaczył zaświeciły mu się oczy. Nie mógł się powstrzymać i pocałował mnie, a ja z chęcią oddałam jego gorący pocałunek. Po chwili oderwaliśmy się od siebie i podreptaliśmy do samochodu. 

Na lotnisko zajechaliśmy na pięć minut przed lądowaniem przyjaciół rodziny. Chwilę poczekaliśmy i zobaczyłam Olgę i Ramallo, ciągnącego za sobą walizki. Kiedy kobieta mnie zobaczyła, natychmiast podbiegła do mnie i zaczęła mnie ściskać i całować. Zaśmiałam się i także ją przytuliłam. Zauważyłam, że trochę schudła - niewiele, ale jednak - i że oboje z Ramallo opalili się. Byli szczęśliwi i zakochani. Cieszyłam się ich szczęściem. 
Po przywitaniu się, zapakowaliśmy walizki do bagażnika, wsiedliśmy do auta i pojechaliśmy do domu. Tam Olga i Ramallo byli mile zaskoczeni moją niespodzianką, która jeszcze bardziej ich ucieszyła. Jedząc, śmialiśmy się i opowiadaliśmy sobie nawzajem o naszych wakacjach. Z chęcią słuchałam ich opowieści o tym, jak Olga wyciągnęła Ramallo na tańce. Jestem ciekawa, jakim cudem jej się to udało. Potem popijaliśmy wino i oglądaliśmy ich zdjęcia z wakacji. Na prawdę jestem taka szczęśliwa, że wreszcie oboje się dogadali. 
Po skończonym posiłku, zakochani, zmęczeni podróżą, poszli wziąć prysznic i spać. Wtedy ja i mój chłopak sprzątaliśmy razem ze stołu. Kiedy w końcu skończyliśmy, było już po 22:00. Podziękowałam chłopakowi za pomoc i pocałowałam go na dobranoc. Zamknęłam za nim drzwi i szczęśliwa poszłam spać, gotowa na jutrzejszą pracę na planie.

*następnego dnia*


Kiedy wstałam, po raz pierwszy od dawna czekało na mnie smaczne śniadanko złożone z grzanek z dżemem i mojego ulubionego koktajlu truskawkowo - pomarańczowego. Byłam wdzięczna Oleńce za taką troskę. Zjadłam ze smakiem i szybko ubrałam się, a następnie zeszłam na dół. Tam dobiegły mnie zapachy pieczonego ciasta i grzanek, które gosposia zrobiła dla mnie i jej ukochanego. Przywitałam się z nią, podziękowałam za śniadanie i wyszłam z domu. Dziś jest trochę wietrzny dzień, a ponieważ uwielbiam wiatr, postanowiłam przejść się na plan. W połowie drogi zadzwonił mój telefon.

- Halo? - odebrałam.
- Hej Violu - usłyszałam zaspany głos siostry.
- Ludmiła! Tak strasznie tęsknię! - ucieszyłam się. 
- My też za tobą tęsknimy - odpowiedziała dziewczyna. - Masz pozdrowienia od całej ekipy.
- O właśnie, jak tam u was? Jesteście w jednym kraju? - pytam z ciekawością.
- Tak. Teraz wszyscy jesteśmy na wyspie Costa Brava. Wczoraj przylecieliśmy tu z Afryki razem z Fede. 
- I jak tam u twojego taty? - zapytałam zaciekawiona. Od czasu jego wizyty w Buenos Aires nie rozmawiałam z nim ani razu.
- Bardzo dobrze. Zobaczyłam jego pracę i pomagałam mu. Nawet nie wiesz ile świetnych zdjęć mamy ze zwierzętami. Afryka jest cudowna. A najlepsze jest to, że spotkałam tatę i mogłam z nim spędzić trochę czasu. A co tam u ciebie?
- Dobrze. Cieszę się, że jesteś szczęśliwa i wypoczywas z bliskimi. Bardzo za wami tęsknię. Dobrze że Olga z Ramallo wczoraj wrócili. Niestety tata i Angie wracają dopiero za tydzień z Azji. A co do pracy na planie, to idzie nam świetnie. Za kilka tygodni skończymy, właśnie jestem w drodze na plan. Dzisiaj mamy nagrać dwa teledyski wstawione w scenę serialu. 
- No to powodzenia! Pogsdamy później, jak skończysz pracę. Z resztą i tak niedługo się spotkamy.
- Okej. Do zobaczenia! - pożegnałam się. Po chwili dotarłam na plan zdjęciowy i przywitałam się z wszystkimi. Przebrałam się w ubrania Izabeli i zaczęliśmy kręcić.

Po kilku godzinach pracy Diego odwiózł mnie do domu. Zaprosiłam go na chwilę na herbatę i ciasto Olgi. Chwilę pogadaliśmy z tatą i Angie, którzy zadzwonili przez Skype'a. Potem Diego musiał już iść na kolację do domu. Pożegnałam się z nim i poszłam się wykąpać. Kiedy skończyłam, zadzwoniłam do Francesci i Camili, z którymi bardzo dawno nie rozmawiałam. Gadałyśmy do późna aż wreszcie poszłam spać.


*tydzień później*


Jutro z podróży wracają moi przyjaciele: Camila i Broduey, Ludmiła i Federico oraz Francesca i Diego. Naty postanowiła zostać w ojczyźnie i podjąć nowy projekt. Chce wziąć udział w jakimś przedstawieniu i pracować w teatrze. Maxi postanowił jej towarzyszyć, choć tęskni za domem. Wkrótce na pewno oboje tu wrócą, ale nie wiem kiedy. Natomiast tata za kilka dni załatwi wszystko w Dubaju i będzie mógł wrócić razem z narzeczoną. Ich ślub ma się odbyć za niecałe dwa miesiące! Nie mogę uwierzyć w to, że tak szybko to wszystko się dzieje. Dzisiaj razem z całą ekipą serialu wychodzimy na pizzę. Jesteśmy szczęśliwi, ponieważ już za trzy tygodnie zakończymy nagrania do serialu. Mam nadzieję, że fani produkcji polubią także mnie. 

Zamówiliśmy zwoje pizze i usiedliśmy przy wielkim stoliku w rogu. Rozmawialiśmy i śmialiśmy się długo popijając piwo. Cały czas przytulałam się z moim chłopakiem. Wkrótce, po kilku godzinach, stwierdziłam, że czas wracać do domu. Jednak kiedy wstałam, zakręciło mi się w głowie. Byłam już pijana, co nie zdarzało mi się często. Diego chciał mnie odprowadzić, więc zgodziłam się. On ma mocniejszą głowę ode mnie, więc cały czas przytrzymywał mnie, bo lekko się zataczałam. W końcu, kiedy o mało się nie przewróciłam, stwierdził:
- Nie możesz tak wrócić do domu. Co by powiedziała twoja gosposia? Zostaniesz na noc u mnie.
- Ale nie ma takiej potrzeby - próbowałam zaprzeczać, jednak on nie chciał słyszeć słowa sprzeciwu. Tak więc zaprowadził mnie do jego domu, ale nie pamiętam, co się później działo. Byłam zbyt zmęczona i urwał mi się film.

*następnego dnia, rano*

Obudziłam się z szumem i bólem głowy. Trochę mi niedobrze. Z niechęcią otworzyłam oczy i zobaczyłam, że jestem w obcym łóżku, w obcym pokoju. Przestraszyłam się. Co się wczoraj działo? Nic nie pamiętam... ale chwila, ten pokój wygląda jakoś znajomo... Nagle drzwi się otworzyły i do pomieszczenia wszedł mój chłopak. Odetchnęłam z ulgą, ale zaczęłam się zastanawiać, co ja tutaj robię.
- Dzień dobry kochanie - przywitał mnie.
- Cześć - odpowiedziałam niemrawo. Sięgnęłam po kubek z zieloną herbatą, który mi podał.
- Proszę, to pomoże na ból głowy - powiedział z uśmiechem. Wzięłam kilka łyków napoju i spojrzałam pytająco na chłopaka.
- Co ja tutaj robię?
- Nie denerwuj się Violu. Jesteś w moim pokoju, spałaś tutaj bo nie chciałem, żebyś wracała do domu w takim stanie.
- Jak to? A tak, już pamiętam. Ale jak mnie tu zaniosłeś?
- Tuż przy moim domu wziąłem cię na ręce, bo ty nie miałaś siły iść. Byłaś zmęczona nagrywaniem wczorajszych teledysków, pamiętasz? Wniosłem cię do pokoju. Mama spała, a tata jest w pracy, więc nikt nic nie wie. Ogarnij się i odwiozę cię do domu, dobrze?
- No jasne - uśmiechnęłam się wdzięczna - dziękuję - dodałam. Diego pochylił się i pocałował mnie czule. Potem wyszedł z pokoju, żebym mogła się ogarnąć. Po piętnastu minutach wyglądałam już jak człowiek i mogliśmy jechać. Wychodząc, spotkałam Ivana, młodszego braciszka mojego chłopaka. Chwilę się z nim pobawiłam a potem poszłam do samochodu. Diego odwiózł mnie i wytłumaczył Oldze, że wczoraj źle się poczułam i spałam u przyjaciółki. Gosposia niechętnie w to uwierzyła jednak nie miałam teraz ochoty na rozmowę. Muszę się ogarnąć, bo za dwie godziny do Buenos Aires wracają moi przyjaciele.

W drodze na lotnisko przestała mnie boleć głowa i czułam się już lepiej. Spacerowałam samotnie, bo Olga i jej ukochany byli zajęci obowiązkami. Kiedy byłam już prawie na miejscu, nagle potknęłam się i upadłam. Próbowałam wstać, ale nie mogłam, bo moja lewa kostka bardzo mnie bolała. No świetnie, i jak ja teraz dojdę na lotnisko? Będę tu tak leżeć na tym chodniku? Kiedy próbowałam jakoś wstać, ktoś podszedł do mnie od tyłu i pomógł mi. Obróciłam się i zobaczyłam, że to Leon.
- Nic ci nie jest? Co się stało? - pytał troskliwie.
- Potknęłam się i upadłam, a teraz bardzo boli mnie noga. Dobrze że przyszedłeś, bo inaczej bym nie wstała. A w ogóle skąd się tu wziąłeś?
- Szedłem właśnie na lotnisko, ty pewnie też. Ale teraz to nie ważne, chodź, musisz pojechać do szpitala - zdecydował.
- Ale Leon, ja nie mogę - jęknęłam żałośnie. On nic nie powiedział, bez wachania wziął mnie na ręce i zaczął iść w kierunku pobliskiego szpitala.
- Naprawdę będziesz mnie niósł? - zapytałam ze śmiechem.
- Naprawdę - odpowiedział. 
- Nie jestem za ciężka?
- Nie.
Nie wiedziałam już co powiedzieć, więc oparłam głowę o jego ramię i uśmiechałam się do siebie. To kochane z jego strony.
Po kilkunastu minutach doszliśmy, to znaczy Leon doniósł mnie na miejsce. Zostałam szybko przyjęta i zajął się mną doktor Buscariní. Badał moją kostkę przez kilka minut z poważną miną, a potem stwierdził:
- Wygląda na to, że kostka jest zwichnięta. Bardzo mi przykro, Violetto, ale przez jakiś czas nie będsiesz mogła tańczyć.
- Co takiego?! - wykrzyknęłam przerażona. Nie, to niemożliwe! Przecież cały czas muszę tańczyć na planie serialu! Taniec to moja pasja, nie mogę przestać tego robić! Patrzyłam z zaszklonymi oczami to na Leona, to na lekarza, i nie wiedziałam co mam robić.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz