- Naprawdę bardzo mi przykro - powiedział doktor smutnym tonem. Ten pan dobrze wie, jak ważne dla mnie jest śpiewanie i tańczenie, ponieważ badał mnie już kilka razy, a poza tym - jego córka jest moją fanką, a on czasami ogląda z nią moje występy. Wiem, że pan doktor Buscariní nie okłamałby mnie i że naprawdę zależy mu na moim zdrowiu. Nie mam powodu denerwować się na niego. Dlatego też, smutna i bezsilna, otarłam ukradkiem łezkę z policzka.
- Violetto, teraz musimy zrobić prześwietlenie, aby potwierdzić moje przypuszczenia i rozpocząć leczenie. Wygląda na to, że nie będziesz musiała tutaj zostawać, ale przez najbliższy tydzień będziesz musiała ograniczyć chodzenie, nie mówiąc już o tańcu - wytłumaczył lekarz. Spojrzałam smutno na Leona, a ten tylko złapał moją rękę i lekko się uśmiechnął, chcąc dodać mi otuchy.
- Będzie dobrze - szepnął. Następnie pomógł mi wstać i wsiąść na wózek, którym pielęgniarka zawiozła mnie na prześwietlenie. W międzyczasie Leon zadzwonił do Brodueya i Maxiego, aby dać znać i przekazać reszcie wiadomość. Kiedy wyszłam z sali z opatrzoną kostką, usiadłam w poczekalni z moim kolegą i zastanawiałam się, co ja teraz zrobię.
- Może zadzwonisz po Ramallo a on przywiezie cię do domu? - zaproponował Leon. On to potrafi trzeźwo myśleć. Ja siedziałabym tak do jutra.
- Okej - odrzekłam obojętnie i sięgnęłam po telefon. Wybrałam numer a mężczyzna odebrał po trzecim sygnale.
- Violu, coś się stało? - zapytał.
- Nie, to znaczy tak, po prostu przyjedź po mnie do szpitala.
- Jak to, co ci jest? - przestraszył się.
- Nic takiego, mały wypadek, ale nie dam rady sama wrócić. Jest tu ze mną Leon który pomógł mi dojść do szpitala. To ten sam, w którym leżał kiedyś tata, pamiętasz?
- Oczywiście kwiatuszku, nie ruszaj się stamtąd - nakazał i rozłączył się. Eh, co za pech! Że też akurat dzisiaj musiało się to stać! Nie będę mogła iść na imprezę z przyjaciółmi. Teraz mogę poruszać się tylko o kulach. Z trudnością wzięłam je w ręce i z pomocą Leona wyszłam przed budynek. Po kilku minutach podjechał do nas Ramallo i pomógł mi wsiąść do auta. Zawiózł mnie i Leona do domu, gdzie czekała na mnie Olga z milionem pytań. Byłam bardzo zmęczona i smutna, więc Leon wytłumaczył jej wszystko szybko i zaniósł mnie na górę. Przebrałam się w dresy a on przyniósł mi sok i ciasto. Przez cały czas starał się mnie pocieszyć i rozśmieszyć. W końcu mu się udało.
- Dzięki że jesteś - powiedziałam. - Gdyby nie ty, pewnie nadal bym siedziała na tym chodniku.
- Nie dziękuj mi - odparł z uśmiechem. W tym momencie zadzwonił telefon. To był Diego. Przeprosiłam Leona i odebrałam.
- Halo?
- Violetta, gdzie ty jesteś? Miałaś zadzwonić po nas i razem mieliśmy pójść do kawiarni -powiedział lekko zdenerwowany. Opowiedziałam mu pokrótce całą historię. On zdenerwował się jeszcze bardziej i obiecał, że zaraz tu będzie. Rozłączyłam się.
- Diego zaraz tu przyjdzie - oznajmiłam Leonowi.
- No tak, to ja już lepiej pójdę. Trzymaj się - odparł i pocałował mnie w policzek. Dopiero po kilku sekundach zorientowałam się, że nadal się uśmiecham. Postanowiłam się ogarnąć. Która godzina? Dopiero 17:00. Diego będzie tu za jakieś 20 minut, więc postanowiłam wziąć szybki prysznic. Z wielkim trudem udało mi się ustać na jednej nodze, ale poczułam się sto razy lepiej kiedy zmyłam z siebie całe negatywne uczucia dzisiejszego dnia. Ledwo wróciłam do pokoju, kiedy rozległo się pukanie do drzwi.
- Proszę! - powiedziałam, zakładając szlafrok. Drzwi się uchyliły i do pomieszczenia wszedł Diego, a za nim Jorge i Martina z jakąś torbą.
- Kochana, jak się masz? - zapytała troskliwie przyjaciółka siadając przy mnie. Uśmiechnęłam się lekko i przytuliłam ją. Przywitałam się także z Jorge i Diego, który zaczął wypytywać o szczegóły.
- Kochanie, nie chcę o tym rozmawiać. Po prostu - potknęłam się i przewróciłam, a kostka jest skręcona - tyle. Nie będę mogła tańczyć ani nagrywać przez jakiś czas.
- Nie martw się - powiedziała Tini i przytuliła mnie jeszcze mocniej. Potem z torby wyjęła trzy paczki moich ulubionych żelek, wielkiego, pluszowego misia i jeszcze kilka drobiazgów. Wtedy Diego wyciągnął zza pleców piękny bukiet kwiatów, niezapominajek i stokrotek, i wstawił je do wazonu. Byłam taka wzruszona.
- Jesteście wspaniali, dziękuję wam - wydukałam i przytuliłam każdego po kolei.
- Zostaniemy tu tak długo jak będziesz nas potrzebowała - obiecał Jorge. W tym momencie do pokoju weszła Olga z wielką tacą, pełną owoców, szklanek z napojami, ciasteczkami i innymi słodkościami. Zostawiła ją na biurku, pocałowała mnie w czoło i wyszła. Zaczęliśmy jeść i pić i rozmawiać o tym, co teraz zrobimy. Będą musieli jakoś wyrzucić mnie ze scenariusza, no bo co - nie będą przecież czekać na mnie kilka tygodni. Posmutniałam na tą myśl. Dlaczego ja muszę być taka niezdarna? Po chwili do drzwi ponownie ktoś zapukał. Nagle zobaczyłam znajome twarze - Francesca, Camila, Ludmiła, Federico, Diego, Broduey - byli tam wszyscy! Nawet Nati i Maxi przyjechali kiedy dowiedzieli się o moim wypadku! No i oczywiście Leon, uradowany, że jego pomysł wypalił i niespodzianka się udała. Przyjaciele zaczęli wbiegać do pokoju, przytulać mnie i ściskać, witać się ze mną z uśmiechem na ustach i pocieszać mnie. Byłam taka szczęśliwa! Nie widziałam ich tak dawno! Do oczu napłynęły mi łzy radości i nie mogłam ich powstrzymać. Przytulałam każdego po kolei i płakałam, targana emocjami.
- Jesteście najlepsi na świecie - wykrztusiłam przez łzy.
- Wiesz, że nigdy byśmy cię nie zostawili samej - odpowiedział Maxi.
Wszyscy usiedli w wielkim kręgu wokół mnie. Postanowili zrezygnować z wspólnego wyjścia na imprezę i przyszli, aby mnie wspierać. Próbowali znaleźć rozwiązanie moich kłopotów. Ludmiła wymyśliła, żeby przede wszystkim powiedzieć o moim wypadku producentom i mojemu tacie. Może razem z nimi wymyślimy jakiś sposób żebym została w obsadzie serialu. Uznałam to za dobry pomysł, ale postanowiłam skontaktować się z nimi, kiedy będę już sama.
Po kilku godzinach ekipa się rozeszła i każdy poszedł do swojego domu. Zostały tylko moje przyjaciółki, no i oczywiście Ludmiła. Razem ciągle mnie rozśmieszały, dzięki nim nawet nie miałam czasu myśleć o chorej kostce. Pokazywały mi zdjęcia i opowiadały mi o wakacjach, a ja słuchałam z przejęciem. W pewnej chwili mój laptop oznajmił mi, że tata dzwoni do mnie na Skype. Z lekkim zdenerwowaniem odebrałam.
- Cześć tato, cześć Angie - przywitałam się.
- Violu! Jak się masz?
- No właśnie, muszę wam o czymś powiedzieć... - nabrałam powietrza i opowiedziałam im całą historię. Oczywiście tata bardzo się przejął i nawet Angie nie mogła go uspokoić.
- Na szczęście udało mi się skrócić sprawy biznesowe i wracamy do Argentyny już jutro. Nie martw się córeczko, wszystko będzie dobrze - tata starał się uspokoić raczej siebie, niż mnie.
- Dobrze tato, spokojnie. Nic takiego się nie dzieje, tylko trochę boli mnie ta nieszczęsna kostka. Ale doktor mówił, że uraz nie jest poważny i że wrócę do formy w krótkim czasie. Na szczęście nie muszę rzucać kariery, to byłby dla mnie koniec świata.
- Posłuchaj córeczko, kiedy wrócę to wezwiemy doktora jeszcze raz do domu i on dokładnie powie mi co i jak. Zrobię wszystko, żebyś była szczęśliwa - obiecał.
- Dobrze tato, kocham cię - odparłam.
- Trzymaj się Violu - dodała Angie - do jutra!
- Do jutra - uśmiechnęłam się i rozłączyłam połączenie.
Moje przyjaciółki i siostra chciały spać dzisiaj u mnie w pokoju, więc zgodziłam się. Teraz potrzebuję ich bardziej niż zwykle. Jak dobrze że je mam.
*następnego dnia*
Wstałam późno i obudziłam się w smętnym humorze. Dzisiaj powinnam być na planie, a tymczasem leżę i gapię się w sufit. Dziewczyny przyniosły mi śniadanie do łóżka, złożone z grzanek z nutellą i truskawek oraz mojego ulubionego koktajlu. Zjadłam ze smakiem (ponieważ jedzenie jest jedną z tych rzeczy, które zawsze poprawią mi humor) i pożegnałam przyjaciółki, które musiały wracać do swoich domów. Została ze mną tylko siostra, która włączyła jakąś komedię na laptopie i razem oglądałyśmy, choć ja nie miałam ochoty do śmiechu. Leżałam i bezmyślnie gapiłam się w ekran, kiedy ktoś zapukał do drzwi.
- Proszę - krzyknęła Ludmiła. Do pokoju weszły dwie osoby, których przyjścia najmniej się spodziewałam. Byli to producenci serialu Esperanza Mia, pan Mark i Josh. Podeszli do łóżka, na którym już siedziałam wyprostowana i zdziwiona.
- Witaj Violetto - powiedział pan Mark. - Jak się masz?
- Yyy... no... widzicie panowie, że nie za dobrze - odparłam wciąż w szoku, wskazując na swoją lewą kostkę.
- No tak, my właśnie w tej sprawie - wtrącił pan Josh. - Twoi przyjaciele przekazali nam, że zdarzył ci się przykry wypadek i że nie możesz chodzić ani tańczyć przez kilka tygodni.
- To prawda - potwierdziłam smutno.
- Nie martw się - rzekł pokrzepiająco pan Mark. - Przyszliśmy tu, żeby cię odwiedzić i dodać ci otuchy, a nie smucić.
- No dobrze, to znaczy bardzo jestem panom wdzięczna, na prawdę, ale jak teraz dalej będziecie kręcić serial? - zapytałam z powątpiewaniem.
- Zrobimy tak - zaczął pan Josh - damy całej ekipie tydzień przerwy, w końcu należy wam się za tyle pracy przez ponad miesiąc. Po tygodniu wrócimy na plan, i nakręcimy wszystkie sceny bez twojego udziału, a kiedy wrócisz do nas - całą resztę. Co ty na to?
- Niezły plan, tylko, że ja nie wiem, ile dokładnie potrwa leczenie - przyznałam.
- W porządku. Dlatego przyszliśmy tutaj, żeby porozmawiać z twoim tatą i lekarzem, ale jak widzę - jesteśmy trochę za wcześnie - stwierdził pan Mark.
- Tak, mój tata jeszcze nie wrócił do kraju, a umówił się z moim lekarzem dopiero za dwie godziny.
- Nic nie szkodzi, i tak już dzisiaj wszystkich odwołaliśmy, więc możemy zostać tutaj aż do przyjazdu twojego taty - odpowiedział pan Josh. W tym momencie, jak na zawołanie do pokoju wbiegł tata, a zaraz za nim Angie.
- Córeczko! - wykrzyknął z ulgą i troską w oczach i przytulił mnie mocno. Angie stała z boku i uśmiechała się wzruszona. Po kilku minutach tata mnie puścił i dppiero etedy zauważył producentów.
- Zapraszam panów do mojego gabinetu, tam poczekamy na lekarza Violetty, napijemy się kawy i porozmawiamy chwilę - rzekł. Panowie wyszli i wtedy moja przyszła macocha usiadła obok mnie i mocno mnie uściskała. Obejrzała moją kostkę i opowiedziała mi o swoich wakacjach z ukochanym. Ciocia bardzo poprawiła mi humor. Postanowiła nawet upiec dla mnie pizzę, ale taką prawdziwie włoską, więc zadzwoniła po Francescę i Federico i zaprosiła ich do nas za dwie godziny. Tymczasem przyszedł doktor Buscariní, więc Angie wyszła się rozpakować. Ludmiła cały czas była ze mną i trzymała mnie za rękę podczas gdy doktor badał moją kostkę i stawiał diagnozę, w obecności mojego taty i producentów.
- Panie Germanie, pańska córka wczoraj po południu trafiła do mnie z urazem kostki. Była bardzo opuchnięta, więc byłem przekonany, że to skręcenie. Jednak Violetta ma niesamowite szczęście. Ona tylko nadwyrężyła sobie lewą kostkę, a opuchlizna powstała przy upadku. To dla tego tak bardzo bolała ją ta noga, bo była po prostu potłuczona. Tak na prawdę wystarczy tylko tydzień, góra dwa odpoczynku i delikatnych ćwiczeń i będzie mogła wrócić do pracy. Przepraszam, że wprowadziłem państwa w błąd, ale wyniki prześwietlenia przyszły dopiero godzinę temu.
Nie pamiętam, kiedy ostatnio tak się ucieszyłam. Po prostu byłam wniebowzięta. Krzyknęłam z radości i przytulałam wszystkich po kolei, także Angie, Olgę i Ramallo, którzy przybiegli tu gdy zaczęłam krzyczeć. Panowie producenci i tata śmiali się z radością i jednocześnie ulgą. A kiedy do naszego domu przyszli Włosi, upiekli nam najwspanialszą pizzę, jaką w życiu jadłam i wspólnie świętowaliśmy przy muzyce.
- Zostaniemy tu tak długo jak będziesz nas potrzebowała - obiecał Jorge. W tym momencie do pokoju weszła Olga z wielką tacą, pełną owoców, szklanek z napojami, ciasteczkami i innymi słodkościami. Zostawiła ją na biurku, pocałowała mnie w czoło i wyszła. Zaczęliśmy jeść i pić i rozmawiać o tym, co teraz zrobimy. Będą musieli jakoś wyrzucić mnie ze scenariusza, no bo co - nie będą przecież czekać na mnie kilka tygodni. Posmutniałam na tą myśl. Dlaczego ja muszę być taka niezdarna? Po chwili do drzwi ponownie ktoś zapukał. Nagle zobaczyłam znajome twarze - Francesca, Camila, Ludmiła, Federico, Diego, Broduey - byli tam wszyscy! Nawet Nati i Maxi przyjechali kiedy dowiedzieli się o moim wypadku! No i oczywiście Leon, uradowany, że jego pomysł wypalił i niespodzianka się udała. Przyjaciele zaczęli wbiegać do pokoju, przytulać mnie i ściskać, witać się ze mną z uśmiechem na ustach i pocieszać mnie. Byłam taka szczęśliwa! Nie widziałam ich tak dawno! Do oczu napłynęły mi łzy radości i nie mogłam ich powstrzymać. Przytulałam każdego po kolei i płakałam, targana emocjami.
- Jesteście najlepsi na świecie - wykrztusiłam przez łzy.
- Wiesz, że nigdy byśmy cię nie zostawili samej - odpowiedział Maxi.
Wszyscy usiedli w wielkim kręgu wokół mnie. Postanowili zrezygnować z wspólnego wyjścia na imprezę i przyszli, aby mnie wspierać. Próbowali znaleźć rozwiązanie moich kłopotów. Ludmiła wymyśliła, żeby przede wszystkim powiedzieć o moim wypadku producentom i mojemu tacie. Może razem z nimi wymyślimy jakiś sposób żebym została w obsadzie serialu. Uznałam to za dobry pomysł, ale postanowiłam skontaktować się z nimi, kiedy będę już sama.
Po kilku godzinach ekipa się rozeszła i każdy poszedł do swojego domu. Zostały tylko moje przyjaciółki, no i oczywiście Ludmiła. Razem ciągle mnie rozśmieszały, dzięki nim nawet nie miałam czasu myśleć o chorej kostce. Pokazywały mi zdjęcia i opowiadały mi o wakacjach, a ja słuchałam z przejęciem. W pewnej chwili mój laptop oznajmił mi, że tata dzwoni do mnie na Skype. Z lekkim zdenerwowaniem odebrałam.
- Cześć tato, cześć Angie - przywitałam się.
- Violu! Jak się masz?
- No właśnie, muszę wam o czymś powiedzieć... - nabrałam powietrza i opowiedziałam im całą historię. Oczywiście tata bardzo się przejął i nawet Angie nie mogła go uspokoić.
- Na szczęście udało mi się skrócić sprawy biznesowe i wracamy do Argentyny już jutro. Nie martw się córeczko, wszystko będzie dobrze - tata starał się uspokoić raczej siebie, niż mnie.
- Dobrze tato, spokojnie. Nic takiego się nie dzieje, tylko trochę boli mnie ta nieszczęsna kostka. Ale doktor mówił, że uraz nie jest poważny i że wrócę do formy w krótkim czasie. Na szczęście nie muszę rzucać kariery, to byłby dla mnie koniec świata.
- Posłuchaj córeczko, kiedy wrócę to wezwiemy doktora jeszcze raz do domu i on dokładnie powie mi co i jak. Zrobię wszystko, żebyś była szczęśliwa - obiecał.
- Dobrze tato, kocham cię - odparłam.
- Trzymaj się Violu - dodała Angie - do jutra!
- Do jutra - uśmiechnęłam się i rozłączyłam połączenie.
Moje przyjaciółki i siostra chciały spać dzisiaj u mnie w pokoju, więc zgodziłam się. Teraz potrzebuję ich bardziej niż zwykle. Jak dobrze że je mam.
*następnego dnia*
Wstałam późno i obudziłam się w smętnym humorze. Dzisiaj powinnam być na planie, a tymczasem leżę i gapię się w sufit. Dziewczyny przyniosły mi śniadanie do łóżka, złożone z grzanek z nutellą i truskawek oraz mojego ulubionego koktajlu. Zjadłam ze smakiem (ponieważ jedzenie jest jedną z tych rzeczy, które zawsze poprawią mi humor) i pożegnałam przyjaciółki, które musiały wracać do swoich domów. Została ze mną tylko siostra, która włączyła jakąś komedię na laptopie i razem oglądałyśmy, choć ja nie miałam ochoty do śmiechu. Leżałam i bezmyślnie gapiłam się w ekran, kiedy ktoś zapukał do drzwi.
- Proszę - krzyknęła Ludmiła. Do pokoju weszły dwie osoby, których przyjścia najmniej się spodziewałam. Byli to producenci serialu Esperanza Mia, pan Mark i Josh. Podeszli do łóżka, na którym już siedziałam wyprostowana i zdziwiona.
- Witaj Violetto - powiedział pan Mark. - Jak się masz?
- Yyy... no... widzicie panowie, że nie za dobrze - odparłam wciąż w szoku, wskazując na swoją lewą kostkę.
- No tak, my właśnie w tej sprawie - wtrącił pan Josh. - Twoi przyjaciele przekazali nam, że zdarzył ci się przykry wypadek i że nie możesz chodzić ani tańczyć przez kilka tygodni.
- To prawda - potwierdziłam smutno.
- Nie martw się - rzekł pokrzepiająco pan Mark. - Przyszliśmy tu, żeby cię odwiedzić i dodać ci otuchy, a nie smucić.
- No dobrze, to znaczy bardzo jestem panom wdzięczna, na prawdę, ale jak teraz dalej będziecie kręcić serial? - zapytałam z powątpiewaniem.
- Zrobimy tak - zaczął pan Josh - damy całej ekipie tydzień przerwy, w końcu należy wam się za tyle pracy przez ponad miesiąc. Po tygodniu wrócimy na plan, i nakręcimy wszystkie sceny bez twojego udziału, a kiedy wrócisz do nas - całą resztę. Co ty na to?
- Niezły plan, tylko, że ja nie wiem, ile dokładnie potrwa leczenie - przyznałam.
- W porządku. Dlatego przyszliśmy tutaj, żeby porozmawiać z twoim tatą i lekarzem, ale jak widzę - jesteśmy trochę za wcześnie - stwierdził pan Mark.
- Tak, mój tata jeszcze nie wrócił do kraju, a umówił się z moim lekarzem dopiero za dwie godziny.
- Nic nie szkodzi, i tak już dzisiaj wszystkich odwołaliśmy, więc możemy zostać tutaj aż do przyjazdu twojego taty - odpowiedział pan Josh. W tym momencie, jak na zawołanie do pokoju wbiegł tata, a zaraz za nim Angie.
- Córeczko! - wykrzyknął z ulgą i troską w oczach i przytulił mnie mocno. Angie stała z boku i uśmiechała się wzruszona. Po kilku minutach tata mnie puścił i dppiero etedy zauważył producentów.
- Zapraszam panów do mojego gabinetu, tam poczekamy na lekarza Violetty, napijemy się kawy i porozmawiamy chwilę - rzekł. Panowie wyszli i wtedy moja przyszła macocha usiadła obok mnie i mocno mnie uściskała. Obejrzała moją kostkę i opowiedziała mi o swoich wakacjach z ukochanym. Ciocia bardzo poprawiła mi humor. Postanowiła nawet upiec dla mnie pizzę, ale taką prawdziwie włoską, więc zadzwoniła po Francescę i Federico i zaprosiła ich do nas za dwie godziny. Tymczasem przyszedł doktor Buscariní, więc Angie wyszła się rozpakować. Ludmiła cały czas była ze mną i trzymała mnie za rękę podczas gdy doktor badał moją kostkę i stawiał diagnozę, w obecności mojego taty i producentów.
- Panie Germanie, pańska córka wczoraj po południu trafiła do mnie z urazem kostki. Była bardzo opuchnięta, więc byłem przekonany, że to skręcenie. Jednak Violetta ma niesamowite szczęście. Ona tylko nadwyrężyła sobie lewą kostkę, a opuchlizna powstała przy upadku. To dla tego tak bardzo bolała ją ta noga, bo była po prostu potłuczona. Tak na prawdę wystarczy tylko tydzień, góra dwa odpoczynku i delikatnych ćwiczeń i będzie mogła wrócić do pracy. Przepraszam, że wprowadziłem państwa w błąd, ale wyniki prześwietlenia przyszły dopiero godzinę temu.
Nie pamiętam, kiedy ostatnio tak się ucieszyłam. Po prostu byłam wniebowzięta. Krzyknęłam z radości i przytulałam wszystkich po kolei, także Angie, Olgę i Ramallo, którzy przybiegli tu gdy zaczęłam krzyczeć. Panowie producenci i tata śmiali się z radością i jednocześnie ulgą. A kiedy do naszego domu przyszli Włosi, upiekli nam najwspanialszą pizzę, jaką w życiu jadłam i wspólnie świętowaliśmy przy muzyce.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz