piątek, 25 września 2015

ROZDZIAŁ 14

Idę samotnie ulicą Los Angeles. Jestem zagubiona, nie mam pojęcia w jakim miejscu się znajduję. Wokół mnie idzie mnóstwo obcych ludzi, wszyscy biegną jakby się gdzieś spieszyli. Zaczynam się bać, ponieważ nie wiem, która godzina, gdzie jestem, ani gdzie jest dom. Bolą mnie już nogi i zaczynam widzieć niewyraźnie. Nagle wpadam na kogoś, kto pachnie kwiatami. Zaraz, kwiatami? To jakieś dziwne...Coraz niewyraźniej widzę osobę, ale zdążyłam jeszcze podnieść głowę. To Leon? Co on tutaj robi? Delikatnie łapie mnie za rękę, gładzi po policzku i mówi: nie bój się, chodź ze mną. Chcę go pocałować ale obraz się rozmywa, a woń kwiatów sprawia, że kręci mi się w głowie. 

Otwieram zaspana oczy i rozglądam się niepewnie. Jestem bezpieczna, w swoim pokoju. Z otwartego okna wieje wiatr. To stąd wziął się ten zapach. W aneksie kuchennym Angie przygotowuje śniadanie nucąc coś pod nosem. Ah, więc Leon tylko mi się śnił. Co za ulga! Już się bałam, że mnie pocałuje. Wstaję i się ubieram, wciąż czując się dziwnie niepewnie po tym śnie.
- No witaj kochana - wita mnie ciocia. - Jak ci się spało?
- Dobrze - odpowiadam. - Co jemy?
- Przygotowałam ci mrożony jogurt z owocami - stawia przede mną szklankę.
- Dzięki - odpowiadam i zaczynam pić.
- Dobrze się czujesz? - pyta zatroskana.
- Tak, tak - uspokajam ją. Kiedy kończę śniadanie zakładam brzoskwiniową sukienkę w kwiatki i cudowne czarne szpilki. Siadam przy toaletce i robię perfekcyjny makijaż. Włosy rozpuszczam, zaplatam tylko pasemko z tyłu i zapinam, tak że zaczyna się z lewej, a kończy z prawej strony. Po chwili jestem już gotowa i razem z ciocią kierujemy się do samochodu przed hotelem. Tam już czekają nasi znajomi. Zajmuję miejsce przy oknie obok Tini i witam się z wszystkimi.
Na miejsce musimy jechać dość długo, więc wyjmuję telefon i esemesuję do rodziny i do przyjaciółek z informacją o naszych dzisiejszych planach i z podrowieniami.
- Denerwujesz się? - pyta mnie Tini.
- Troszkę, głównie dlatego, że nie wiem, jak to będzie wyglądać. No wiesz, to będzie mój kolejny "pierwszy raz".
- Spokojnie, wszystko pójdzie dobrze - uspokaja mnie. - Ja też nigdy w czymś takim nie uczestniczyłam, dlatego przejdziemy przez to razem, okej?
- Okej - odpowiadam z wdzięcznym uśmiechem. Resztę podróży spędzamy na dyskusjach o konferencji, oraz na śpiewaniu "Euforii".

W końcu dotarliśmy do Hollywood Club, gdzie ma się odbyć konferencja. Dostaliśmy informację, że dziennikarze już czekają, więc nie mamy czasu na rozgrzanie głosu. Dobrze, że śpiewaliśmy w samochodzie. Wchodzimy do wielkiej sali, z mnóstwem krzeseł wypełnionych dziennikarzami i fanami. Na przeciwko nich jest baner z reklamą naszej płyty, a przed nim stoi długi stół pokryty czerwinym obrusem z sześcioma krzesłami. Najpierw dziennikarze proszą nas o zdjęcia, więc ustawiamy się przed banerem i pozujemy przez parę chwil. Kiedy tak uśmiecham się do obiektywów zauważam małą, płaczącą dziewczynkę. Zastanawiam się, co jej jest.
- Mogę porozmawiać z tą dziewczynką? - pytam pana Josha.
- Nie teraz, zaraz zacznie się wywiad.
Robi mi się przykro ponieważ chcę wiedzieć, co jej jest. Jednak muszę posłusznie usiąść za stołem, uśmiechać się i odpowiadać na pytania tak, jak mi kazali.

Po godzinie przyszedł wreszcie czas na rozmowę z fanami. Od razu wstałam i podeszłam do tej małej blondyneczki w warkoczykach. Uśmiechnęłam się do niej ciepło i zapytałam:
- Cześć, jestem Violetta. A ty jak masz na imię?
Mała nie odpowiedziała, ale ja się nie poddaję.
- Powiesz mi, dlaczego płaczesz? - proszę. Wtedy dziewczynka wykrzyknęła po hiszpańsku:
- Violetta! To na prawdę ty! - i rzuciła mi się na szyję. Zaśmiałam się i odwzajemniłam uścisk. Wzięłam ją na ręce i usiadłam na swoim miejscu za stołem.
- A teraz mi powiesz, jak masz na imię?
- Mia - zachlipała dziewczynka.
- Dlaczego płaczesz, kochanie?
- Bo moje marzenie właśnie się spełnia.
Bardzo mnie to wzruszyło. Uśmiechnęłam się ze łzami w oczach i pocałowałam Mię w czoło.
- Wiesz co, jesteś taka śliczna, że musimy sobie zrobić zdjęcie, dobra? - pytam. Mała kiwa głową a ja wyciągam telefon. Pstrykam kilka fotek i chowam go spowrotem. Widzę, że dziennikarze także nas fotografują. Bawię się warkoczykami dziewczynki i zauważam, że się już rozpadają. Pożyczam od Martiny szczotkę i rozczesuję włosy małej, a następnie zaplatam jej dwa francuskie warkoczyki. Wygląda teraz tak słodziutko!
- Pora zaśpiewać! - krzyczy pan Mark. Wpadam na pewien pomysł.
- Chcesz zaśpiewać z nami? - pytam dziewczynkę. Kiwa główką, więc biorę mikrofon do ręki i chwytam ją za rękę. Śpiewamy Euforię z moimi przyjaciółmi a w ostatnim refrenie kucam przy małej i przystawiam do niej mikrofon. Mia tak ślicznie zaśpiewała. Przytulam ją i całuję na koniec.
Mnie mało kto tutaj zna, więc nikt nie podchodzi do mnie po zdjęcie czy autograf. Dzięki temu mogę dłużej rozmawiać z Mią. W pewnym momencie podeszła do mnie kobieta.
- Witaj Violetto, czy mogłabyś podpisać to zdjęcie dla Mii? - zapytała mnie. Pewnie to jej mama.
- Oczywiście - odpowiedziałam z uśmiechem. Złożyłam podpis na moim zdjęciu z uśmiechem i podałam je kobiecie. Zauważyłam, że jest jakby trochę zmęczona, przygaszona, smutna. Może ma ciężką pracę albo po prostu zły dzień.
- Kochani, zapraszam was na obiad do knajpki Just Yummy - ogłasza pan Josh. Zbieramy się do wyjścia, ale mała nie chce mnie puścić. Pytam więc:
- Czy Mia może pójść z nami?
- A czy jej opiekunowie się na to zgodzą? - odpowiada pytaniem na pytanie pan Josh. Odwracam się w stronę kobiety.
- Nie będę mogła po nią przyjechać.
- Odwieziemy ją, proszę mi tylko podać adres.
- No dobrze - kobieta na szczęście się zgadza i podaje mi adres. Szczęśliwa biorę małą na ręce, żegnam się z panią i idę za przyjaciółmi. Przechodzimy spacerkiem do knajpki, tam jemy pyszny posiłek na powietrzu. W pewnej chwili przysiadł się do nas mój chłopak. Zaprzyjaźnił się z Mią, a ja poprosiłam Martinę, żeby zrobiła nam zdjęcie. Wyszło wspaniale, więc od razu wrzuciłam je na moje konto na Instagramie i ustawiłam jako ikonkę. Dodałam podpis: "Jeden uśmiech może zmienić wiele" i schowałam telefon.
- Ile masz lat? - zapytałam dziewczynkę.
- Siedem - odpowiedziała pijąc sok.
- No więc co chciałabyś porobić?
- Chce być z tobą cały czas i tyle wystarczy - odpowiada mała. Zakręciły mi się łzy w oczach i ponownie ją pocałowałam uradowana.
Na koniec dnia chcieliśmy się przejść ulicami miasta. Trzymałam małą za rękę i pokazaywałam jej to, co zwracało moją uwagę. Przechodziłyśmy obok sklepu z zabawkami, a ona przykleiła nosek do szyby wpatrując się w różowego, puchatego króliczka.
- Podoba ci się? - zapytałam.
- Mhm.
- Chodź - pociągnęłam ją za rękę i podeszłam do kasy.
- Przepraszam - zaczepiłam kasjerkę - chciałabym kupić tego króliczka.
- Kosztuje 7 dolarów - odpowiedziała. Zapłaciłam więc i podałam dziewczynce zabawkę. Ona się tak bardzo ucieszyła, że nazwała króliczka moim imieniem i rzuciła mi się na szyję. Jestem szczęśliwa, że uszczęśliwiłam kogoś innego.
Zaczęło się już ściemniać, więc musieliśmy odprowadzić Mię do domu. Na pożegnanie pocałowałam ją w policzek i obiecałam, że jeszcze kiedyś się spotkamy. Z niechęcią pozwoliłam jej odejść do starego, zniszczonego domku, ale jak widać nie ma lepszych warunków ani pieniędzy na nie. To smutne.
Wracaliśmy samochodem, a ja wciąż siedziałam smutna i zamyślona. Wysadzili mnie przed hotelem, ale postanowiłam się jeszcze kawałek przejść. Przekazałam cioci klucze do pokoju, wzięłam od niej ciepły, czarny sweter i ruszyłam samotnie ulicą.
Dręczy mnie świadomość, że niektórzy ludzie muszą żyć w takich warunkach jak Mia. To pewnie dlatego jej mama była taka przygnębiona. Myśl, że nie możesz zapewnić dziecku tego, czego by chciało musi być straszna. Cieszę się, że mogłam chociaż dzisiaj przyczynić się do jej uśmiechu. Takie wieczorne, samotne spacery zawsze dobrze wpływają na moje samopoczucie. Zastanawiam się, co zrobić, aby ludziom takim jak Mia i jej rodzina żyło się lepiej. Może by napisać jakąś piosenkę? To dobry plan. Na pewno coś wymyślę, ale teraz czas już wracać. No tak, tylko...gdzie ja jestem? Nie poznaję zupełnie tej ulicy. No pięknie. Zgubiłam się! I to na dodatek w nocy! To tak jak w moim śnie. Odwracam się i staram się złapać jakąś taksówkę, choć wątpię aby starczyło mi pieniędzy na dojazd. Ale nie udaje mi się, ponieważ zawsze ktoś jest ode mnie szybszy. W końcu się poddaję i odwracam się, chcąc usiąść i odpocząć. W tym momencie wpadam na kogoś z taką siłą, że oboje upadamy. No super, wpadłam na chłopaka, i to jeszcze ładnie pachnącego. Zaraz....ja skądś znam ten zapach...Chłopak pomaga mi wstać. Podnoszę głowę i dukam:
- Przepra...szam...
On zdjemuje kaptur i moim oczom ukazuje się...
- Leon?! 

wtorek, 22 września 2015

ROZDZIAŁ 13

Obudziłam się o późnej godzinie. Długo leżałam w łóżku wspominając wczorajszy wieczór. Jak mi przykro, że to już tylko wspomnienie. Nie mogłam się zebrać do kupy. Już wieczorem wracam do Hollywood aby kontynuować swoją nową przygodę. Jednak ten dzień zapamiętam jako jeden z najlepszych w moim życiu.
W końcu wzięłam się w garść i wstałam. Otworzyłam okno, ale brakowało mi tego zapachu kwiatów, ponieważ Olga nie sadzi ich pod moim oknem. Narzuciłam szlafrok i podreptałam do pokoju siostry. Zobaczymy, jak ona to znosi i jak się w ogóle czuje.
- Ludmiła? Nie śpisz? - zapytałam przez uchylone drzwi.
- Nie, wejdź - odpowiedziała zduszonym głosem. Pewnie jej też jest przykro, że to koniec tego etapu w naszym życiu. Ale postanowiłam o tym nie rozmawiać.
- Jak się czujesz? - zapytałam.
- Jakoś, jadłaś już? - odpowiedziała pytaniem na pytanie.
- Nie, zjemy razem? - dziewczyna pokiwała głową. - Wiesz w ogóle która godzina? - zapytała. Zerknęłam na jej telefon.
- Piętnaście po pierwszej.
- Wow, trochę późno. A przecież dzisiaj odjeżdżasz - stwierdziła smutno. - Chodźmy na obiad i spędźmy ten dzień razem.
Zgodziłam się i zeszłyśmy na dół. Tam powitał nas mój tato siedząc przy stole i czytając gazetę.
- Spójrzcie, kogo my tu mamy! - wymachuje mi przed nosem gazetą. Biorę do ręki i niedowierzam w to co widzę na okładce.
- "Utalentowana Violetta wzniosła do gwiazd Argentyńską publiczność" - czytam wielki napis który widnieje tuż obok mojego zdjęcia z koncertu, na którym płaczę podczas "Descubri".
- Woow, siostrzyczko! - wykrzyknęła Ludmiła. - Gratulacje! Twoja pierwsza okładka! I przypuszczam, że nie ostatnia! Nie wiedziałam że prasa też tam była!
Nie wiem co powiedzieć, tylko stoję z otwartymi ustami i wpatruję się w gazetę.
- Przeczytaj! - prosi Angie, która siedzi obok taty popijając kawę. Siadam na swoim miejscu, a obok mnie zaciekawiona siostra i czytam drżącym głosem pierwszy w dziejach artykuł o mnie.
- Wczorajsza arena w Buenos Aires w magiczny spodób wzniosła się do gwiazd, a wszystko za sprawą utalentowanej Violetty Castio i jej przyjaciół ze Studio On Beat. Wypełnili 30 tysięcy miejsc aby po raz ostatni zagrać dla swoich fanów. Fantastyczny repertuar udoskonalony układami tanecznymi, zabawnymi czy też miłosnymi scenkami i przede wszystkim wielkimi emocjami oraz zaangażowanie widzów - to wszystko złożyło się na jeden z najlepszych koncertów w życiu artystów, fanów oraz areny, która nie gościła dotąd tak wspaniałych artystów.
Skończyłam czytać i oglądać spektakularne zdjęcia z wczorajszego pokazu. Znów poleciały mi łzy z oczu.
- Oj, no nie płacz - tuli mnie Olga która stała za moimi plecami. Cała rodzinka przytula się ze mną i gratuluje mi pierwszej recenzji i wspaniałego występu.
- Dziękuję wam bardzo - szlocham. Próbuję się ogarnąć. Przyszedł Federico i on także pogratulował mi recenzji, a ja przypomniałam że to przecież także o nich piszą redaktorzy.
- To może uczcimy sukces i wpadniemy razem do kawiarni w parku? - zaproponował chłopak mojej siostry. Wszyscy przystaliśmy na ten pomysł a mi bardzo spodobała się perspektywa spędzenia ostatniego dnia w Argentynie z rodziną. Pobiegłyśmy z Ludmiłą na górę i przebrałyśmy się. Ja wybrałam cienką, delikatną koszulkę w kolorze pudrowego różu i spódniczkę w nieco mocniejszym odcieniu. Założyłam moje ukochane szare koturny i kolczyki - perełki, włosy rozpuściłam i zrobiłam delikatny makijaż. Zobaczyłam Ludmiłę w delikatnym makijażu, włosach związanych w koczek, różowych obcasach i pięknej malinowej sukience.
- Gotowa? - pyta z uśmiechem.
- Gotowa - odpowiadam i łapię ją za rękę.

Wraz z rodziną siedzimy w przeuroczej altance w naszym ulubionym parku i jemy lody. Dołączyli do nas także Francesca i Camila ze swoimi chłopakami. Z Tini, Diego i Jorgem umówiłam się dopiero na lotnisku, pobieważ oni także chcą być teraz z najbliższymi.
- Ile jeszcze będziesz w Los Angeles? - zapytał mnie Broduey.
- Cóż, mamy do nagrania jeszcze jeden klip, no i będziemy musieli wziąć udział w promocji płyty. Producenci dzwonili do mnie, że chcą dodać do playlisty jeszcze moją nową piosenkę, także trzeba doliczyć jeden dzień na jej nagranie. Nie wiem ile to wszystko potrwa.
- Co zamierzasz robić potem? - zapytał Diego.
- Szczerze mówiąc, jeszcze nie wiem, nie zastanawiałam się nad tym. Po promocji płyty pewnie wrócę do Buenos Aires i może zrobię sobie małe wakacje. Dużo ostatnio robię. Nie mam jeszcze planów.
Po krótkiej rozmowie dowiedziałam się, że Diego jedzie razem z Fran do Włoch na krótkie wakacje. Moja siostra razem ze swoim chłopakiem również chcą się tam wybrać, a Camila leci do Brodueya do Brazylii. No pięknie, każdy z nas w innym kraju.
Zrobiło się późno, więc pożegnałam przyjaciół i poszłam do domu aby się pakować. Za dwie godziny odlatuje mój samolot.

Już spakowana schodzę na dół, aby pożegnać się z domownikami. Tym razem Angie chciała pojechać ze mną, więc się zgodziłam. Przynajmniej będę miała kogoś w pokoju. Tata także chciał jechać, ale ze względów zdrowotnych lekarz zakazał mu latać samolotami jeszcze przez przynajmniej miesiąc od wypadku (około dwa tygodnie w obecnym momencie). Jako pierwsza żegnam się z Olgą.
- Mój pączusiu - łka kobieta - jesteś taka dzielna. Powodzenia w tym Hollywood, rób co musisz i jak najprędzej do nas wracaj. Masz tu ciasto na drogę. Do torby spakowałam ci jeszcze kilka pyszności. No, to powodzenia. Będę tęsknić - na koniec przytula mnie i całuje.
- Ja także, nawet nie wiesz jak bardzo. Nikt nie gotuje lepiej niż ty - odpowiadam z uśmiechem i wychodzę z domu. Wsiadam do auta razem z Ramallo, który kieruje, tatą z przodu, Angie i Ludmiłą obok mnie. Podjeżdżamy na lotnisko na 45 minut przed odlotem. Tam Ramallo wypakowuje bagaże a ja odnajduję swoich przyjaciół i jeszcze raz ich wszystkich przedstawiam.
- Kochani, znacie już mojego tatę i Angie. To jest Ramallo, najlepszy przyjaciel taty. Wszyscy uważamy go za członka rodziny. Ramallo, poznaj moich przyjaciół, to jest Martina, Jorge a to Diego, mój chłopak.
Kiedy wypowiadałam te słowa tata lekko się skrzywił, ale jak widać postanowił to zaakceptować.
- Pasażerowie lotu 7453 proszeni są o udanie się do hali odlotów - słyszymy głos w głośnikach. Żegnam się z Ramallo, tatą i siostrą. Obiecuję im, że wrócę jak najszybciej i że będziemy się często kontaktować. Razem z ciocią i przyjaciółmi kieruję się w stronę bramek. Po kilku kontrolach znajdujemy się już w samolocie. Zajmujemy miejsca w pierwszej klasie, ja ponownie siedzę przy oknie razem z Martiną i Angie, a chłopcy siedzą za nami. Pani z obsługi podaje nam pyszne orzeszki i zimny sok, a my rozmawiamy i opowiadamy cioci o Hollywood, podekscytowani nowymi wyznaniami i delektujemy się lotem. Wkrótce zasypiam.

- Kochanie, wstawaj - czuję jak ktoś gładzi mnie po policzku. Powoli i niechętnie otwieram oczy i widzę, że na miejscu cioci siedzi Diego i stara się mnie obudzić.
- Za chwilę podchodzimy do lądowania - oznajmia chłopak i całuje mnie w czoło. Poprawiam się na siedzeniu i rozglądam. Tini grzebie w torbie, a Jorge z tyłu sprząta puste kubki po coli. Zwijam koc i podaję go pani z obsługi.
- Gdzie Angie? - pytam zdezorientowana Diego.
- Spokojnie, wyszła tylko do toalety - uspokaja mnie chłopak. Uśmiecham się do niego promiennie i całuję w policzek. Po chwili ciocia wraca i wszyscy pakujemy swoje bagaże podręczne.
- Jak ci minął lot? - zapytała Angie.
- Dobrze, właściwie cały przespałam, a tobie?
- Również, nie mogę się już doczekać żeby zobaczyć twoje miejsca pracy.
- Pokażemy ci wszystko, ale ponieważ jest już ciemna noc, pozwiedzamy jutro - powiedziałam. Rzeczywiście, jest już po 21:00 i mam tylko ochotę iść do hotelu.

Pół godziny później siedzimy już w taksówce i jedziemy do hotelu. Jako że hotel przyjaciół jest pierwszy na naszej drodze, najpierw wysiadają oni. Ponieważ do naszego hotelu jest stąd zaledwie 10 minut drogi, postanowiłyśmy razem przejść ten kawałek. Przy okazji pokażę jej trochę miasta.
- Wow, jak tu ślicznie! - zachwyca się kobieta. I ma rację. Wszędzie jest pełno latarni i lampionów, które rozświetlają ulice złotym i różowym blaskiem. Fontanne podświetlone kolorowymi blaskami pluskają ciepłą wodą na wszystkie strony. W powietrzu czuć zapach pochodzący z restauracji. Jest ciepło i wieje lekki wietrzyk. Innymi słowy - wieczór doskonały.
Zrobiłyśmy sobie mnóstwo zdjęć zanim dotarłyśmy do hotelu. Angie będzie mieszkać w pokoju razem ze mną. Kiedy otworzyłam drzwi kobieta zachwyciła się pokojem, a ja postanowiłam rozpakować bagaż i przygotować się na jutro.
Kiedy ciocia się rozpakowała i wzięła prysznic, usiadła razem ze mną i cierpliwie słuchała, jak ćwiczę na gitarze. Podpowiadała mi, co powinnam zmienić. Po wspólnych ćwiczeniach, kiedy wreszcie osiągnęłam wymarzony efekt, poszłyśmy spać.

Następnego ranka obudziłam się wyspana i wypoczęta. Dziś spotykamy się ponownie w naszym studiu, co prawda moi przyjaciele mogą mieć dzień wolny, ale chcą być ze mną i mnie wspierać. Szybko się ubrałam w turkusową sukienkę z różowymi obszyciami i moje szare koturny. Założyłam kolczyki - perełki i zaczęłam się malować. W tym czasie moja ciocia ubierała się i odpisywała na wiadomości od taty. Zrobiłam delikatny makijaż i rozczesałam włosy. Angie związała je w luźnego kłosa. Zapakowałam do torebki telefon, szminkę, puder z lusterkiem i portfel, a w rękę chwyciłam nuty do mojej piosenki. Wyszłyśmy z hotelu trochę wcześniej, żebym mogła pokazać Angie tą śliczną kwiaciarnię, najlepsze reastauracje, pizzerie i kawiarnie oraz najpiękniejsze miejsca, jakie udało mi się odwiedzić. Po krótkin czasie spotkaliśmy moich przyjaciół i mojego ukochanego, więc dalszą drogę przebyliśmy wspólnie.
Dotarliśmy do wytwórni akurat na 11:00. W patio przywitał nas pan Mark.
- Violetta, moja gwiazda! - wykrzyknął. Oczywiście się zawstydziłam. Nie uważam się za jakąś tam gwiazdę.
- Martina! Jorge! Diego! - wykrzykiwał po kolei ich imiona i uścisnął każdego z nich. Potem spojrzał pytająco na Angie, na co ja wyjaśniłam:
- To jest moja ciocia Angeles, chciała towarzyszyć mi w Los Angeles.
Pan Mark przywitał ją ciepło i zaprosił na górę. Pokazałam cioci miejsce, w którym mam nagrywać. Ona zadowolona usiadła za szybą wraz z moimi bliskimi i producentami. Ponownie założyłam słuchawki i zaczęłam śpiewać.
Poczułam się magicznie. Ta piosenka ma tak piękne przesłanie. Szczególnie ją kocham od wczorajszego koncertu.
Musieliśmy powtórzyć parę rszy, aby wyszło idealnie. Po około godzinie skończyliśmy nagrywać.
- Doskonale - pochwalił pan Mark - jestem zadowolony, że tak szybko i dobrze nam poszło. Teraz pojedziemy w pewne miejsce, aby nagrać klip do waszego duetu - wskazał na mnie i Diego. - Mamy dla ciebie jeszcze jedną dobrą wiadomość, Violetto. Nagraliśmy twój występ na koncercie w Argentynie i dołączymy to do klipu, jako fragment solówki i twej kariery.
Ucieszyłam się jak dziecko. To kolejny ważny krok w rozwoju mojej kariery. Piszcząc, rzuciłam się Diego na szyję. On się zaśmiał i mnie przytulił.

Po obiedzie w restauracji pojechaliśmy do pięknego ogrodu botanicznego, z mnóstwem kwiatów i zachwycających zwierząt. Ja i Diego zostaliśmy w swoich ubraniach. Uzyskaliśmy pozwolenie na kręcenie tutaj. Ekipa techniczna rozstawiała sprzęt na polance pełnej kwiatów.
- Podoba ci się? - zapytał mnie Diego podchodząc od tyłu i dając mi całusa w szyję.
- Raj! - wykrzyknęłam zachwycona. Chłopak zerwał dla mnie różową różę i wpiął mi ją we włosy. Przygryzłam lekko wargę i pocałowałam go w policzek.
- No dobrze, chodźcie tutaj! - krzyknął Josh. - Opowiem wam jak to ma wyglądać. Violetta, biegasz po ogrodzie niczym Ewa w raju. Wtedy Diego próbuje cię złapać a w końcu mu się udaje i wtedy jest ten blues w piosence. I pamiętajcie, że przez cały czas śpiewacie.
Spodobała mi się ta koncepcja. Szybko poprawiam makijaż i staję pośród kwiatów.
Z głośników płynie muzyka a my udajemy, że śpiewamy. Bawię się wspaniale. Diego bierze mnie w ramiona i tańczymy. Uśmiecham się do niego przez cały czas. Na koniec przyciska mnie do siebie i mocno, długo, namiętnie całuje.
- No dobra, już wystarczy, gołąbeczki! - krzyczy Josh a my z niechęcią odrywamy się od siebie.
- Wszystko wyszło tak jak chcieliśmy. Resztę dnia i jutro poświęcimy na przeróbki. Za dwa dni spotykamy się na przedpromocji płyty. Weźmiecie udział w konferencji prasowej, na której każdy z was udzieli szybkiego wywiadu, krótkiej sesji zdjęciowej i zaśpiewacie jedną piosenkę z krążka. Wybór należy do was, ale proponujemy wam zaśpiewać Euforię.
Zgodziliśmy się chętnie, ponieważ wszyscy lubimy tą piosenkę.
- Na dziś jesteście wolni - uśmiechnął się Josh. - jutro po południu spotkacie się ze stylistką, która wybierze dla was stroje na przedpromocję. A teraz bawcie się dobrze.
Jestem taka podekscytowana! Ostatnio w moim życiu wszystko dzieje się tak szybko! Ledwo co zagrałam pożegnalny koncert z przyjaciółmi, a już za chwilę wydam płytę z solowym utworem!!

Spacerujemy po mieście. Pokazaliśmy już Angie najciekawsze miejsca, robiąc przy tym milion zdjęć i filmików. Weszliśmy na nieznaną nam dotąd ulicę, na której znajduje się wesołe miasteczko. Jak dotąd podczas pobytu w Hollywood miałam tylko jeden wolny dzień, podczas którego leniuchowałam na maxa w hotelowym pokoju. Dlatego teraz zaproponowałam przyjaciołom, aby wejść do lunaparku i trochę poszaleć. Wszyscy przyjęli ten pomysł z entuzjazmem i podeszliśmy do kasy, żeby zakupić bilety.
Wykupiliśmy pakiet na wszystkie atrakcje.
- To gdzie najpierw idziemy? - zapytałam.
- Słuchaj kochanie, ja pójdę na kawę i zadzwonię do domu, a wy się bawcie - odpowiada mi Angie.
- No dobrze, pa - odparłam i dałam jej buziaka.
- Patrzcie! - krzyknęła Martina. Spojrzeliśmy w kierunku, który pokazywała i zobaczyliśmy wielki "statek piracki". Zabawa polegała na tym, że był on zamontowany na wielkiej dźwigni, która bujała nim w górę i w dół. Coś podobnego do kamikaze, ale na to wolę nie wchodzić, bo zawsze jest mi niedobrze.
- Super! Chodźmy! - wykrzyknęłam.
- Jesteście szalone - Diego śmiejąc się złapał mnie za rękę i ruszyliśmy w kierunku atrakcji.
Musieliśmy trochę czekać aż swój "rejs" skończy pierwsza grupa. Wtedy chudy, niski pan wpuścił nas i zajęliśmy miejsca na samym końcu. O rany, aż się boję co to będzie! Pozostali pasażerowie wsiedli i statek powoli ruszył. Kołysał się coraz mocniej i coraz wyżej, aż wreszcie osiągnął pełnię mocy. Gdy wjeżdżaliśmy na samą górę a potem spadaliśmy, miałam wrażenie, konstrukcja zaraz się urwie i spadniemy. Raz zamykałam oczy, ale było jeszcze gorzej, więc mocno trzymałam się Diego i razem z Tini cały czas piszczałam.
Po tym byliśmy jeszcze między innymi na karuzelach, kolejce górskiej, diabelskim kole, gokardach, w domu strachu, w tunelu miłości aż wreszcie, już o zmroku odnaleźliśmy Angie w kawiarence przy bramie. Zamówiliśmy sobie lody i razem wróciliśmy do hoteli. Długo gadałam z ciocią zanim zasnęłam. Ale nie przejmuję się tym, jutro mogę spać ile chcę!

Kiedy otworzyłam oczy poczułam silny zapach grzanek, które tak uwielbiam. To moja kochana cioteczka zrobiła mi śniadanko. Jak miło, po raz pierwszy coś takiego na mnie czekało odkąd tu przybyłam. Wstałam i otworzyłam okno, aby nacieszyć się wonią kwiatów. Podeszłam do stołu i zauważyłam małą kartrczkę z napisem "wyszłam na zakupy, niedługo wrócę. Buziaki, Angie". A więc już jadła. Czyli mogę zjeść wszystko, świetnie. Złapałam trzy grzanki i przystawiłam sobie krzesło do okna. Jadłam wdychając zapach kwiatów i oglądając piękny krajobraz. Zastanawiam się, która jest w ogóle godzina, ale nie chce mi się wstawać, żeby to sprawdzić. Popijam łyk soku i rozmyślam, jakie stroje dostaniemy na tę konferencję. Mam tylko nadzieję, że nie będzie jakiś masakrycznie wysokich obcasów, nie przeżyłabym.
Płyta wychodzi za dwa dni, ale my w tym czasie będziemy już w Buenos Aires. Tam promocja płyty odbędzie się tydzień później. Pojawimy się na podpisywaniu płyt właśnie w Argentynie, już nie mogę się doczekać, żeby znów zobaczyć swoje fanki.
W pewnym momencie słyszę pukanie do drzwi. To nie Angie, przecież ona ma klucze. Otwieram drzwi w samej piżamie i moim oczom ukazuje się Diego.
- Eeemm..cześć - uśmiecha się zaskoczony.
- No nie, czemu ty zawsze znajdujesz mnie nie ubraną - śmieję się i zapraszam go do środka.
- Przepraszam, myślałem że już dawno wstałaś - tłumaczy się.
- Cóż, jestem śpiochem - odpowiadam - a tak w ogóle to która jest godzina?
- Dwadzieścia po pierwszej.
- Ah, to i tak nic na moje możliwości - żartuję i zakładam sweter, ale szybko go zdejmuję bo jest mi gorąco.
- Chciałem zabrać cię na spacer, ale jak widzę nie jesteś gotowa - odpowiada.
- Ojej, tylko trochę się ogarnę i możemy iść - uśmiecham się. Chłopak wychodzi z pokoju a ja szybko się przebieram i pozwalam mu patrzeć, jak się maluję.
- Po co to robisz? - pyta nagle.
- Makijaż? - pytam malując rzęsy.
- No tak.
- Żeby lepiej wyglądać, a co?
- Ale ty i tak wyglądasz pięknie - podchodzi od tyłu i całuje mnie w szyję. Uśmiecham się i przygryzam wargę, a wtedy znienacka do pokoju wpada Angie. Odrywamy się od siebie zaskoczeni.
- Angie, już...jesteś - mówię speszona. Ona stoi z lekko zdezorientowaną miną i w tym momencie Diego zaczyna chichotać. Nie wytrzymałam i roześmiałam się na cały głos. Po chwili ciocia do nas dołączyła i tak śmialiśmy się z niczego. To jedni z moich ulubionych zajęć, poza spaniem, oczywiście.
- Idziecie gdzieś? - pyta w końcu.
- Tak, zabieram Violettę na spacer - chwali się mój chłopak.
-No dobrze, tylko macie wrócić na czas, pamiętajcie że za trzy godziny mamy spotkanie ze stylistką.
- Wiemy, Angie - odpowiadam i całuję ją w policzek na pożegnanie.
Diego wybrał śliczny rynek z małą fontanną pośrodku. Na jednej z uliczek stała urocza kawiarenka. Tam postanowiliśmy zjeść deser lodowy.
- Co zamierzasz robić po promocji płyty? - zadał mi pytanie na które odpowiedzi nie znam.
- Ojej, nie mam bladego pojęcia. Chciałabym zrealizować się aktorsko, trochę z innej strony, ale nie mam jeszcze nic na uwadze. A ty co chcesz robić? - odwracam pytanie.
- Szczerze mówiąc, to też pasjonuje mnie aktorstwo. Razem z Tini, Jorge i całą ekipą kręcimy "Moją nadzieję" i mamy jeszcze cały sezon do nakręcenia, także cały rok mam zajęty. A potem - zobaczy się.
- Mogłabym kiedyś wpaść na plan waszego serialu? - zapytałam. - Ciekawa jestem, jak to się wszystko odbywa.
- Jasne, jak tylko zaczniemy kręcić zabiorę cię ze sobą.
- A teraz może wracajmy, bo Angie będzie zła.
- Pójdziemy prosto do wytwórni? - zaproponował.
- Zgoda - odpowiedziałam. Chwyciliśmy się za ręce i ruszyliśmy w stronę studia.

Wjechaliśmy windą na czwarte piętro. Tam skierowaliśmy się do pomieszczenia numer 7, w którym czekała na nas stylistka. Reszta przyjaciół już na nas czekała.
- Witajcie, jestem Amanda Johnson. - przywitała nas sympatyczna blondynka. - Dziś przygotuję wam stroje na jutrzejszą przedpromocję. - uśmiecha się i zaprasza nas w głąb sali. Podążamy za nią i moim oczom ukazują się dwie śliczne sukienki: jedna miętowa w małe kwiatuszki, a druga podobna, tylko w kolorze brzoskwiniowym. Obydwie mają czarne kołnierzyki i rękawy do łokci. Przy nich stoi kilka rodzai czarnych szpilek.
- Te stroje są dla was. Wydaje mi się, że dobrze odzwierciedlają wasz styl. Są podobne, tak jak wy. Nie wiedziałam tylko jaki macie rozmiar, dlatego zaraz zdejmę z was miarę - mówi do nas Amanda.
- Chłopaki, wasze stroje są za parawanem, zaraz do was dołączę, tylko pozwólcie, że najpierw zajmę się dziewczynami - zwraca się do chłopców. Oni kiwają głowami z uśmiechem i opierają się o ścianę.
- Możemy popatrzeć? - pyta Jorge uśmiechając się chytrze.
- Cóż, muszę zmierzyć obwód między innymi w pasie, a co za tym idzie będą musiały się rozebrać, więc wolałabym, żebyście poczekali na kanapach przy wejściu - zbyła ich stylistka. Pomachałyśmy im śmiejąc się z ich zawiedzionych minek i zasunęłyśmy parawan.

Minęło półtorej godziny, kiedy skończyliśmy przymiarki i wszystko było już gotowe na jutro. Zostało nam trochę wolnego czasu, więc wybraliśmy się do kafejki na starym rynku i stamtąd postanowiłam zadzwonić do przyjaciółek. Zadzwoniłam do nich na video - czacie, a Francesca odebrała prawie natychmiast.
- Viola! Jak dobrze że dzwonisz! - ucieszyła się przyjaciółka.
- Kochane! Cześć! - przywitałam je - jak się macie?
- Wspaniale, zamawiamy sobie bilety na samolot do Brazylii i Włoch. Szukamy takiego terminu, żebyśmy zdążyły pojawić się na przedpromocji twojej płyty.
- Ojej, jesteście takie kochane! Ale to nie tylko moja płyta.
- Ale także twój sukces - dopowiada Francesca.
- A co u twoich przyjaciół? I Angie? - pyta Camila.
- Możecie ich zobaczyć, są tu ze mną - odpowiadam i kieruję telefon namojego chłopaka, którry mnie obejmuje, na Jortini i na ciocię. Wszyscy wszystkim machają i pozdrawiają się.
- Jakie macie plany na jutro? - pyta Camila patrząc w komputer.
- Mieliśmy dzisiaj przymiarkę strojów na jutrzejszy pokaz przedpremierowy - wyjaśnia Diego. - Tak, jutro spotkamy się po raz pierwszy z naszymi fanami w Los Angeles - dorzuca Tini.
- Już macie fanów? - zdziwiła się Francesca.
- Ich serial "Moja nadzieja" jest emitowany między innymi w Ameryce Łacińskiej i w Los Angeles. Dlatego właśnie tu zdecydowali się nagrywać płytę - wyjaśniam im.
- Ah, no to powodzenia jutro - odpowiada Fran.
- Słuchaj Viola, my musimy już kończyć - oznajmia Camila.
- Tak wcześnie? Przecież dopiero 19:00 - zdziwiłam się.
- Hahaha może u ciebie, u nas już zbliża się 22:00 - odpowiadają.
- Ojej, zupełnie zapomniałam o tych strefach czasowych. Papa!
- Narazie, trzymaj się.
Kończyny rozmowę i zamawiamy sobie po kawałku ciasta. Siedzimy i oglądamy stary rynek, delektując się słodyczami. Wkrótce postanowiliśmy wrócić do pokoi, aby wyspać się i mieć siły na jutrzejszy dzień.

sobota, 19 września 2015

ROZDZIAŁ 12

Tak więc siedzę już przy moim tacie po tak emocjonującym dniu. Wideoklip, ta straszna wiadomość, długi lot... Ale czego się nie robi dla rodziny? Bardzo się cieszę, że moja siostra ze mną jest w tak trudnej dla mnie chwili. Uważam ją za siostrę i nawet rozstanie taty i Priscilli niczego między nami nie zmieni. Trzymam tatę za rękę, a ona siedzi obok mnie i pozwala mi oprzeć głowę na jej ramieniu. Tak bardzo ją kocham. 
- Opowiedz mi jak to się stało że jesteś z Diego? - prosi siostrzyczka.
- Odkąd się poznaliśmy od razu dobrze się dogadywaliśmy. Zawsze mi pomagał i wspierał, gdy czegoś nie wiedziałam lub nie potrafiłam sobie z czymś poradzić. Już pierwszego dnia wyznał mi, że mu się podobam a dzisiaj nie opuścił mnie na krok, zwłaszcza po tej wiadomości. No i codziennie daje mi świeże kwiaty, które tak uwielbiam. Nawet dzisiaj, popatrz - uśmiechnięta wskazuję na lekko zwiędniętą już stokrotkę wpiętą we włosy.
- Więc cieszę się, że jesteś szczęśliwa - odpowiada mi siostra. W tej chwili do sali wchodzi Angie z kubkiem gorącej czekolady dla każdej i bułkami z jagodami. Mmm, pycha. Bardzo zgłodniałam od ostatniego posiłku. Zajadamy i pijemy ze smakiem, a ja w tym czasie rozglądam się po sali. Jest dosyć mała, zielona i oprócz łóżka taty stoi tu jeszcze jedno, wolne. Na przeciwko drzwi jest szerokie okno z którego widać parking i dalsze osiedla. Kończę posiłek i mówię:
- Angie, jest już po 22:00, idź do domu odpocząć. Obie idźcie, a ja tu zostanę z tatą.
- No dobrze, w sumie to jestem tu już cały dzień i przydałby mi się prysznic - zgadza się ciocia. - Ludmiła, idziesz ze mną?
- Tak, też się wykąpię i przygotuję na jutro ubrania i jedzenie dla Violi - mówi dziewczyna. Obie się ze mną żegnają i zostaję sama z tatą. Po chwili dostaję esemesa od Diego:
" skarbie, nie damy rady przyjść. Będziemy tam jutro. Trzymaj się. Dobrej nocy. Buziaki, Diego, Tini i Jorge". No cóż, w sumie dobrze, bo chcę pobyć chwilę sama z tatą. Siadam przy nim na łóżku, chwytam za rękę i cichutko opowiadam, o wszystkim, co mnie spotkało. O całej mojej drodze i przygodzie w Hollywood, o calutkim tygodniu i o naszych planach na przyszłość. Kiedy się wyżaliłam poczułam się lepiej, może mnie słyszał. Położyłam się na drugim łóżku i zasnęłam.

*następny dzień*

Obudziła mnie Ludmiła, która przyniosła mi czyste rzeczy i śniadanie od Olgi. Kochana Oleńka. Przebrałam się w łazience w jakiś sweter i leginsy i zjadłam posiłek. Kiedy kończyłam do sali weszli lekarze, którzy robili obchód i poprosili nas, żebyśmy wyszły, bo muszą zbadać tatę. Posłusznie wyszłyśmy na korytarz i czekałyśmy na wyniki. Może w końcu dowiemy się, co mu tak na prawdę jest. Zanim lekarze wyszli z sali, winda się otworzyła i wyszli z niej moi przyjaciele i mój chłopak. Na ich widok od razu się uśmiechnęłam. Diego szybko do mnie podszedł i mocno przytulił, a następnie pocałował w czoło. Uśmiechnęłam się do niego a on szepnął:
- Stęskniłem się za twoim uśmiechem. 
- Co z twoim tatą? - zapytała Martina.
- Jeszcze nie wiemy, właśnie go badają - odparłam. Czekaliśmy tak kilka chwil aż wreszcie drzwi się otworzyły i lekarze zaprosili nas do środka.
- Która z pań jest córką? - zapytał wysoki i gruby starszy pan w okrągłych okularach.
- Ja - odpowiedziałam.
- Z pani ojcem wszystko w porządku. Jego stan jest stabilny, ma silny organizm. Na szczęście nie stracił dużo krwi. Ma tylko pęknięte trzy żebra i złamaną kość promieniową. Poza tym ma na czole guza średniej wielkości, ale nie są to poważne obrażenia, operacja nie będzie konieczna. Podaliśmy mu nieco słabszy lek, wkrótce powinien się obudzić - poinformował mnie. Poczułam wielką ulgę. Ogromny kamień spadł mi z serca. Odetchnęłam z ulgą i podziękowałam doktorowi. On tylko się uśmiechnął i wyszedł. 
- No i widzisz, mówiłam ci że wszystko będzie dobrze - przytula mnie Tini. 
- Jestem wam taka wdzięczna za to, że byliście i jesteście tutaj ze mną - mówię do przyjaciół i patrzę na nich wzruszona. - Dziękuję wam. 
Wszyscy się przytuliliśmy.
- To może pójdziemy na spacer? - proponuje Diego. - Powinnaś się przewietrzyć.
- Nie, muszę być przy tacie, gdy się obudzi - zdecydowałam stanowczo. Widząc, że mnie nie przekona, Diego tylko mnie objął i powiedział:
- Zostanę tutaj z tobą.
- Skoro wszystko jest dobrze, to ja pójdę do Studia przekazać dobre nowiny i przy okazji poćwiczyć - ogłasza Ludmiła. - Violu, ty też musisz wkrótce przyjść, koncert jest już za tydzień. 
- Jasne, jak tylko tata poczuje się lepiej - obiecuję i żegnam się z siostrą. Przyjaciele i mój chłopak siadają na krzesłach przy łóżku i rozmawiamy o naszym wspólnym projekcie. Zastanawiamy się, jak będzie wyglądać teledysk do duetu mojego i Diego. 
- Hej, a może to z nim zaśpiewasz na przedstawieniu? - Tini wpada na pomysł.
- Nie, to znaczy myślałam o tym, ale producenci powiedzieli by, że to byłaby pewnego rodzaju przed-promocja, więc nie mogę tego śpiewać nigdzie przed wydaniem płyty.
- Więc z kim zaśpiewasz? - pyta Jorge.
- Cóż, chyba z moim...em..kolegą - jąkam się - Leonem. Dobrze razem brzmimy.
- A jaki utwór wybierzecie? - zapytała Martina.
- Prawdopodobnie jakąś o miłości, jak zawsze.
W tym momencie czuję, że ręka taty się porusza. Szybko odwracam twarz w jego stronę i widzę,  jak powoli otwiera oczy. 
- Tato! - krzyczę i uśmiecham się przez łzy. On także się uśmiecha i szepcze:
- Violetta?
- Tak, tatusiu to ja - mówię uradowana. 
- Gdzie jestem?
- W szpitalu, zaraz zawołam lekarza - odpowiadam i szybko wołam tego grubego pana, który go wcześniej badał. Poprosił nas, żebyśmy wyszli a ja w tym czasie zadzwoniłam do Angie i do Ludmiły, żeby przekazały wszystkim wiadomość i tu przyjechały.

*tydzień później*

Tata już czuje się dobrze. Wszystko powoli się goi i tylko rękę ma w gipsie. Już od tygodnia ćwiczymy do występu, który jest jutro i właśnie mamy próbę generalną. Moi przyjaciele nadal są tu ze mną i jestem im za to bardzo wdzięczna. Bardzo mnie wspierają i teraz oglądają naszą próbę podpowiadając mi, co mam poprawić. Tata chciał przyjść, ale poprosiłam go, aby został w domu i obejrzał dopiero jutrzejszą premierę. Niechętnie się zgodził więc chcę wypaść jak najlepiej. W końcu to zakończenie nauki w naszym Studiu i będzie to na pewno wyjątkowe i wzruszające pożegnanie. Mamy w repertuarze sporo piosenek, które są przedzielone zabawnymi, czasami miłosnymi scenkami. Chcemy jak najlepiej pożegnać się z publicznością i naszymi fanami, którzy są z nami od trzech lat. Na prawdę dajemy z siebie wszystko, żeby to było najlepsze show w ich życiu.
Wybrałam, że zaśpiewam z Leonem Abrazame y Veraz, wydaje mi się to idealną piosenką. On chętnie się na to zgodził. Myślę, że teraz nasza relacja jest już przyjacielska. To dobrze.
Oprócz tego wystąpię we wszystkich grupowych piosenkach, dostałam solówkę i oczywiście będzie to Descubri, następnie "Encender nuestra luz" z dziewczynami i "Mas que dos" z Ludmiłą. Na koniec zaplanowaliśmy "Crecimos juntos".
Po krótkiej przerwie powtarzamy próbę od nowa.

Dwie godziny później skończyliśmy. Teraz pozostało nam tylko czekać przez 24 godziny na nasz ostatni występ przed kochającymi fanami w Buenos Aires. Siedzimy w kawiarni razem z moimi przyjaciółmi ze Studia jak i ze znajomymi z Los Angeles. Jemy lody i żywiołowo rozmawiamy o koncercie. Widać, że każdy ma lekką tremę bo wszyscy chcemy, żeby to był najlepszy dzień zarówno w życiu naszym, jak i publiczności. Będę musiała pocałować się z Leonem, ale Diego o tym wie i na szczęście nie robi problemu, ponieważ rozumie że to część przedstawienia.
- Słuchajcie, kochani - Angie stara się nnas zebrać do kupy. - chodźcie tutaj, szybko. Jutro wielki dzień, wasz ostatni koncert. Musicie się dobrze wyspać, dlatego już teraz idźcie proszę do domów, zjedzcie dobrą kolację i kładźcie się spać. Nie śpiewajcie już ani nie tańczcie, lepiej oszczędzać siły i energię na jutro. Dobranoc!
Wszyscu rozeszliśmy się do swoich domów. Ja wracałam z moimi przyjaciółmi i moim chłopakiem, trzymając ich za ręce. Kiedy doszliśmy do mojego domu, Jorge powiedział:
- No to czas się rozstać, ale tylko na chwilę. Do zobaczenia jutro, przyjdziemy po ciebie po obiedzie.
- Tak, koncert jest dopiero wieczorem, więc przejdziemy się spokojnie aby być wcześniej na miejscu - zgodziła się Tini. - Dobrej nocy, Violu - mówi ciepło i przytula mnie pokrzepiająco. Odchodzę niedaleko, a wtedy Diego łapie mnie za rękę i mówi:
- Nie denerwuj się. Ja wierzę że ci się uda. Teraz dobrze się wyśpij abyś jutro była jeszcze bardziej radosna niż dziś. Dobranoc, skarbie - całuje mnie w czoło a ja się uśmiecham. Znikają mi z oczu więc wchodzę do domu. Cała rodzina zgodnie uznała, na moje szczęście, że nie należy mnie męczyć. Zjadłam pyszną lazanię i pobiegłam pod prysznic. Nie mogę się już doczekać, aż zobaczę znowu swoich fanów, włożę kostiumy, zaśpiewam dla nich. Przygotowaliśmy dla nich specjalną niespodziankę, więc najbardziej jestem ciekawa ich reakcji. Wracam do pokoju i kładę się do łóżka. Wkrótce zasypiam.

*rano*

Obudziłam się rześka i pełna energii. Dzisiaj wielki dzień! Od rana skakałam po domu i obudziłam wszystkich, tańcząc i śpiewając. Wypiłam przepyszny truskawkowy koktajl Oleńki i wpadłam do pokoju siostry, przynosząc porcję dla niej. Ona oczywiście spała, ale mnie dziś rozsadza eneria. Kiedy po jakiejś godzinie wybudziłam ją na dobre, nie mogłyśmy znaleźć sobie miejsca. Biegałyśmy wszędzie i krzyczałyśmy "już dzisiaj, już dzisiaj". Wszyscy się z nas śmiali a my cieszyłyśmy się jak dzieci na Boże Narodzenie.
 Kiedy nareszcie nadeszła godzina 14:00 i do koncertu pozostało tylko 5 godzin, Olga zawołała nas na obiad. Zjadłyśmy zupę i kurczaka, oraz sernik na deser. Chwilę po tym do drzwi zapukali Tini, Jorge, Diego i Federico. Uradowane wyszłyśmy z nimi i przelewałyśmy na nich nasz dobry humor. Dobry? To mało powiedziane! Nasz doskonały humor!
- Nie mogę się doczekać - krzyczałam uradowana.
- Trudno nie zauważyć - zaśmiał się Diego.
Po pół godzinie dotarliśmy na miejsce i okazało się, że zostały już 4 godziny do koncertj. Za około 3 zaczną wpuszczać publiczność. Postanowiłyśmy z Ludmi iść najpierw na pustą widownię i strzelić sobie kilka fotek wraz z przyjaciółmi. Wyobrażałyśmy sobie, że widzimy naszych wszystkich fanów i ich szczęśliwe miny. Już nie mogę się doczekać!!!
Po dwudziestu minutach zjawiła się reszta grupy i rozpoczęliśmy przygotowania. Ekipa techniczna sprawdzała nagłośnienie itp, a my rozgrzewaliśmy głos i ciało.
- Kochani, zostały trzy godziny! - krzyknął Pablo - za półtorej godziny wpuszczamy ludzi! - Wszyscy jeszcze bardziej się podekscytowaliśmy. Wyszłyśmy z Ludmi na arenę, siadłyśmy na schodkach i piłyśmy nasz ulubiony sok. Po chwili dołączyli do nas moi przyjaciele.
- Stresujecie się? - pyta Tini.
- Wiesz, już parę razy przed nimi występowaliśmy - odpowiadam.
- To show będzie wyjątkowe, bo ostatnie - dorzuca siostra.
- To prawda - potwierdzam.
- Na pewno wszystko pójdzie dobrze - przytula mnie Jorge. Zastanawiam się, gdzie się podział mój chłopak. Idę do garderoby chcąc go poszukać. Wchodzę do pomieszczenia i widzę, jak gra na gitarze a Francesca z Camilą śpiewają "Veo, Veo". Dołączam do nich w ostatnim wersie i wszystkie spojrzenia kierują się na mnie.
- Brawo! - krzyczę. Przytulam się do Diego a on mnie obejmuje.

*godzinę później*

Za chwilę otwierają bramki! Ojejku! Nareszcie zobaczymy ich wszystkich! Mam nadzieję że się im spodoba nasz występ! Charowaliśmy z uśmiechem na ustach, aby był jak najlepszy.
- Wow! Ile ich tu jest! Musieli już od dawna czekać! - krzyczy Francesca i ma rację. Prawie połowa hali już się zapełniła. Zaczynam się na prawdę denerwować. Czemu? Bo bardzo chcę żeby to był najlepszy wieczór w życiu ludzi obecnych na tej sali.
- Kochani! - woła nas Angie - czas się przebrać!
Z entuzjazmem kierujemy się w stronę garderób wraz z moimi przyjaciółmi, którzy mogą chodzić tam, gdzie my. Będą oglądać nasz występ razem z tatą, Olgą, Ramallo i Angie z pierwszego rzędu.
W garderobie ubieramy się w nasze stroje i szykujemy kolejne tak, abyśmy mogli szybko je włożyć między piosenkami. Siadamy przy lustrach i pozwalamy się czesać i malować. Adrenalina rośnie. Do pomieszczenia wpada Andres i krzyczy: chodźcie to zobaczyć! Więc idziemy. Stajemy z boku sceny tak, żeby nas nie widzieli.
- To kompletne szaleństwo! - krzyczę. Tini jest zachwycona ile ludzi jest na widowni. Uwierzycie, że zapełnili dosłownie CAŁĄ SALĘ do ostatniego miejsca! To fantastyczne!

70 minut później wszyscy jesteśmy gotowi. Do 19:00 pozostało tylko 20 minut. Zaczynam skakać z niecierpliwością. Wszyscy biegają z miejsca na miejsce, ćwiczą, rozgrzewają się. Podchodzą do mnie moi przyjaciele z Hollywood i Jorge zaczyna:
- No to zaraz się zacznie. Wasz wielki dzień. Jestem pewny, że wszystko pójdzie wspaniale, po tym co widziałem na próbach. Nie stresuj się, jesteś doskonała, jestem przekonany, że będziesz błyszczeć jak zawsze. Powodzenia - zakończył i przytulił mnie pokrzepiająco.
- Kochanie - teraz podeszła do mnie Tini. - Tak jak Jorge jestem pewna, że osiągniesz cel i wzniesiesz nas do gwiazd dzisiejszej nocy. Po prostu włóż w to całe serce. Uśmiechaj się do ludzi, twój uśmiech to życie. Życzę ci powodzenia. Będę krzyczeć najgłośniej, choć nie wiem czy uda mi się przekrzyczeć ten tłum - uśmiecha się a mi kręci się łezka w oku, jej słowa są takie szczere. Przytula mnie mocno i odchodzi kilka kroków, abym mogła porozmawiać z Diego.
- Co ci mam powiedzieć? Oni dali ci już najlepsze wskazówki, ja po prostu będę się cieszyć blaskiem mojej śliczności - tak jak reszta bardzo mocno mnie przytulił i pocałował czule. Następnie cała trójka udała się na widownię. Aby się tam dostać, musieli zejść bocznymi schodami zza sceny i omijając blask reflektorów, usiąść cicho w pierwszym rzędzie. Teraz przyszła kolej na gadkę motywacyjną od Angie i Pablo.
- Dzieciaki, chodźcie tutaj! Za chwilę wychodzicie na scenę aby rozpocząć pożegnalny koncert dla waszych fanów. Pamiętajcie, że to ma być wspólny koncert tak jak ustaliliśmy, zachęcajcie publiczność do zabawy. Dajcie z siebie wszystko, przekażcie im całą energię, radość,  całą moc, którą macie. Dajcie im dużo miłości i światła. Wiem, że zrobicie to najlepiej na świecie.
- Dajmy czaduu! - krzyknął Andres i wszyscy złapaliśmy się za ręce, odpowiadając krzykiem: RAZEM MOŻEMY WIĘCEJ!!!!

Idę na scenę. O boże. Idę. Nie wierzę. To się na prawdę dzieje. Za chwilę dam ostatni koncert z moją ekipą. Oh, będzie mi tego bardzo brakowało. Podchodzę do platformy, na której mam zjechać na scenę śpiewając "En gira". Światła gasną, rozbrzmiewają pierwsze dźwięki muzyki i tancerze rozpoczynają show. Rozgrzewają publiczność, a ja siadam na platformie. Rzucam spojrzenie na ekipę, na Angie, która pomagała mi wsiąść, na przyjaciół, którzy czekają pode mną. O matko, lecę w górę, to już za chwilę się zacznie. Co za emocje!!! Słyszę krzyki ludzi którzy wołają "chodźcie do nas". Powoli wlatuję tak wysoko, że zauważam mojego chłopaka, przyjaciół z Hollywood, rodzinę i pierwsze twarze mojej kochanej publiki. To pierwszy taki koncert w naszym życiu, w moim życiu. Z takimi efektami i z takim ogromnym znaczeniem. Dziś zakończy się nasza przygoda.
Platforma już wisi w bezruchu nad sceną, widzę z dołu twarze ludzi i tancerzy. Rozpoczynają ostatnią część układu, za kilka sekund rzobrzmieją dźwięki pierwszej piosenki. Nagle platforma delikatnie drga i przesuwa się w dół. To dzieje się już teraz, w tej sekundzie. Grają pierwsze dźwięki i światła reflektorów padają prosto na mnie. Słyszę piski fanów. To takie fantastyczne!!
- Cześć Buenos Aireeees!! - krzyczę do nich i pozdrawiam ich machnięciem i buziakami. - Śpiewajcie ze mną!!! - fani piszczą jeszcze głośniej i zaczynamy.
- Gira el mundo, gira, quien lo puede paraar?! - śpiewam pierwszy wers zjeżdżając w dół i widzę, że prawie wszyscy płaczą. To takie urocze. Kiedy platforma jest już na scenie, zaczynają śpiewać moi przyjaciele a publika piszczy, krzyczy i śpiewa z nami. Przy refrenie słyszę głosy całej sali i widzę ich uśmiechy. Co jakiś czas macham do nich i się uśmiecham.

Show mija wspaniale. Wszystko dopracowane w najmniejszym szczególe. Skończyliśmy pierwszą część i witamy się z publicznością.
- Cześć Argentynoooo! - kryczymy - Jak się bawicie?! - dodaję.
- Nie słyszałem, jaak?! - krzyczy Leon. Publika piszczy ale nam jest mało.
- Nic nie słyszałam - udaje Francesca.
- Ja też, zupełnie nic - dodaje Cami.
- Violetta, a ty coś słyszałaś? - pyta Maxi.
- Nic a nic - udaję. Strasznie podoba mi się ta zabawa.
- Pokażemy Violetcie, jak dobrze się bawicie?! - zagrzewa ich Diego.
Ludzie piszczą ale Leon zatrzymuje ich gestem.
- Uwaga, na trzy. Raz!
- Dwa! - krzyczy Ludmiła.
- Trzyy!! - krzyczą wszyscy i w tym momencie caaaały stadion rozbrzmiał piskami i krzykami 30 tysięcy ludzi. Co za niesamowity moment!!
- Fantastycznie! - wykrzykuję. W następnym numerze grają chłopcy, więc oni uciekli się przebrać a my zabawiamy fanów rozmawiając między sobą o nich. Chwilę później uciekamy się przebrać i chłopaki grają "Solo pienso en ti". Wychodzi im to niesamowicie. Wszystkie dziewczyny piszczały na ich widok.
Następne piosenki to nasze "Encender nuestra luz", "Codigo Amistad" , potem kilka chłopaków, grupowa i tak dalej aż przychodzi kolej na mnie i Leona. Wchodzę na scenę i patrzę w ciemności na twarze widzów, przyjaciół i rodziny. Jestem taka szczęśliwa! Piosenka się zaczyna a fani piszczą. Ojejku! Co oni wymyślili! Wszyscy trzymają wielkie czerwone serca z napisem "tylko miłość". Jakie to urocze! Nawet moi znajomi to mają!
Śpiewamy z Leonem w duecie i tak dobrze nam to wychodzi. Na koniec się całujemy i czuję się jak dawniej. Słyszę wokół uradowane piski publiczności. Światła gasną i schodzimy.
- Byłaś wspaniała - rzuca Leon.
- Dzięki - odpowiadam speszona i przytulam go.

Koncert powooli dobiega końca. Zostało nam tylko kilka piosenek. Teraz pora na mnie i na "Te creo". Wchodzę na platformę w kształcie księżyca. Siadam i czekam, aż muzyka zacznie grać. Powoli lecę w górę, rozbrzmiewają pierwsze dźwięki mojej solówki a wszystkie światła i spojrzenia padają na mnie. Zaczynam śpiewać machając i uśmiechając się do wszystkich. Cała sala śpiewa ze mną, a gdy daję im śpiewać beze mnie - słychać ich tak głośno, że prawie przekrzykują mnie. Bardzo mnie to wzruszyło i załamał mi się głos. Publiczność widząc, że nie mogę śpiewać, skończyła piosenkę za mnie a wtedy krzyknęłam z całch sił:
- Dzięki! Kocham waaaas!!!!
Fani zaczęli jeszcze bardziej piszczeć, a zjeżdżając zauważyłam zachwycone spojrzenia przyjaciół. Pomachałam im i zeszłam się ogarnąć.

Przyszła kolej na moją ostatnią solówkę. To bardzo wyjątkowy moment dla mnie. Zaczynam od przemowy.
- Cześć kochani! - witam fanów. - jak się bawicie? - odpowiedź jest jednoznaczna. - Słuchajcie, nasza wspólna przygoda za chwilę dobiegnie końca. Zakończymy razem ten cudowny etap w życiu każdego z was. Dlatego chciałam wam powiedzieć, żebyście nigdy, przenigdy się nie poddawali. Musicie pamiętać, żeby zawsze walczyć o swoje marzenia i wierzyć w siebie. To dzięki wam moje marzenia stały się prawdziwe i jestem wam za to niezmiernie wdzięczna. Marzenia na prawdę się spełniają - ja jestem tego przykładem. Chciałabym,  żebyście zawsze byli szczęśliwi i cieszyli się każdą najmniejszą rzeczą w waszym życiu. Z wami dorosłam i dojrzałam, tak wiele nauczyliśmy się wspólnie. Dlatego teraz chciałabym, żebyście zaśpiewali razem ze mną tę ostatnią solówkę. Okej? - odzew fanów był jak najbardziej pozytywny. - Ale zanim to nastąpi, mam pewien pomysł. Chciałabym, żebyście włączyli wszystkie lampki i światełka. Stwórzmy taki magiczny klimat, okej?
Kiedy już cała hala błyszczała, zaczęłam śpiewać "Descubri". Wszyscy machali rękami i nucili razem ze mną. Od refrenu było po prostu magicznie. Wszycy ze mną śpiewali, machali mi i uśmiechali się. Drugą zwrotkę zaśpiewałam z mocą i dałam fanom całe moej serce poprzez ten utwór. W drugim refrenie już nie wytrzymałam widząc ten piękny sen, który się ziścił i zaczęłam płakać. Śpiewałam ze łzami w oczach. To był najpiękniejszy moment w moim życiu. Na koniec krzyknęłam zapłakana "Soy mi mejor momento!" i zbiegłam ze sceny.
- Jesteś niesamowita! - krzyknęła Francesca a ja bardzo mocno się do niej przytuliłam. Tak samo do Camili, Ludmiły i reszty przyjaciół.
- Chodźcie, pora spektakularnie zakończyć najlelsze show na świecieee! - krzyknęła Ludmiła i wszyscy wyszliśmy na scenę. Każdy z nas wygłosił przemowę prosto z serca, podziękowaliśmy naszym wiernym fanom.
- Na koniec mamy dla was niespodziankę - uśmiechnęłam się. - Otóż zaczynam nowy etap w swoim życiu i chciałam was poinformować, że już niedługo wydam płytę razem z moimi nowymi przyjaciółmi, których znacie z serialu Esperanza mía (opowiadali mi, że kręcą taki serial). Już wkrótce usłyszycie mnie w nowej odsłonie!!
Fani bardzo się ucieszyli. Na koniec przytuliliśmy się wszyscy i kiedy przestałam płakać, zaczęliśmy śpiewać ostatnią piosenkę na ostatnim koncercie: "Crecimos juntos"

Kiedy piosenka dobiegła końca, złapaliśmy się za ręce krzycząc "dziękujemy!!" i razem zbiegliśmy ze sceny.
Jeszcze długo po naszym zejściu słyszeliśmy w tle piski fanów "dziękujemy", "kochamy was" i "jesteście najlepsi".
- To wszystko jest takie szalone! - krzyknęłam. Wszyscy sobie nawzajem gratulowaliśmy występu i po godzinie, kiedy już stadion był pusty, przebraliśmy się i udaliśmy do naszej ulubionej restauracji na kolację. Wychodząc zauważyliśmy grupkę fanów, którzy do tej pory czekali na nas cierpliwie. Podeszliśmy do nich i zrobiliśmy sobie z nimi zdjęcia. Rozdaliśmy autografy i pożegnaliśmy się z nimi. Pojechaliśmy do restauracji autobusem i zjedliśmy przepyszną kolację. Po tak emocjonującym dniu wróciłam do domu i od razu zasnęłam w swoim łóżku.

piątek, 11 września 2015

ROZDZIAŁ 11

Siedzę w pokoju i rozmyślam. Jestem dziewczyną Diego. Jakie to...inne. Nie wiem czy dobrze zrobiłam zgadzając się, ponieważ ciagle w moim życiu jest Leon i jest on dla mnie nadal ważny. Ale w tamtym momencie serce mi mówiło "zgódź się" a ja zawsze słucham serca, odkąd przeczytałam list od mamy w którym mi to radziła.
Zmęczona rozmyślaniami i nagraniami postanawiam wziąć prysznic. Zmywam z siebie wszystkie kosmetyki, lakiery do włosów i inne takie. Jakie to błogie uczucie być znowu naturalną. Jestem zmęczona więc szybko kładę się spać i obiecuję sobie, że jutro podejdę do całej sprawy z nagrywaniem tak jak Tini: optymistycznie.

*następny dzień*

Tak jak sobie obiecałam, od rana mam dobry humor. Otwieram okno i wdycham piękny zapach kwiatów, a następnie robię sobie śniadanie. Miksuję owoce i wypijam ze smakiem koktajl. Ogarniam szybko pokój i ubieram się w ciemne jeansy i biały sweterek. Zakładam ulubione szare koturny, chwytam torebkę i wychodzę. Przed hotelem czeka już na mnie minivan, którym jedziemy wszyscy na miejsce nagrań.
- Dzisiaj nagramy tylko klip do 'Euforii' - tłumaczy nam pan Mark.
- Jak to będzie wyglądało? - pyta Jorge.
- Najpierw zabierzemy was do specjalnego studia, gdzie przygotujecie się do nagrania. Następnie pójdziemy na łąkę, gdzie będą już rozstawione chorągiewki, porozrzucane balony i tak dalej. Pamiętajcie, że to ma być radosny i totalnie szalony teledysk. - kończy z uśmiechem. Wszystkim nam bardzo spodobał się ten pomysł. Widzę, że wszyscy mają mega pozytywne nastawienie, tak jak ja.

Wychodzimy z minivanu po pół godzinie. Dotarliśmy do jakiejś odległej dzielnicy miasta, a może jesteśmy poza nim, nie wiem. Jest tu mały budynek pomalowany na żółto z zielonym dachem. Od strony drzwi oraz po bokach ma ściany porośnięte piękną winoroślą, a gdy wchodzimy do środka zauważam, że ściana od strony polanki jest cała szklana i wyposażona w duże okno balkonowe, przez które wychodzi się na taras. Mogłabym tu mieszkać, tak bardzo mi się tu podoba. W środku wygląda jak wielka garderoba. Ściany są białe, podłoga wyłożona drewnianymi, ciemnymi panelami a z sufitu zwisają urocze lampiony. Jest tu kilka stanowisk fryzjerskich, wielkie parawany, manekiny z boskimi strojami o których zaraz opowiem, kilka toaletek kosmetycznych a pod jedną ze ścian stoją sofy i fotele oraz stoliki na których stoją litry soków, wody i innych napoi. Podoba mi się to, że wszystkie ściany są wyłożone lustrami, dzięki czemu można się przeglądać gdzie tylko się spojrzy.  Jak dla mnie to fantastyczne miejsce. Zauważyłam,  że są tu schodki prowadzące na drugie piętro, zapewne tam jest część mieszkalna.
- Zapraszm, Violetto - mówi do mnie miła blondynka i wskazuje krzesło przy jednym z luster. - Mam na imię Mandy i dziś postaram się wystylizować cię na prawdziwie radosną gwiazdkę, którą jak widzę jesteś - uśmiecha się przyjaźnie a ja odwzajemniam uśmiech i siadam na krześle. Po 15 minutach kończymy i teraz i ja i Tini mamy perfekcyjny make - up. Teraz wchodzimy za parawany i przebieramy się w boskie sukienki. Obie są kolorowe, zwiewne, falują przy najmniejszym ruchu. Są na ramiaczkach i sięgają nam do kolan. Mają na sobie chyba wszystkie kokory tęczy! O tak, idealnie trafione stroje.
Wychodzimy zza parawanów i kierujemy się ponownie do luster. Tam Mandy kręci mi włosy w drobniutkie loczki, takie jak miałam na sesji. Tini ma zaplecionego warkocza francuskiego na czubku głowy i po bokach, który potem rozlewa się na miliony pofalowanych pasemek. Wygląda to cudownie.
Chłopcy czekają na zewnątrz. Mają kolorowe kurtki i białe koszulki. Pasują do naszych sukienek. Podchodzę do Diego i daję mu całusa w policzek. On patrzy na mnie zachwycony, łapie mnie w talii i mówi:
- Z każdym dniem wyglądasz coraz cudowniej.
Oczywiście się rumienię. Nie mamy więcej czasu bo producenci wołają nas na plan. Wyjaśniają co mamy robić a my dajemy z siebie wszystko. To będzie najradośniejszy i najbardziej szalony klip na świecie.

*dwie i pół godziny później*

Już po wszystkim. Już jesteśmy przebrani i najedzeni. Skończyliśmy nagrywać klip do 'Euforii' i teraz czeka nas już tylko 'Yo soy asi'. Wsiadamy do samochodu, siadam przy oknie a Diego obok mnie. Chcę sprawdzić czy nie mam jakichś nieodebranych połączeń i okazuje się, że jest aż 5 od Angie. Czemu? Musiało się coś stać. Oddzwaniam a ona odbiera prawie natychmiast.
- Violu dobrze że dzwonisz - mówi zapłakana.
- Boże Angie co się stało?! - przestraszyłam się.
- Nie chciałam ci przeszkadzać ale twój tato miał wypadek i jest w szpitalu. - Zbladłam. Wszyscy patrzą na mnie przestraszeni. - Co mu jest? - szepczę.
- Ma pęknięte trzy żebra i chyba złamaną rękę. Nie wiem co jeszcze, teraz go badają i nie chcą mnie wpuścić.
- O Boże - zaczynam płakać. Diego z przerażeniem ściska moją dłoń a Tini szuka chyba chusteczek.
- Angie będę tam jutro.
- Ale twoja płyta...
- Tata jest dla mnie ważniejszy!
- Przepraszam cię kochanie, lekarz mnie woła. Wszystko ci opowiem. Miej telefon pod ręką.
- Dobrze - szlocham i rozłączamy się.
- Co się stało?! - pyta Diego.
- Mój tata miał wypadek i leży w ciężkim stanie w szpitalu - szlocham w jego tors. Nikt nie wie co powiedzieć, tylko Diego mocno mnie tuli. Po chwili patrzę na pana Marka.
- Ja muszę do niego jechać - mówię stanowczo.
- Rozumiem, że się martwisz, ale teledysk...
- Teledysk możemy nagrać po jej powrocie - staje w mojej obronie Tini. - A ona i tak musi jechać na koncert szkolny.
Panowie długo się zastanawiają aż w końcu się zgodzili. Nie mam siły nic mówić więc tylko patrzę na nich z wdzięcznością.
- Jedziemy z tobą - mówi Tini.
- Nie musicie...
- Nie zostawimy cię! - krzyczy Jorge. - I tak nie mamy tu nic do roboty bez ciebie. - ściska moją rękę. Wtedy podnoszę głowę i patrzę cała zapłakana na mojego chłopaka, a on wyciera mi łzy i całuje w czoło. W jego ramionach dojeżdżam pod hotel.

15 minut później jestem już gotowa. Ubrania mam w domu więc spakowałam tylko najpotrzebniejsze rzeczy. Wsiadam do minivanu i podjeżdżamy pod hotel Tini i chłopaków. Chwilę na nich czekamy i jedziemy na lotnisko. Przez cały czas Diego trzyma mnie za rękę i nie puścił ani na chwilę. Ściskam ją mocniej chcąc mu podziękować a on obejmuje mnie swoim ciepłym ramieniem. Kiedy dojechaliśmy akurat zaczęli wpuszczać ludzi więc całą czwórką udaliśmy się w stronę bramek. Uzgodniłam z producentami, że zadzwonię, jak sprawa z tatą się wyjaśni. Po milionach kontroli i przeszukań siedzimy już na miejscach. Ja siedzę przy oknie, obok mnie Tini a za nami siedzą chłopcy. Chciałam zadzwonić do Angie ale nie ma tu zasięgu. Poprosiłam steewardessę o paczkę orzeszków i zajadam ze smakiem. Chociaż tyle,  że mogę się pocieszyć orzeszkami. Po kilkunastu minutach zasypiam.

Obudziła mnie Tini szturchając i mówiąc:
- Ej, Violu, podchodzimy do lądowania.
- Która godzina? - pytam sennie.
- Tutaj już po 20:00 - odpowiada i rzuca w chłopaków poduszką żeby także się obudzili.
- Tylko ty nie spałaś? - zdziwiłam się ponieważ wiem,  że ona tak jak ja kocha spać.
- Spałam oczywiście, przed chwilą obudziła mnie steewardessa.
Pół godziny później jesteśmy już z powrotem w Buenos Aires. Wychodzimy z hali odlotów i zamawiamy taksówkę. Trochę zmarzłam jak zwykle, więc Diego cały czas mnie tuli. Po 15 minutach wsiadamy do pojazdu, który wiezie nas prosto do szpitala. Zaczynam się na prawdę denerwować bo nadal nie wiem, co z tatą.
- Musisz coś zjeść - mówi Diego. Ma rację, oprócz śniadania i orzeszków nic dzisiaj nie jadłam. Jednak kręcę przecząco głową, nie dam rady teraz nic zjeść przez ten stres.
- Hej, wszystko będzie dobrze. Przecież twój tata jest silny - próbuje mnie pocieszyć Tini. Próbuję się usmiechnąć, ale wychodzi mi tylko jakiś żałosny grymas. Resztę drogi spędzamy w milczeniu. Kiedy dojeżdżamy na miejsce, natychmiast wyskakuję z auta i biegnę do drzwi wejściowych.
- Viola! - wołają mnie przyjaciele, ale ja ich nie słucham. Nie obchodzi mnie nic, tylko tata się teraz liczy. Oddałabym wszystko, żeby był zdrowy. Podbiegam do recepcji i pytam pani:
- Dobry wieczór, jestem Violetta Castio. W tym szpitalu leży mój tata, German. Może mi pani powiedzieć, gdzie jest i co się z nim dzieje?
- Chwileczkę, muszę sprawdzić - odpowiada. W tym czasie wpadają moi przyjaciele i podchodzą do mnie. Tini mnie obejmuje a Diego łapie za rękę i czekamy.
- Pani ojciec leży w sali numer 4, na trzecim piętrze - informuje mnie pani. Dziękuję jej i szybko wchodzimy do windy. Kiedy jej drzwi się rozsuwają chwytam Tini za rękę i szukamy sali, w której leży mój tato.
- Tam jest! - wskazuje palcem drzwi z napisem 4 i ciągnie mnie w ich kierunku. Szybko wchodzimy i widzę Angie, która siedzi przy nieprzytomnym tacie i trzyma go za rękę oraz Ludmiłę i Federico, którzy wyglądają przez okno. Siostra jest bardzo zdenerwowana a chłopak obejmuje ją i pociesza. Na dźwięk otwieranych drzwi wszyscy (oprócz taty, który leży w śpiączce) kierują na mnie wzrok.
- Violetta! - krzyczy Ludmiła i natychmiast rzuca mi się w ramiona. Zaczynam płakać, łzy same płyną mi jak potok. Bardzo długo przytulam siostrę, aż wreszcie ja puszczam i całuję w policzek. Podchodzę do Angie i mocno do siebie tulę, a ona głaska moje włosy i szepcze mi do ucha: "dobrze, już dobrze". Po długiej chwili podchodzę do Federico i przytulam go, a on mówi, że wszystko będzie dobrze i stara się mnie uspokoić.
Po paru minutach zorientowałam się, że przecież nie przedstawiłam rodzinie moich przyjaciół.
- Angie, Ludmiła, Fede. Poznajcie moich przyjaciół,  z którymi nagrywam płytę. Widzieliście się już na ekranie. To jest Martina, Jorge i Diego - wskazując na chłopaka zatrzymałam się. Podeszłam do niego , przytuliłam się i dodałam:
- To mój chłopak.
Wszyscy popatrzyli po sobie lekko zdziwieni. Po chwili Angie złapała mnie za rękę i powiedziała:
- Cieszę się waszym szczęściem. - uśmiechnęłam się wzruszona. Spojrzałam na tatę.
- Mogę teraz ja z nim posiedzieć?
- Dobrze, ja tymczasem przyniosę wam coś do picia i jedzenia - odpowiada Angie.
- Ja też już muszę iść, obiecałem mamie, że wrócę na kolację - oznajmia Federico. Całuje Ludmiłę na pożegnanie i wychodzi.
- Nie musicie tutaj ze mną siedzieć - mówię do przyjaciół.
- Zrobimy tak, pojedziemy teraz do domów się rozpakować, i potem wrócimy tu i przyniesiemy ci coś dobrego - decyduje Tini. Kiwam głową i przyjaciele wychodzą, całując mnie w policzek na pożegnanie.

niedziela, 6 września 2015

ROZDZIAŁ 10

Otwieram zaspane oczy. Rozglądam się po pomieszczeniu, w którym jestem. To nie jest mój pokój. Trochę się przestraszyłam bo nie bardzo pamiętam co się wczoraj działo i dlaczego tu jestem. Jest tu całkiem ładnie. Ściany w kolorze miętowym, jedna w kolorze pudrowego różu, tak jak sufit. Szafki nade mną, podobnie jak łóżko i reszta mebli są białe. Po mojej lewej stronie stoi biała, wysoka i szeroka szafa, a po prawej kremowa kanapa. Leżę w szerokim łóżku z różową pościelą. To na pewno pokój dziewczyny. Na przeciwko mnie jest aneks kuchenny. Obok drzwi do łazienki a po przeciwnej stronie okno balkonowe. Wstaję z łóżka i zastanawiam się dlaczego nie jestem w swoim hotelu. Nagle do pokoju wchodzi nie kto inny jak Diego. Najpierw się na mnie gapi a potem spuszcza wzrok w dół. Dopiero zauważam, że mam na sobie tylko koszulkę którą miałam wczoraj pod szelkami i majtki. Rumienię się i wskakuję pod koc.
- Widzę, że się obudziłaś - zaczyna Diego.
- No bardzo bystre spostrzeżenie - odpowiadam.
- Jak ci się spało? - pyta wciąż zawstydzony.
- Dobrze, a tak w ogóle gdzie jestem?
- U Tini. Wczoraj zasnęłaś w bufecie i musieliśmy cię gdzieś odwieźć, a do ciebie nie mamy kluczy - wyjaśnia mi. A no tak. Wszystko sobie przypominam.
- A co ty tu robisz? - pytam nagle.
- Przyniosłem wam śniadanie, bo ona nic nie ma w lodówce - mówi wciąż speszony. Nagle wybucham śmiechem. Nie wiem dlaczego, tak po prostu, z całej tej sytuacji. Wtedy on chce mnie połaskotać ale znowu mu się nie udaje, ponieważ przypominam mu, że jestem prawie goła. To go powstrzymuje i daje mi tylko pstryczka w nos. Idzie rozpakować zakupy a ja nie bardzo wiem co mam robić,  więc nadal siedzę pod kocem, bo nigdzie nie widzę moich ubrań. Wtedy na całe szczęście do pokoju weszła Tini z jakąś torbą.
- O, wstałaś wreszcie - rzuca mi na powitanie. Wreszcie?
- Która godzina? - pytam zaskoczona.
- 12:30. Ogarnij się. Masz tu ubrania. Nie gniewaj się, ale pożyczyłam sobie twój klucz do pokoju i zabrałam czyste rzeczy.
O rany. 12:30?! Czemu ja tak długo spałam?! No nic. Po krótkim namyśle wstaję i się ubieram. Diego i tak widział mnie w takim stanie więc co za różnica? Zakładam luźną  granatową sukienkę w drobne kwiatki i sandałki które przyniosła mi przyjaciółka. Znajduję szczotkę i czeszę włosy. Podchodzę do Diego i pytam:
- Co jemy?
- To co sobie zrobisz - mówi chamsko i śmieje się ze mnie. Udaję obrażoną i robię sobie grzanki. Zajadam śniadanko i zbieram swoje rzeczy. Przez cały czas się do niego nie odzywam, rozmawiam tylko z Tini.
- To ja już pójdę - mówię do przyjaciółki i całuję ją w policzek, umyślnie ignorując Diego.
- Nie zostaniesz jeszcze? - pyta Martina.
- Nie, dzisiejszy dzień chcę spędzić sama. Nie gniewaj się.
- Spoko, rozumiem. Jakby co, to zadzwoń.
- Na pewno - odpowiadam i wychodzę.
Idę do domu i myślę, że muszę kupić nowe kwiaty do wazonu, ale nie mam przy sobie pieniędzy. Kiedy wchodzę do pokoju zauważam mnóstwo kwiatów, stoją dosłownie wszędzie. Podchodzę do szafki nocnej przy łóżki i czytam karteczkę: "Dzięki za wczoraj. Byłaś olśniewająca. D". To na pewno od Diego. Od razu się rozpływam. Rany, jaki on jest kochaaaany.

Minęło kilka godzin. W tym czasie nie robiłam zbyt wiele, poszłam na pocztę wysłać kartki i przejść się na spacer. Jestem z powrotem w pokoju i wyglądam przez okno. Dostaję esemesa. To od Diego.
"Przejdziemy się?" Odpisuję, że nie. Niech sobie nie myśli, że jestem taka łatwa.
Trochę zgłodniałam. Może zamówię sobie pizzę? Tak, to dobry pomysł, jeszcze nie jadłam pizzy w Hollywood. A w międzyczasie mogę zadzwonić do Angie na Skype. Już chciałam wybierać numer ale usłyszałam jak ktoś mnie woła z dołu. Rozglądam się ale nikogo nie widzę. Może się przesłyszałam? Ale po chwili ktoś znowu mnie woła, tym razem głośniej. Chwila, ja znam ten głos...
- Diego?! Co ty wyprawiasz?!
- Nie chciałaś ze mną iść, więc ja przyszedłem po ciebie - krzyczy.
- Jesteś niemożliwy! Nigdzie z tobą nie idę!
- Jak chcesz! Będę tu stał dopóki nie wyjdziesz!
Co za uparciuch. Kręcę głową. Ale chwila, w końcu to dzięki niemu mój pokój tonie teraz w kwiatach. Postanawiam się nad nim zlitować.
- No dobra! Chodź tu na górę! - krzyczę a on natychmiast biegnje do drzwi. Chwilę później jest już u mnie.
- Po tym jak mnie dziś chamsko potraktowałeś ciesz się, że w ogóle z tobą rozmawiam - rzucam mu nie patrząc w oczy. I w tym momencie on robi coś totalnie szalonego. Klęka przede mną, łapie mnie za rękę i mówi:
- No przepraszam, no.
Jak można się na niego gniewać? Wybaczam mu a on wstaje i mnie przytula.
- Jakie masz plany na dziś? - pyta siadając na kanapie.
- Mam zamiar zadzwonić do rodziny bo wczoraj tego nie zrobiłam, i chciałam zamówić sobie pizzę. Skusisz się?
- Jasne - odpowiada. - Mam tu numer do świetnej pizzerii, jedliśmy tam pierwszego wieczoru - dodaje - pójdę zadzwonić. Jaką chcesz?
- Obojętnie.
- Pepperoni może być?
- Pewnie że tak - puszczam mu oczko. On się uśmiecha i dzwoni. Ja natomiast włączam komputer i piszę esemesa do Angie: "możesz pogadać teraz ma Skype?". Następnie wyjmuję pieniądze na pizzę i szukam w lodówce czegoś do picia. Akurat mam dwie butelki coli i na całe szczęście ketchup. Kładę wszystko na stole i pytam, kiedy przyjedzie dostawca.
- Za około pół godziny.
- Wow, to szybko.
Dostaję wiadomość od Angie. "Jasne Violu, już czekam".
- Z kim piszesz? - interesuje się Diego.
- Wtykasz nochal w nieswoje sprawy. - wytykam mu. - No ale teraz mogę ci powiedzieć. Będę rozmaiwać z ciocią przez Skype. Chcesz mi towarzyszyć?
- Pewnie, poznam twoją rodzinkę - uśmiecha się. Loguję się i od razu odbieram połaczenie od Angie.
- Cześć śliczna! - wita mnie.
- Hej! - machamy jej.
- Jak się masz? Kto jest z tobą?
- Dobrze. To mój przyjaciel, Diego. Nagrywamy razem płytę. A co u ciebie?
- Dobrze, od jutra zaczynamy próby do spektaklu na koniec roku.
- Jakiego spektaklu? - pyta Diego.
- Wiesz, zanim tu przyjechałam chodziłam do takiego Studio On Beat i wkrótce będzie zakończenie roku szkolnego. Obiecałam wszystkim że przyjadę.
- A jak na sesji? - odzywa się Angie.
- Viola wypadła fantastycznie - powiedział Diego. - wszyscy byliśmy pod ogromnym wrażeniem i już mamy zdjęcie na okładkę - chwali mnie.
- Naprawdę? No to wspaniale! Gratuluję kochanie!
- Dzięki ciociu. - rozlega się pukanie do drzwi - pójdę otworzyć - oferuje Diego.
- Pizza przyjechała - wyjaśniam.
Bierzemy jedzenie na kolana razem z colą i ketchupem i rozmawiamy dalej.
- A gdzie Olga, Ramallo i tata? Może opowiem wam wszystkim o sesji?
- Już ich wołam.
Kiedy wreszcie wszyscy się zgromadzili a Olga przestała szlochać i krzyczeć "moja mała dziewczynka", opowiedziałam o całym wczorajszhm dniu oraz o nagrywaniu płyty. Opowiadałam o mieście, o moich przyjaciołach, o wytwórni, o jedzeniu które jest wyjątkowo dobre. Powiedziałam że od jutra nagrywamy wielki klip promocyjny,  który ma być składanką teledysków z wszystkich kawałków. Zdążyliśmy już zjeść pizzę i opowiadałam dalej. Potem Angie i Ludmiła opowiedziały mi co słychać w Studiu a tata gadał żebym tam uważała. W końcu po jakiejś godzinie rozłączyliśmy się.
- Fajna rodzinka - powiedział mój kolega. Usmiechnęłam się i piszę esemesa do Camili i Francesci żeby oddzwoniły jak będą mogły. W pewnym momencie zaczyna mnie strasznie boleć brzuch. Za dużo zjadłam?
- Czemu masz taką minę? - niepokoi się Diego.
- Nie wiem, chyba za dużo zjadłam bo strasznie rozbolał mnie brzuch.
- To połóż się a ja ci zaparzę herbaty.
Patrzę na niego wdzięczna.
- Co ja bym bez ciebie zrobiła?
Uśmiecha się tylko i robi mi napar.
- A może zagotować ci rosołu?
- Bez przesady - śmieję się. Ale on się o mnie troszczy. Zrobił mi tą herbatę i poczekał, aż wypiję. Postanowiłam wziąć prysznic a on w tym czasie wyszedł kupić mi miętę i jakiś lek przeciwbólowy. Kiedy wyszłam spod prysznica już w mojej słodkiej piżamce, czekał na mnie kolejny gorący kubek i tabletki. Kazał mi się położyć do łóżka, a ja posłusznie zrobiłam to i wypiłam łyk naparu połykając tabletki. Patrzył się na mnie chwilę i powiedział:
- Ładna piżama.
Jest cała różowa w malutkie zwierzątka: króliczki, kotki, pieski, ptaszki, ale są także kwiaty, groszki i inne takie.
- Dzięki - odparłam. - Mogę cię o coś spytać?
- Oczywiście.
Raz się żyje. Zaryzykuję.
- Dlaczego się tak o mnje troszczysz? - wypaliłam prosto z mostu. Ah ten mój niewyparzony język.
- Bo mi na tobie zależy - odpowiedział patrząc mi prosto w oczy. I wtedy już wiedziałam. Wiedziałam, że to się stanie, że znowu się połączymy. Nie protestowałam. I wtedy mnie pocałował.

Całowaliśmy się długo, bardzo długo, i pewnie trwałoby to dłużej gdyby nie sygnał w komputerze, oznajmiający że Francesca dzwoni. Oderwaliśmy się od siebie z niechęcią i odebrałam połaczenie.
- Cześć Viola! - przywitała mnie wesoło przyjaciółka - jak się masz?
- Dobrze, właśnie dzisiaj mamy wolny dzień.
- No to pomagadamy trochę dłużej? O, siema, Diego. Jak leci?
- W porządku - odpowiada Diego. - To ja już pójdę, umówiłem się z Jorge że pojeździmy na deskorolkach - rzuca w stronę komputera. Zanim wyszedł posłał mi buziaka tak, że Francesca nie widziała, a ja się do niego promiennie uśmiechnęłam i mu pomachałam.
- A gdzie jest Camila? - zapytałam ponieważ nie było jej z Francescą.
- Na randce z Brodueyem. Odkąd się pogodzili cały czas gdzieś razem wychodzą - wzdycha przyjaciółka.
- A jak u ciebie i Diego?
- Dobrze, jak wiesz znalazłam bronsoletkę, jeszcze raz cię przepraszam że cię obwiniałam o kradzież - mówi zawstydzona.
- Daj spokój, zapomnijmy o tym. Opowiedz mi lepiej o Studiu.
- Okej - opowiada z ożywieniem - No więc przygotowaliśmy kilka piosenek. Ty dostałaś solówkę, będziesz śpiewać jeszcze ze mną, Camilą, Ludmiłą i Nati. Chłopaki też mają swoją piosenkę, będzie też duet i na koniec piosenka grupowa.
- Jaki duet? - pytam zaciekawiona.
- Jeszcze nie wiemy, na pewno damsko - męski. Od jutra zaczynamy próby. Pytanie tylko, czy zdążysz wrócić, koncert jest już za 10 dni. A musisz się jeszcze nauczyć układu.
Faktycznie, jak o tym pomyślałam, to nie wiem czy zdążę. Jestem przecież związana kontraktem z Hollywood Records, a nie mam pojęcia ile nam zajmie kręcenie tego klipu.
- Czemu masz taką zmartwioną minę? - zauważa przyjaciółka.
- Zastanawiam się, ile potrwa kręcenie klipu. Może wyślesz mi teraz kroki do wszystkich układów i nuty do naszych piosenek?
- Dobry pomysł. Wyślę ci wieczorem bo teraz jestem umówiona z Diego. Idziemy do kina - chwali się.
- Okej, no to dobrej zabawy. Pozdrów wszystkich.
- Dobrze. Do zobaczenia!
Rozłączamy się. Która godzina? Już po 18:00 a mnie nadal boli brzuch. Aż tyle by mnie bolał od przejedzenia? Te tabletki nie pomogły. Stawiam wodę na herbatę i postanawiam pobrzdąkać na mojej gitarze.
Melodia jakoś sama przyszła. A słowa biorę z głębi duszy, z najdalszego zakątka serca, tak jak prosiła Angie. Piszę piosenkę przez niecała godzinę aż w końcu mi się udało i skończyłam ją. Jestem z siebie bardzo dumna. Odkładam gitarę, dopisuję ostatnie poprawki i zastanawiam się, od czego zaczniemy kręcić ten klip. Mam tylko nadzieję, że nie będę musiała tańczyć w tamtych morderczych obcasach.

*następny dzień*

Wstałam dość wcześnie i szybko przygotowałam się do wyjścia. Ból brzucha trochę ustał, ale nadal do końca nie przeszedł dlatego wzięłam jeszcze jedną tabletkę. Zabrałam nuty i teksty do wszystkich naszych piosenek, tak na wszelki wypadek. Dzisiaj ubrałam się w granatową spódniczkę w różowe groszki i kremową jedwaną koszulkę na ramiączkach z kołnierzykiem. Na dworze trochę wieje, więc żeby nie zmarznąć biorę beżowy sweterek i zakładam kremowe sandałki na niewysokiej koturnie.
Przeszłam szybkim krokiem do wytwórni. Po raz pierwszy przebyłam tą drogę sama. Weszłam do budynku i podeszłam do foteli, na których siedzieli panowie producenci. Moich przyjaciół jeszcze nie było.
- Dzień dobry - powitałam panów.
- Dzień dobry, Violetto. Usiądź, proszę. Poczekajmy na twoich przyjaciół i wtedy powiemy wam jak to wszystko ma wyglądać.
Po 10 minutach wszyscy już byli i pan Mark zaczął opowiadać.
- Klip będzie połaczeniem ujęć z poszczególnych piosenek, o czym już wiecie. Nagraliśmy was także podczas zdjęć i nagrań do płyty i fragmenty tego wszystkiego dodamy do wideo. Zdecydowaliśmy, że nagramy fragmenty Euforii, Yo soy Asi / Be mine, Imagine oraz Abrázame y veraz. Odpowiada wam to?
Wszyscy przytaknęliśmy.
- A czy do nagrania dodacie nasz pocałunek? - pytam i wskazuję na Diego.
- Tak, będzie to jeden z głównych wątków.
Ucieszyłam się, ponieważ nie dość, że będę mogła częściej to oglądać, to jeszcze ma być to "jeden z głównych wątków", a to oznacza większą promocję mojego nazwiska.
- No to bierzemy się najpierw za duet Jortini - mrugnął do nas pan Josh. Świetnie połączył ich imiona.
- Zapraszam was do specjalnego miejsca, gdzie nakręcimy nagranie - zwraca się do "Jortini".
- Czy my też musimy iść? - pytam.
- Jeśli chcecie. Wolałbym, żebyście przyszli chociaż na chwilę, żeby zobaczyć, jak to wszystko wygląda. Zgoda?
- Zgoda - odpowiadamy jednocześnie z Diego i uśmiechamy się. Jestem ciekawa co to będzie.

Po dwudziestu minutach jazdy samochodem dotarliśmy do pięknego, malowniczego parku. Pełno tu zieleni, kwiatów, ptaków. Cudwony krajobraz. Panowie zaprowadzili nas do jednej z ławek. Stała nad jeziorkiem, pod wierzbą płaczącą, a wokół niej piął się bluszcz. Przy niej czekali już jacyś ludzie z kamerami.
- Ale romantycznie! - wykrzyknęłam równocześnie z Tini. Ona wcześniej musiała się przebrać w różową sukienkę a teraz jakaś dziewczyna ją maluje, a druga układa jej włosy. Jorge jest ubrany w szare jeansy,  białą koszulkę i czarną kurtkę. Obok niego też skacze jakaś stylistka i zajmuje się jego włosami.
Po paru minutach przygotowań pan Josh tłumaczy im, co mają robić, na przykład siedzieć na ławce i trzymać się za ręce, następnie Jorge ma uklęknąć, i tym podobne. Z głośnika płynie ich kawałek a oni udają, że śpiewają. Nagrywamy tylko kawałek tego utworu. My z Diego stoimy z boku i przyglądamy się.
- Chcesz coś do picia? - pyta chłopak wskazując na mały stragan z sokami niedaleko nas. Potakuję a on idzie kupić mi napój. Kiedy wraca daje mi różową różę. Znowu się rumienię.
- Jejku, jaka śliczna. Dziękuję - uśmiecham się i przytulam do niego. On wpina mi kwiatek we włosy i się śmieje. Na pewno wyglądam głupio, ale nie bardzo mnie to obchodzi. W pewnym momencie podchodzi do mnie pan Josh i mówi:
- To też nagraliśmy - uśmiecha się szelmowsko i mruga do mnie.

*godzinę później*

Sporo trwały te nagrania. No ale Jorge i Tini już skończyli nagrywać swój duet, więc teraz przyszedł czas na "Imagine". Oczywiście muszę się przebrać, więc panowie rozkładają parawany, tak że robią z nich osobne pomieszczenie do którego wchodzimy razem z Tini. Obie dostajemy białe sukienki, Tini ma bombkę przy swojej z napisami typu "peace", "love" itp. Bardzo mi się podoba. Ja mam koronkową która sięga mi do połowy ud, ale pod spodem ma jeszcze dwie dłuższe halki, tak że w sumie sięga do kolan. Jest bez rękawów i jest prześliczna, według Martiny "ładnie eksponuje mój biust i zgrabne nogi". Do tego mamy bransoletki i pierścionki ze znakiem nieskończoności i naszyjniki ze znakiem pokoju. Stylistka kręci mi lekko włosy i doczepia kilka pasm, ale już mniej niż mój fryzjer na sesji. Zaplata mi kilka malutkich warkoczyków które wyglądają według mnie bardzo słodko. Robi mi delikatny makijaż. Tini została wystylizowana podobnie, tylko fryzurę ma inną, po prostu kręcone włosy. Na nogach obie mamy białe koturny. Wychodzimy zza parawanów i idziemy w stronę dużej białej fontanny. Nie wiem gdzie są chłopaki, pewnie poszli coś zjeść. Wracając do tematu, fontanna otoczona jest mnóstwem kwiatów, głównie róż i pachnie tu po prostu niebiańsko. Mogłabym tu zamieszkać. Cieszy mnie to, że pozwolili mi nosić ten kwiatek od Diego we włosach. Całkiem ładnie komponuje się z sukienką.
Tańczymy i udajemy, że spiewamy. Robimy to, co każą nam reżyserzy i ruszamy się w takt muzyki. Jeden z kamerzystów poprosił mnie, żebym rozpłakała się tak jak podczas nagrywania w studiu. Zamknęłam oczy i zaczełam śpiewać, ten najpiękniejszy fragment, czyli refren, i łzy same zaczęły mi lecieć. Kiedy skończyłam otworzyłam oczy i zobaczyłam Diego który patrzy na mnie wzruszony. Natychmiast zaczęłam do niego biec i wpadłam mu w ramiona. Tylko on może mnie teraz uspokoić. Kiedy już się ogarnełam podszedł do mnie kamerzysta i powiedział, że to nagrał i że będzie to świetne ujęcie. Podziękowałam mu szczęśliwa. Zrobiliśmy jeszcze kilka ujęć i skończyłam na dziś. Biedna Tini musiała jeszcze jechać do jakiegoś innego studia nagrać teledysk do solówki. Nie wiem, jak ona to wytrzymuje. Przebrałam się w swoje rzeczy i pojechaliśmy z Diego i Jorge do naszej ulubionej kawiarni na kawę mrożoną.

Było już po 17:00, kiedy Tini do nas dołączyła. Zdziwiło mnie to, że ona cały czas się uśmiecha. Ciągle. Nawet jak ma zły dzień. I zaraża tym każdego z kim przebywa. Teraz oczywiście też się śmieje i siada obok mnie.
- Co pijemy?
- Kawę mrożoną, chcesz? - pytam.
- Okej, pójdę sobie zamówić.
- Siedź, jesteś zmęczona - mówi Jorge - ja pójdę.
- Oooh, jaki on słodki - mówię kiedy chłopak odchodzi. - Jak było? - pytam o nagrania.
- Całkiem dobrze. Poszło szybko i gładko,  a poza tym uwielbiam się malować i przebierać - odowiada uśmiechnięta.
- O tak, to prawdziwa strojnisia - dodaje Diego. Jorge wraca z kawą i Martina opowiada nam dokładniej o nagraniach. Wtedy dzwoni mój telefon. Przepraszam znajomych i odbieram.
- Halo?
- Violetta? - to Angie.
- Tak, co się stało?
- Wiesz, że przedstawienie jest za 9 dni więc musieliśmy wybrać kto będzie śpiewał w duecie i wypadło na ciebie.
- To się cieszę. Nie martw się, na pewno przyjadę na czas.
- Dobrze, pomyśl, z kim chcesz śpiewać i zadzwoń w wolnej chwili.
- Jasne, obiecuję.
- Trzymaj się.
Przyjaciele patrzą na mnie pytająco.
- Dzwoniła moja ciocia z Buenos Aires. Chciała mi powiedzieć, że mam śpiewać w duecie z kimś na koncercie na koniec roku w mojej szkole - wyjaśniam.
- Kiedy to ma być? - pyta Tini.
- Za 9 dni.
- To strasznie szybko! Myślisz, że zdążysz? - dopytuje Jorge.
- Nie wiem, sądzę, że raczej tak. Przyjaciółka wysłała mi kroki do układów tanecznych więc mogę się uczyć tutaj.
- Pokażesz nam? - pyta Diego.
- Okej, akurat mam chyba tu w teczce, zaraz sprawdzę.
Daję im kartki z piosenkami.
- Ta jest prześliczna! - krzyczy Tini. Zerkam i widzę że to tekst mojej piosenki, którą napisałam wczoraj.
- Ojej, ta jest akurat moja, jeszcze nie pokazywałam jej nikomu - chcę jej zabrać kartkę ale ona trzyma ją mocno. Zaczyna spiewać.
- Odkryłam, że w moim lustrze...jest coś więcej niż moje odbicie...
- Przestań - syczę.
- Jakie ładne! - mówi Diego. - Musisz nam to konieczne zagrać.
- Z miłą chęcią, ale nie mam gitary.
- To chodźmy do nas - proponuje Jorge. - Mieszkamy razem z Diego w tym samym hotelu co Tini. To niedaleko.
- No dobra - zgadzam się.
10 minut później jesteśmy już na miejscu. Siadam na łóżku Diego i biorę gitarę Jorge. Gram moją piosenkę i śpiewam z zamkniętymi oczami.
- Odkryłam, że w moim lustrze
Jest coś więcej, niż moje odbicie
Brak sposobu, by to ukryć
I rozumu, który pokona serce
Odkryłam, że strach istnieje
I ciągle nie pozwala mi marzyć
Może dziś jest ten właściwy moment
Żeby skoczyć, trzymając się za ręce
Ni chwili dłużej, wiem że mogę marzyyć
Chcę dziś śpiewać, dekret mego marzenia
Wiem, że mogę uwierzyć, i nic nas nie zatrzyma
Dzisiaj chcę spiewać, a strach nie powróci już
Ponieważ mój anioł stróż, wie którą z dróg pójdę jaa...
Kończę i otwieram oczy. Wszyscy patrzą na mnie z podziwem i są zgodni, że powinnam zaspiewać ją na moim końcowym show. Uznałam, że to dobry pomysł. Zrobiło się późno, a ja chciałam się wyspać przed jutrzejszym nagrywaniem. Diego zaoferował, że mnie odprowadzi, więc pożegnałam przyjaciół i wyszliśmy. Idziemy w milczeniu. Nie wiem, co mam mówić. Jutro mamy nagrywać tylko 'Euforię', bo zajmie to dość długo a oni nie chcą nas przemęczać. Cieszy mnie to, bo będę miała trochę czasu na naukę kroków tanecznych.

Dochodzimy już do mojego hotelu.
- No to dzięki - mówię do Diego i patrzę mu w oczy.
- Eee, czekaj. Mogę cię o coś spytać?
- Tak, słucham.
- Czy my...eee...jesteśmy parą?
- Też się zastanawiam - odpowiadam szczerze. - A chciałbyś?
- Bardzo. A ty?
- Ja też - mówię cicho nie przerywając kontaktu wzrokowego.
- No to...Violu, czy chcesz dać mi szansę i czy chcialabyś być moją księżniczką?
- No jasne, że tak - odpowiadam i rzucam mu się w ramiona. Tulimy się i na pożegnanie on daje mi buziaka. Odwzajemniam go.
- Czekaj - woła mnie. Odwracam się.
- Co się stało?
- Nie dałem ci kwiatów - zauważył. Uśmiecham się i wyciągam z włosów różę, którą zerwał mi rano. Uśmiecha się uroczo. Przesyłam mu całusa i znikam za drzwiami.

sobota, 5 września 2015

ROZDZIAŁ 9

*3 dni później*

Właśnie siedzę w studiu nagraniowym i czekam na swoją kolej. W przeciągu tych kilku dni nagraliśmy już prawie wszystkie piosenki, oprócz mojego duetu z Diego i właśnie za chwilę mamy go nagrywać. Odrobinę się boję tego nagrania. Dlaczego? Nie wiem. Nigdy wcześniej nie śpiewałam z nikim o miłości oprócz Leona. Nie wiem jak teraz dam radę śpiewać z przyjacielem. 
Ogólnie przez te 3 dni nie robiliśmy nic innego, jak tylko siedzieliśmy w studiu i nagrywaliśmy, nagrywaliśmy i jeszcze raz nagrywaliśmy. Jednak takie ciągłe siedzenie w wytwórni trochę męczy. Ale dziś nagrywamy ostatni kawałek i to już koniec śpiewania. Oczywiście jeszcze nie wyjeżdżam z Los Angeles. Producenci powiedzieli mi, że będziemy musieli wziąć udział w sesji zdjęciowej i teledysku promującym płytę. Tak więc na całe szczęście zostaję tu jeszcze przynajmniej tydzień. 
- Violetta - usłyszałam swoje imię. To pan Josh wołał mnie do sali. - Możemy zaczynać?
- Tak - uśmiecham się niepewnie. Staję obok Diego a on chyba zauważa moje zdenerwowanie, bo łapie mnie za rękę, delikatnie ściska i mówi "spokojnie, będzie dobrze". Patrzę mu w oczy i nabieram nadziei, że może rzeczywiście wszystko pójdzie gładko.
Zakładamy słuchawki i czekamy. Słyszę pierwsze dźwięki piosenki. Diego zaczyna śpiewać. Próbuję sobie wyobrazić, że jestem dziewczyną, która jest zakochana w Diego, ale jednocześnie wie, że może zdobyć każdego. Zamykam oczy a kiedy je otwieram, jestem zdecydowana i wiem, że mi się uda. Zaczynam śpiewać. Cały czas patrzę na Diego i widzę w jego oczach zachwyt. Stres zniknął i poczułam się jakbym była sama w tym studiu razem z Diego. Piosenka idzie nam świetnie i wiem, że skończymy ją teraz. Śpiewamy po prostu tak, jakby te słowa były prawdą.
Skończyliśmy. Wszyscy zaczęli nam bić brawo a ja szeroko się uśmiecham. Ta piosenka po hiszpańsku nazywa się "Yo soy Asi". Do sali wchodzą producenci którzy wciąż klaszczą i nam gratulują. Po chwili pan Mark mówi:
- Gratuluję, wypadliście wspaniale. Do tego stopnia, że chcielibyśmy, żebyście nagrali ten duet po angielsku. Będzie się nazywał "Be mine". Co wy na to?
Bardzo spodobał mi się ten pomysł i Diego chyba też. Zgodziliśmy się i zrobiliśmy sobie małą przerwę, żeby nauczyć się tekstu.

***                                    
Jesteśmy już po nagraniach. Resztę dnia mamy wolnego dla siebie. Jutro czeka nas sesja zdjęciowa. Jestem tego bardzo ciekawa, jak to wszystko będzie wyglądać i w ogóle. Teraz siedzę w kawiarni i jem lody z przyjaciółmi. Diego cały czas się na mnie patrzy i nie bardzo wiem, co z tym zrobić więc zaczynam rozmowę z Tini na temat tego, jakie zaprojektowali dla nas ubrania na jutrzejszą sesję.
- Co myślisz o ubraniach na jutro, Tini? - pytam.
- Nie mam pojęcia, nie wiem czego się spodziewać. A ty?
- Sądzę, że będą totalnie szalone - oceniam. - Muszą odzwierciedlać ducha płyty, ale też i każdego z nas. Myślę, że my dostaniemy jakieś zwiewne sukienki.
- A co z nami? - pyta Jorge.
- A wy to możecie założyć nawet worek na ziemniaki - żartuje Tini. Jorge udaje, że się obraża, a gdy Tini odwraca wzrok, zaczyna ją łaskotać. Ona zaczyna bardzo głośno śmiać się i krzyczeć "proszę stop". My z Diego tylko się śmiejemy zamiast ją ratować. On patrzy na mnie takim wzrokiem, jakby chciał mi zrobić to samo, co jego kolega mojej przyjaciółce.
- Nawet o tym nie myśl - ostrzegam i próbuję zrobić groźną minę. Chyba mi nie wyszło bo chłopak już, już miał mnie połaskotać, ale w ostatniej chwili odskoczyłam. Śmiejemy się i ratujemy wreszcie Tini, która umiera ze śmiechu. Chłopaki twierdzą, że trzeba upamiętnić tą chwilę i prosimy kogoś, żeby zrobił nam zdjęcie. Wszyscy wyszliśmy doskonale. Dziękuję chłopakowi który robił zdjęcie, a on patrzy się na mnie jakoś dziwnie, ale postanawiam to zignorować.
Zerkam na zegarek. Godzina 16:26.
- Słuchajcie kochani - mówię do przyjaciół - ja już muszę iść, obiecałam zadzwonić do wszystkich, producentom obiecałam wypić herbatę z imbirem no i jeszcze muszę się dobrze wyspać - tłumaczę. Wszyscy się ze mną zgadzają i każdy idzie w swoją stronę. Docieram do mojego pokoju i od razu rzucam się na łóżko. Tak rzadko tu bywam a przecież tutaj jest tak przyjemnie. Odkryłam, że za rogiem hotelu jest kwiaciarnia i to stąd te codzienne zapachy. Codziennie dostaję inny bukiet kwiatów od Diego. To takie urocze. Zmieniam wodę w wazonie i wkładam nowe kwiaty, tym razem niezapominajki i stokrotki. 
Włączam telewizor na jakiś kanał muzyczny i idę wziąć prysznic. Myję głowę i zajmuje mi to chyba z godzinę ale nic nie poradzę, że to takie przyjemne. Kiedy wreszcie już stamtąd wyszłam założyłam tylko krótkie, czarne, dresowe spodenki i moją różową koszulkę bez rękawów z napisem "Bella" którą dostałam od Federico na urodziny w ubiegłym roku. Kupiłam sobie wczoraj owoce, więc teraz sięgam po winogron i zajadam go ze smakiem. Wybieram pierwszy numer i dzwonię do taty.
- Halo, Violu?
- Cześć tato, masz czas?
- Jasne że tak, dla ciebie zawsze. Opowiadaj, co u ciebie.
- No więc dzisiaj skończyliśmy nagrania na płytę. Jutro mamy sesję zdjęciową, ale musimy jeszcze nakręcić teledysk , więc nie wiem kiedy wrócę.
- No dobrze, jak się dowiesz od razu daj znać.
- Dobrze, tato.
- Masz teraz wolny czas?
- Tak, cały wieczór. 
- To porozmawiaj z Angie.
- Hej ciociu!
- Violetta! Cześć! - wita mnie z entuzjazmem. - Opowiadaj jak ci w tym Hollywood? Dobrze?
- Tak Angie. Dzisiaj skończyliśmy nagrania a jutro mamy sesję zdjęciową. Musimy też nagrać teledysk. Teraz mam wolny wieczór więc mogę trochę dłużej z wami pogadać.
- No a jak wrażenia z miasta?
- Porobiłam mnóstwo zdjęć więc pokażę ci jak wrócę albo wyślę ci na maila. Jest tu po prostu ślicznie. Mam super widoki z pokoju, i codziennie rano pod oknem śpiewają mi ptaszki i czuć zapach kwiatów. Wiesz, że to uwielbiam.
- No to cieszę się,  że ci się podoba. Tylko wracaj szybko, musisz być na zakończeniu roku szkolnego!
- Dobrze Angie, wrócę niebawem. A gdzie Olga i Ramallo?
- Ramallo pojechał coś załatwić a Olga jest na zakupach. Przekażę im buziaki od ciebie. Tylko koniecznie zadzwoń potem do nich.
- Okej, zadzwonię. Papa - żegnam się.
- Trzymaj się.
Rozłączamy się. Teraz chciałabym porobić nic, po prostu poleżeć. Ale przecież dziewczyny też na pewno się stęskniły i choć jestem zmęczona, powinnam do nich zadzwonić. Piszę esemesa do Fran, żeby zalogowała się na Skype. Odpisała "Okej, za 15 minut." Więc mam czas. Może Ludmiła jest dostępna. Sprawdzam i na szczęście tak, więc szybko do niej dzwonię. Bardzo się za nią stęskniłam. 
- Hej siostrzyczko!  - witam ją.
- No hej kochana!
- Jak tam u was? - pytam i zauważam Federico.
- Dobrze, tylko strasznie tęsknimy - mówi ze smutkiem siostra. 
- O, widzę, że masz na sobie koszulkę ode mnie - zauważa Fede.
- Tak, bardzo ją lubię.
- Skończyłaś nagrania? - pyta chłopak. Opowiadam im jaka jest sytuacja.
- Ale wrócisz na koniec roku? - pyta z niepokojem Ludmiła. Obiecuję że tak. 
- Okej, to ja będę kończyć bo muszę jeszcze pogadać z Fran, trzymajcie się - macham im na pożegnanie. Żegnają mnie i rozłączam połączenie. Widzę że Francesca jest dostępna. Dzwoni do mnie i odbieram.
- Cześć! 
- Hej! Jezu jak my za tobą tęsknimy!
- Wiem, ja za wami też. - zauważam Brodueya i macham mu. Sytuacja z nim została wyjaśniona, chłopak całujący się z Yosy to nie był on tylko jego kuzyn. Cami i on znowu są razem. Opowiadam im wszystkim o sytuacji nagrań, życzą mi powodzenia jutro. Dziękuję im i przesyłam pozdrowienia dla Diego, Leona i wszystkich. Zaczynam ziewać.
- Co taka śpiąca? - pyta Cami.
- Ostatnio nie bardzo się wysypiam i sporo pracuję - wyjaśniam.
- To może lepiej się prześpij - stwierdza Fran.
- To dobry pomysł - potwierdzam i się żegnamy. Jest już 18:57, ale szybko ten czas leci. Powinnam zrobić zakupy ale nie mam na to siły. Przykrywam się kocem i zapadam w sen.

*następnego dnia*

Dzisiaj jesteśmy umówieni na sesję na 11:30, więc mogę sobie trochę dłużej pospać. Obudziłam się pięć po dziewiątej i przeciągam się przez chwilę błogo w łóżku. Ale mi dobrze, dawno sobie tak nie spałam. Wstaję i otwieram okno jak co rano, wyglądam na świat i wdycham cudowny zapach kwiatów. Stoję tak chwilę a potem idę zrobić sobie omlet na śniadanie. Wygrzebałam z lodówki resztki soku i zjadłam ze smakiem śniadanie. Postanowiłam ogarnąć trochę pokój. Kiedy posprzątałam wzięłam prysznic i ubrałam się. Wybrałam szarą koszulkę z czerwonymi wstawkami z krótkim rękawem i napisem "cool girl". Do tego założyłam krótkie dżinsowe ogrodniczki które zapięłam na jedną szelkę. Tym razem sięgnęłam po czerwone trampki czyli pierwsze buty bez obcasów od kiedy tutaj przyjechałam. Jest dopiero w pół do dziesiątej więc postanowiłam pójść po zakupy. Po drodze może kupię pocztówki i powysyłam każdemu w Buenos Aires.

Kupiłam mnóstwo jedzenia w najbliższym supermarkecie. Miałam dwie pełne siaty jedzenia i wychodząc zastanawiałam się jak ja z tym dojdę do domu. Nagle wpadłam na kogoś i przewróciłam się. Oczywiście siatka zakupy z jednej siatki się wysypały i musiałam wszystko zbierać. Taka ze mnie niezdara. Ktoś na kogo wpadłam pomógł mi z tym wszystkim. Podnoszę głowę i widzę, że to Diego. Uśmiecha się do mnie a ja odwzajemniam uśmiech. Wstajemy i Diego pyta:
- Pomóc ci z tymi siatkami? - pyta.
- Jeśli możesz - odpowiadam wdzięczna. Chłopak bierze ode mnie torby i idziemy w stronę hotelu. Przypominam sobie coś.
- O kurczę! - krzyczę.
- Co jest? - zaniepokoił się Diego.
- Nic takiego, przypomniałam sobie, że zapomniałam kupić kartek dla mojej rodziny.
- Przypomniałaś sobie, że zapomniałaś? - śmieje się chłopak. Szturcham go i się śmieję. Wchodzimy do sklepu z pamiątkami który jest tuż obok kwiaciarni. Kupuję po jednej kartce dla każdego i jeszcze parę drobiazgów dla najbliższych. Wychodzimy a po drodze Diego kupuje mi konwalie. Znów się rumienię. Wchodzimy do pokoju, rozpakowujemy zakupy a ja wstawiam kwiaty do wazonu.
- To co, przejdziemy się razem do studia? - proponuje Diego.
- Mamy jeszcze ponad pół godziny.
- To przejdziemy się spacerkiem.
- No to chodźmy - zgadzam się i wychodzimy. Spacerujemy po mieście i podziwiamy piękne uroki Hollywood. Widzimy kawiarnię w której zatrzymaliśmy się wczoraj. Zerkam na Diego i w ostatniej chwili uciekam przed łaskotaniem. Muszę biec bardzo szybko bo chłopak mnie dogania, ale na szczęście nie mam obcasów. W końcu mnie łapie ale proszę go żeby się zlitował. Robię swoją słodką minkę a jemu mięknie serce. Idziemy dalej. Przechodzimy obok fontanny i wpadam na pomysł. Nabieram trochę wody w ręce i chlustam nią w twarz Diego. Ten najpierw robi zaskoczoną minę. Nie mogę się powstrzymać od śmiechu. On nabiera więcej wody i oblewa mi klatkę piersiową. Śmiejemy się a ludzie się na nas gapią, ale nie dbam o to. On nabiera znowu wody ale krzyczę:
- Stop! Musimy jakoś wyglądać na tej sesji!
- Masz rację - odpowiada mi i uspokajamy się. Dochodzimy już spokojnie do wytwórni. Przed wejściem Diego zrywa dla mnie aksamitkę. Rany, jaki on jest słodki. Całuję go w policzek i wchodzimy do środka.
Tam czekają już na nas Tini, Jorge i panowie producenci. Jesteśmy w samą porę.
- No dobrze, skoro są już wszyscy... - zaczyna pan Mark, ale przerywa widząc nasze mokre ubrania. - Co wy robiliście? Kąpaliście się w fontannie?
Zaczynamy się śmiać a Diego mówi:
- A żeby pan wiedział.
- Jesteście niemożliwi - śmieje się pan Mark. W końcu się opanowujemy i idziemy na piętro numer 7. Tam mamy mieć sesję z zamówioną wcześniej panią fotograf. Wchodzimy do dużego pomieszczenia które ma przejścia do wielu mniejszych. Wszystkie ściany są białe. Na środku jest wielki biały materiał z różowymi, zielonymi , fioletowymi i żółtymi wstawkami, który będzie tłem do naszej sesji. Jedna ściana jest zrobiona z ogromnych okien sięgających od drewnianej podłogi aż do sufitu. Pod jedną ścianą stoją duże białe sofy i fotele oraz szeroki, niski szklany stolik. Tam siedzi kobieta z aparatem. Po całym pomieszczeniu chodzi jakiś chłopak i rozstawia lampy. To moja pierwsza sesja zdjęciowa i od razu zaczynam się denerwować.
- Witajcie - mówi do nas miła pani z aparatem w wieku około 30 lat. Jest śliczna, chuda i wysoka, ma długie kręcone włosy i ombre: góra brązowa a końcówki różowe. Bardzo spodobała mi się jej fryzura.
- Jestem Angelina i będę dzisiaj robić wam zdjęcia na okładkę płyty - podaje każdemu z nas rękę, a my się przedstawiamy. Następnie prowadzi nas do garderoby. My z Tini wchodzimy do różowej, a chłopaki do niebieskiej. Pani Angelina mówi nam:
- To są wasze kreacje na dziś, chciałabym, abyście szybko się w nie przebrały, bo musimy jeszcze zrobić włosy i makijaż. Okej? - pyta przyjaźnie. Uśmiechamy się nerwowo a ona wychodzi. Odwracam się i widzę cuda: dwie cudowne,  zwiewne sukienki, białe z kolorowymi wstawkami, takie jakie są na tle. Do tego srebrne sandałki na obcasach. Moja sukienka jest z przodu krótsza, z tyłu dłuższa i ma dwie halki pod spodem. Sukienka Tini jest szersza, bardziej zwiewna i sięga jej myślę że do kolan. Zachwycone bierzemy stroje i wchodzimy za parawany.
Kiedy jesteśmy gotowe wychodzimy z przymierzalni i w tym samym momencie widzimy chłopaków, którzy są ubrani w rockowym stylu. Widzę w ich oczach zachwyt. Uśmiecham się do Tini i wchodzimy do pomieszczenia w kolorze miętowym, gdzie czekają na nas makijażyści. Malują nas profesjonalnie, a ja czuję się jak gwiazda. Podkład, srebrny cień do powiek, srebrna kredka do oczu, czarny eyeliner i tusz, mamy też doczepiane rzęsy. Pudrowy róż na policzkach. Wykończeniem są mocno różowe szminki. Wyglądamy teraz jak bliźniaczki. Uśmiechnięte przechodzimy do pokoju obok w którym czekają fryzjerzy. Mną zajmuje się pan, a Martiną - pani. Ona ma dłuższe włosy, więc ma mniej doczepianych pasm niż ja. Mi ten gość tyle tego nawalił we włosy...no ale cóż. Kręci mi pasma w drobne loczki i wyglądam wręcz jak aniołek. Tini ma luźniejsze loki, do tego zapleciony tak zwany "koszyczek" na włosach. Wygląda po prostu zabójczo. Całości dopełniają bransoletki, łańcuszki i pierścionki. Bardzo mi się podoba nasz ubiór.
Jesteśmy już gotowe. Wychodzimy z pokoiku i wchodzimy do głównego pomieszczenia. Tam zauważam Diego. Jest taki przystojny w tej czarnej skórzanej kurtce i włosach postawionych na żel. Teraz mam tak jak w naszej piosence: "tysiąc motyli jest we mnie". Podchodzimy z Tini bliżej a oni nas zauważają. Nie patrzę na Jorge, bo wiem że w tym momencie pożera wzrokiem moją przyjaciółkę. Patrzę na Diego który stoi z otwartymi ustami wgapiony we mnie. Na widok jego miny zaczynam chichotać a on wreszcie się rusza i zbliża się do mnie. Czekam, co zrobi. Kiedy jest już tak blisko, że między nami nie ma przestrzeni, nachyla się i szepcze mi do ucha "uciekłaś z nieba, aniołku?" na co ja przygryzam wargę. Uśmiecha się zachwycony i bierze mnie za rękę. Podchodzimy do Tini i Jorge. Kiedy chłopak mnie zobaczył, krzyknął: 
- Wyglądacie olśniewająco! - i obdarzył nas równie doskonałym uśmiechem. Rumienię się i nie wiem co powiedzieć. Na ratunek przychodzi nam pani Angelina która klaszcze w ręce i prosi:
- No dobrze, ustawcie się, zaczynamy. - Z głośników których wcześniej nie zauważyłam płynie głośno nasz kawałek "Euforia" która zastąpiła utwór "Crecimos juntos". Tak samo jak piosenka którą teraz słyszę, nasza płyta nazywa się "Euforia". 
- No dobra, zaczniemy od zdjęć grupowych - pani Angelina przekrzykuje muzykę i ustawia nas. Na czele stoi Tini, w lekkim rozkroku z rękami na biodrach i powalającym uśmiechem. Tuż za nią staje Jorge i szeroko się uśmiecha. Po jej drugiej stronie, mniej-więcej w tej samej odległości ustawia się Diego i uśmiecha się tak pięknie jak reszta. Ja staję na końcu. Pani Angelina prosi mnie, żebym stanęła tuż za Diego i położyła jedną rękę na jego ramieniu, a drugą na moim biodrze. Następnie mam stanąć tak, żeby ciężar ciała opierać na prawej nodze. Spełniam polecenia i szeroko się uśmiecham. Angelina robi zdjęcie i prosi nas, żebyśmy nieznacznie zmienili pozycję, to znaczy na przykład położenie rąk czy ustawienie nóg. Po kilku pstryknięciach pani prosi mnie, żebym odeszła i teraz fotografuje resztę grupy. Następnie zdjęcia mają Jorge i Tini, razem i osobno. Ta gra świateł, sztuczny wiatr i tym podobne efekty są powalające. Potem przychodzi kolej na Diego. Ja jestem na samym końcu. Kiedy po godzinie lub dwóch, nie mam poczucia czasu, pani fotograf każe mi stanąć przed obiektywem, znowu mam motyle w brzuchu. Teraz wiatrak wieje prosto na mnie. Uśmiecham się i ustawiam w takiej pozycji, o jaką prosi mnie pani fotograf. Chłopak, który zajmuje się światłami cały czas się na mnie gapi i to mnie trochę rozprasza, ale daję z siebie wszystko. Potem mam parę zdjęć z Tini, następnie kilka z chłopakami. Po upływie jakiś 40 minut pani Angelina woła do mnie Diego i teraz pozujemy razem. Mamy udawać zakochaną parę. Pozujemy różnie: raz on łapie mnie w pasie od tyłu i stoimy bokiem do obiektywu, raz on mnie całuje w policzek, raz ja jego, raz patrzymy sobie w oczy z chytrymi uśmiechami. Strasznie mi się to podoba i czuję się tu jak ryba w wodzie. 
Wcześniej Tini i Jorge nie musieli się całować, tylko zbliżyć do siebie i uśmiechać się w takiej odległości, ze stykali się nosami. Teraz zaczynam się obawiać, że my będziemy musieli się całować. Czemu? Nie wiem. Nigdy nie całowałam się z Diego, nie wiem, co to będzie. I myślę o tym w złej godzinie, bo pani fotograf mówi:
- Wspaniale, a teraz ostatnie zdjęcie. Chciałabym, żebyście się pocałowali. 
Zamarłam. Wciąż się uśmiecham ale się strasznie spinam. Tini to zauważa i pokazuje mi, że trzyma za mnie kciuki. Ale to niewiele mi pomaga. Podbiegają do nas jakieś dziewczyny, poprawiają mi makijaż i włosy, jemu też. Kiedy odchodzą nadchodzi ten moment. Z głośników płynie nasza piosenka. Patrzę na niego jak się przybliża. Zamykam oczy i przechylam głowę. I nagle nasze usta się łączą. Poczułam się cudownie. Wiem, ze pani już zrobiła zdjęcie, ale on dalej mnie całuje a ja nie protestuję. Wiem też, że wszyscy się na nas gapią ale co mnie to obchodzi? Teraz jest cudownie i całujemy się całą wieczność. Wreszcie odrywamy się od siebie i patrzymy sobie w oczy. Nagle wszyscy biją nam brawo, nie wiem za co, przecież to był tylko pocałunek. On się uśmiecha i tuli mnie do siebie. Szepcze mi do ucha "jesteś doskonała" a ja znowu, znowu się rumienię. 
- Dziękuję wszystkim, to już koniec - ogłasza pani Angelina. - Możecie się teraz przebrać, a potem zapraszam was na coś do jedzenia, z pewnością zgłodnieliście. Dobra robota - uśmiecha się i patrzy na mnie. Puszcza mi oczko i odchodzi. Bez słowa idę do garderoby z uśmiechem przylepionym do ust. Tam dopada mnie Tini. Zamyka drzwi i siadamy na kanapie. Podaje mi wodę i zaczyna:
- Moje gratulacje Violu! Wypadłaś wspaniale! Nie wierzę, ze to twoja pierwsza sesja w życiu. Wyglądasz, jakbyś była do tego po prostu stworzona. I jeszcze ten pocałunek z Diego, no po protu rewelacja - przytula mnie i całuje w policzek. Śmieję się i dziękuję za ciepłe słowa. Podreptałam za parawan i z przyjemnością przebrałam się w swoje ciuszki i trampki. Jestem potwornie zmęczona. Jak przyjemnie zrzucić obcasy. Tyle godzin pozowania w takim stroju na prawdę męczy. Idę do fryzjera, który doprowadza moje włosy do normalnego stanu i do makijażystki, która zmywa ze mnie całą tapetę. Jak bosko znowu być sobą.
Reszta też już się przebrała. Teraz siadamy na sofie i wybieramy zdjęcia. Zaczynamy od usunięcia wszystkich rozmazanych, albo tych na których wyszliśmy głupio. Pijemy sok jabłkowy i wybieramy zdjęcia na okładkę. Wygrało to pierwsze, które zrobilismy dzisiaj. Potem decydujemy,  które zdjęcia mają promować nasze piosenki. Ze zdjęc moich i Diego wybraliśmy trzy: jedno na którym on tuli mnie i stoimy bokiem do obiektywu, moje ulubione na którym uśmiechamy się chytrze do siebie i oczywiście to jak się całujemy. Na koniec każdy z nas dostał plik zdjęć na pamiątkę. Już wiem które oprawię w ramki. 
Schodzimy na 4 piętro, gdzie znajduje się bufet. Zamawiam mnóstwo żarcia, czyli: duże frytki, hamburgera, duże nagetsy z sosem, podwójną colę i z tym wszystkim usiadłam przy stoliku przy oknie. Jestem mega głodna, nie jadłam nic od śniadania. Jemy i śmiejemy się. Nareszcie mogę się odprężyć. Na całe szczęście jutro mamy wolne. To pierwszy wolny dzień odkąd tu przyjechałam, a jestem tu już tydzień. Po jedzeniu ludzie rozmawiają o sesji, ale ja jestem tak potwornie zmęczona, że zasypiam.