czwartek, 21 stycznia 2016

ROZDZIAŁ 28

DIEGO 

Zaczęło się już ściemniać i chciałem poszukać Violetty, żeby pójść na romantyczny spacer i takie tam. Ale nigdzie jej nie było. Zapytałem Olgę czy nie widziała mojej dziewczyny.
- Och, wydaje mi się, że skręcała w tamtą ścieżkę ale nie była samaaa - zaśpiewała wskazując mi ścieżkę prowadzącą do lasu. Szybko pobiegłem w tamtą stronę. Na pewno przyczepił się do niej ten laluś, przecież sama nie szwędałaby się po lesie wieczorami. Chyba go zabiję jeśli ją tknie.
Szukałem ich dość długo aż wreszcie dotarłem do małego mostku nad strumykiem. Zobaczyłem jak ten debil dobiera się do mojej dziewczyny, już prawie się całowali. Nie czekałem ani chwili dłużej i podbiegłem żeby ich rozdzielić.

VIOLETTA

- Łapy precz od mojej dziewczyny - usłyszałam nagle wściekły głos. Leon odsunął się i zobaczyłam jak Diego podbiega do nas z miną jakby chciał zabić Leona. Natychmiast wstałam i próbowałam dobiec do niego, zanim zrobi coś głupiego. Niestety, nie zdążyłam. Diego tak mocno przyłożył Leonowi, że ten zatoczył się do tyłu i stłukł kieliszek z szampanem. Przestraszyłam się i pojawiły mi się łzy w oczach. 
- Mówiłem ci żebyś się od niej odczepił - wysyczał przez zęby mój chłopak. Że co? On go straszył? Nie mogę w to uwierzyć. Jednak nie jest taki, za jakiego się podaje...
- Wyluzuj, my nic... - jąkał się Leon. Ale Diego go nie słuchał. Uderzył go jeszcze raz, tak, że chłopak miał cały siny policzek. 
- Diego przestań! - krzyczałam zrozpaczona. Podbiegłam do niego i złapałam go za ręce. - Przestań, słyszysz?!
- A ty nie mów mi co mam robić! - wykrzyknął wściekły. - Myślisz że wam daruję to że tak się tu zaszyliście w tajemnicy?! Chcesz ze mnie zrobić głupiego?! Przyznaj się co jeszcze tu robiliście zanim przyszedłem!
- Do niczego między nami nie doszło! - krzyczałam zła i przerażona. - On mi tylko wyznał swoje uczucia ale nawet mnie nie dotknął bo on nie tyka cudzych dziewczyn! On ma swój honor i ty też powinieneś mieć! Nie możesz go bić tylko za to że zabrał mnie na spacer!
- On chce mi cię zabrać - wykrzyknął w ogóle mnie nie słuchając. Zaczął się wyrywać i bałam się, że go nie utrzymam. 
- Leon! - krzyknęłam - Leon uciekaj!
Ale on mnie nie słuchał. Stał za mną gotowy do dalszej bijatyki. Byłam zrozpaczona. Nie miałam już pojęcia co mam robić. W końcu Diego się wyrwał i odepchnął mnie na bok. Zdążyłam tylko zobaczyć, jak Leon rozciął mu wargę zanim zalałam się łzami. Słyszałam, że Diego masakruje go jeszcze bardziej, ale nie miałam już siły by go powstrzymać. I wtedy stał się cud. Na polanę wbiegła Francesca, a za nią moi przyjaciele. Kiedy zobaczyli co się dzieje, Broduey, Federico, Maxi i Andres natychmiast podbiegli do chłopaków i nareszcie odciągnęli ich od siebie. Francesca z Camilą podbiegły do mnie i zaczęły wypytywać o wszystko. Nie miałam siły nic mówić, tylko szlochałam bez ustanku. 
- Szybko, dzwoń po karetkę - poleciła Tini Jorge'owi. Ten natychmiast zadzwonił i powiedział dokładnie co się stało.
- Karetka będzie tu za 5 minut, ale musimy wyjść z tego lasku bo nas nie znajdą - oznajmił Jorge. Powoli wstałam i trzymając Martinę i Francescę wyszłam z polanki. Reszta ludzi musiała trzymać Diego i Leona, tak, żeby osobno dotarli na polanę. Przez całą drogę płakałam i nie mogłam się uspokoić. Kiedy dotarliśmy na miejsce, karetka już czekała, razem z zaniepokojonymi członkami mojej rodziny. Na całe szczęście Mia już poszła i nie musiała mnie widzieć w takim stanie. 
Wsadzili Leona do karetki, a ponieważ Diego miał mniejsze obrażenia, poszedł do taksówki i razem z Jorge, który potrafił go uspokoić, pojechali do tego samego szpitala. Ja zostałam z przyjaciółkami, które podały mi herbatę, oraz wytłumaczyły dokładnie całe zajście mojej rodzinie. Wkrótce zdecydowaliśmy, że nic tu po nas, i wróciliśmy do domu.

*trzy dni później*

Za kilka dni wylatujemy do Los Angeles, a Leon dalej leży w szpitalu. Dziś zebrałam się na odwagę i postanowiłam go odwiedzić. Oczywiście zerwałam z Diego, nie chcę mieć z nim nic wspólnego po tym jak się zachował. Wszyscy dobrze wiedzą że ja nie toleruję takich bijatyk, a on miał to gdzieś, poza tym oskarżał mnie o niewierność i zastraszał Leona, czego absolutnie mu nie wybaczę. 
Ale nie chcę o tym myśleć. Kiedy już doszłam do siebie, ubrałam się w granatową bluzkę z krótkim rękawem i moje jeansowe szelki. Do tego założyłam granatowe baletki. Uczesałam włosy i razem z Martiną wsiadłam do taksówki. Dziewczyna wielokrotnie przepraszała mnie za zachowanie mojego byłego chłopaka, ale kiedy zobaczyła, że mam dość tego tematu, przestała. Teraz chciała zobaczyć, jak Leon się czuje bo sama bardzo go polubiła. 
Całą drogę do szpitala przesiedziałyśmy w milczeniu, co jakiś czas Martina wtrącała uwagi o pogodzie albo o moich butach. W końcu dojechałyśmy na miejsce. Zapłaciłam kierowcy i weszłyśmy do budynku. Pani z recepcji skierowała nas na 3 piętro, do sali numer 2. Wjechałyśmy windą i delikatnie zapukałyśmy do drzwi.
Kiedy weszłam do małego, jasnego pomieszczenia, ujrzałam biednego, zmęczonego Leona, który leżał z podbitym okiem, lekko spuchniętą twarzą i rozciętą wargą. Kiedy przyjrzałam mu się bliżej, zauważyłam, że ma rozcięty łuk brwiowy, oraz wiele szwów i strupów, które zapewne zdążyły się już nieco zagoić od tamtego feralnego dnia. Widać było, że chłopak przeszedł kilka operacji i cierpiał. Na szczęście był przytomny. Usiadłam na krześle obok łóżka i złapałam go za rękę.
- Hej - zaczęłam. W odpowiedzi zamruczał coś niezrozumiale.
- Nie musisz odpowiadać, przyszłam tylko zobaczyć jak się czujesz. Chyba nie dasz rady pojechać do Hollywood, co? Szkoda, bo bez ciebie to nie będzie to samo.
- Hej Leon - wtrąciła Tini - chciałam cię przeprosić za zachowanie Diego. Sama nie wiem, co mu odbiło, zwykle taki nie jest, no ale nie chcę was dołować. Chciałam ci tylko przekazać pozdrowienia od całej ekipy serialu i producentów. Trzymaj się. Do zobaczenia - rzuciła na pożegnanie i wyszła. Zostałam z nim sama. Nie wiedziałam, co mam robić. Było mi tak przykro z powodu tego, co się stało, że łzy zaczęły napłwać mi do oczu. Mimo to jednak starałam się uśmiechać.
- Nie płacz - wydukał Leon - zaśpiewaj mi coś.
Zamknęłam oczy i zaczęłam śpiewać naszą piosenkę, "Podemos" cały czas trzymając go za rękę. Oczywiście popłakałam się jak dziecko, ale nie mogę nic na to poradzić. Kiedy skończyłam otworzyłam oczy i pocałowałam Leona w policzek. 
Siedziałam przy nim cały dzień, karmiąc go, rozśmieszając, czuwając przy nim. W końcu jednak musiałam wracać do domu. Obiecałam mu, że odwiedzę go zaraz po przyjeździe z Los Angeles. Przed wyjazdem nie dam rady, bo lecimy tam już jutro. Zadzwonili do mnie producenci i poinformowali mnie o tym. Tak więc musiałam wracać aby się spakować. Na pożegnanie jeszcze raz pocałowałam go w policzek i wyszłam.

Następnego dnia wstałam około godziny 9:00. Szybko zjadłam śniadanie i zaczęłam się pakować. Angie i Ludmiła musiały mi pomóc, bo inaczej bym nie zdążyła. Tym razem do Hollywood lecę sama, ponieważ Angie i tata będą zajęci przygotowaniami do ślubu, który zbliża się wielkimi krokami. Z resztą, lecimy tam tylko na tydzień, bo nie mamy zbyt wiele do zrobienia. Promocja płyty i premiera nowego sezonu serialu, jedna sesja zdjęciowa i parę wywiadów - i to wszystko. Jedynym minusem tej podróży jest to, że będę musiała przebywać w towarzystwie Diego.
Było już po 14:00, kiedy skończyłam się pakować i zjadłam obiad. Pojechaliśmy na lotnisko, gdzie pożegnałam się z moją rodziną i przyjaciółmi. Kiedy już wszyscy poszli, zobaczyłam Martinę, Jorge i Diego idących w moją stronę. Przywitałam się z wszystkimi oprócz mojego byłego chłopaka i weszliśmy przez bramki do samolotu. Poprosiłam, żebym mogła siedzieć obok Tini, a ta na szczęście się zgodziła. Tym razem wyjątkowo podczas lotu nie zasnęłam, więc rozmawiałyśmy o wszystkim, unikając tematu chłopców i moich urodzin. Tak szybko minął nam lot.

Kiedy byliśmy już na miejscu poczułam przeszywający chłód. Tutaj o tej porze roku jest znacznie zimniej, niż w Argentynie. Na szczęście zabrałam ze sobą ciepły różowy polar i otuliłam się nim. Zabraliśmy swoje walizki i wsiedliśmy do czekającej już taksówki. Pojazd szybko zawiózł nas do hotelu. Pierwszy dzień mieliśmy wolny i mieliśmy czas na zameldowanie się i odpoczynek. Tym razem producenci wynajęli nam pokoje w tym samym hotelu, tak więc ja mieszkałam z Martiną, a chłopaki razem. 
Nasz pokój nieco różnił się od poprzedniego. Miał czerwone ściany i kremowy sufit. Na szafkach nocnych przy łóżkach stały małe, kremowe lampki. Z sufitu zwisała jedna, wielka lampa w kształcie kwiatu. Znajdował się tam również mały aneks kuchenny, łazienka z prysznicem i balkon. Niemal całą podłogę pokrywał miękki, zielony dywan. Meble, czyli wielka szafa, komoda, dwa fotele i dwa łóżka, oraz stolik, cztery krzesła i szafki w kuchni wykonane były z jasnego drewna. Na łóżkach i fotelach leżały brzoskwiniowe i czerwone poduszki. Nie ma co, jednak ci ludzie znają się na wystrojach wnętrz. Bardzo spodobał nam się ten pokój.
Rozpakowałyśmy swoje ubrania i kosmetyki oraz różne drobiazgi, takie jak zdjęcia, lusterka, misiaczki i inne takie. Byłyśmy zmęczone, więc od razu wyjęłam naleśniki Olgi i odgrzałam je na patelni. W tym czasie Tini nakryła do stołu i nalała nam soku. Ze smakiem zjadłyśmy posiłek.
- Która to godzina? - zapytała Martina. Spojrzałam na zegarek.
- Dopiero 15:00. Te strefy czasowe są okropne.
- To prawda. Co ty na to, żeby pójść po jakieś dobre jedzenie?
- Może później, obiecałam zadzwonić do domu kiedy wylądujemy.
- Masz rację, ja też to zrobię. 
Wybrałam numer i zadzwoniłam. Tata natychmiast odebrał.
- Jak się masz kochanie?
- Bardzo dobrze, mamy wspaniały pokój i mamy dzisiaj dzień wolny, zjadłyśmy naleśniki Olgi i teraz odpoczywamy. A wy co robicie?
- Nic takiego, ja, Angie i Ramallo szukamy sali na ślub, Ludmiła wyszła gdzieś z Nati a Olga kazała się zapytać czy smakuje ci jedzenie.
- Tak i to bardzo - uśmiechnęłam się. Kochana Olga. - Przekaż wszystkim że was kocham, Ludmile i Nati też.
- Dobrze dobrze, ale ty uważaj tam na siebie, z kim masz pokój, jak się czujesz, jakie plany na jutro?
- Tato spokojnie. Mam pokój z Martiną, czuję się bardzo dobrze, za godzinę idziemy na zakupy i może trochę pozwiedzamy. Jutro o 10:00 mamy spotkanie w wytwórni, a pojutrze promocję płyty i nowego sezonu. 
- No dobrze, uważaj na siebie i baw się dobrze. Kocham cię.
- Ja ciebie też. Wszystkich was kocham najmocniej i przesyłam wielkiego buziaka.
Rozłączyliśmy się i opadłam na łóżko. Chwilę tak leżałam zanim Martina przyszła i oznajmiła, że pora iść na zakupy. Ubrałam się cieplej: założyłam szare jeansy i gruby, czerwony sweter obszyty srebrną nitką. Do tego włożyłam czerwone buty na niewysokim obcasie i uczesałam włosy. 
- Wow, wyglądasz nieziemsko! - zachwyciła się Martina. Zaśmiałam się.
- Dziękuję, ty także - odpowiedziałam zgodnie z prawdą. Ubrała się w jasne jeansy i jasnozielony sweter we wzroki przypominające małe cukierki oraz białe adidasy. 
- Chłopcy idą z nami? - zapytałam.
-Nie. Byłam u nich i powiedziałam, że to babskie wyjście. Oni mieli iść do salonu gier.
- W porządku, no to chodźmy -  odparłam i wyszłyśmy z budynku.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz