piątek, 11 września 2015

ROZDZIAŁ 11

Siedzę w pokoju i rozmyślam. Jestem dziewczyną Diego. Jakie to...inne. Nie wiem czy dobrze zrobiłam zgadzając się, ponieważ ciagle w moim życiu jest Leon i jest on dla mnie nadal ważny. Ale w tamtym momencie serce mi mówiło "zgódź się" a ja zawsze słucham serca, odkąd przeczytałam list od mamy w którym mi to radziła.
Zmęczona rozmyślaniami i nagraniami postanawiam wziąć prysznic. Zmywam z siebie wszystkie kosmetyki, lakiery do włosów i inne takie. Jakie to błogie uczucie być znowu naturalną. Jestem zmęczona więc szybko kładę się spać i obiecuję sobie, że jutro podejdę do całej sprawy z nagrywaniem tak jak Tini: optymistycznie.

*następny dzień*

Tak jak sobie obiecałam, od rana mam dobry humor. Otwieram okno i wdycham piękny zapach kwiatów, a następnie robię sobie śniadanie. Miksuję owoce i wypijam ze smakiem koktajl. Ogarniam szybko pokój i ubieram się w ciemne jeansy i biały sweterek. Zakładam ulubione szare koturny, chwytam torebkę i wychodzę. Przed hotelem czeka już na mnie minivan, którym jedziemy wszyscy na miejsce nagrań.
- Dzisiaj nagramy tylko klip do 'Euforii' - tłumaczy nam pan Mark.
- Jak to będzie wyglądało? - pyta Jorge.
- Najpierw zabierzemy was do specjalnego studia, gdzie przygotujecie się do nagrania. Następnie pójdziemy na łąkę, gdzie będą już rozstawione chorągiewki, porozrzucane balony i tak dalej. Pamiętajcie, że to ma być radosny i totalnie szalony teledysk. - kończy z uśmiechem. Wszystkim nam bardzo spodobał się ten pomysł. Widzę, że wszyscy mają mega pozytywne nastawienie, tak jak ja.

Wychodzimy z minivanu po pół godzinie. Dotarliśmy do jakiejś odległej dzielnicy miasta, a może jesteśmy poza nim, nie wiem. Jest tu mały budynek pomalowany na żółto z zielonym dachem. Od strony drzwi oraz po bokach ma ściany porośnięte piękną winoroślą, a gdy wchodzimy do środka zauważam, że ściana od strony polanki jest cała szklana i wyposażona w duże okno balkonowe, przez które wychodzi się na taras. Mogłabym tu mieszkać, tak bardzo mi się tu podoba. W środku wygląda jak wielka garderoba. Ściany są białe, podłoga wyłożona drewnianymi, ciemnymi panelami a z sufitu zwisają urocze lampiony. Jest tu kilka stanowisk fryzjerskich, wielkie parawany, manekiny z boskimi strojami o których zaraz opowiem, kilka toaletek kosmetycznych a pod jedną ze ścian stoją sofy i fotele oraz stoliki na których stoją litry soków, wody i innych napoi. Podoba mi się to, że wszystkie ściany są wyłożone lustrami, dzięki czemu można się przeglądać gdzie tylko się spojrzy.  Jak dla mnie to fantastyczne miejsce. Zauważyłam,  że są tu schodki prowadzące na drugie piętro, zapewne tam jest część mieszkalna.
- Zapraszm, Violetto - mówi do mnie miła blondynka i wskazuje krzesło przy jednym z luster. - Mam na imię Mandy i dziś postaram się wystylizować cię na prawdziwie radosną gwiazdkę, którą jak widzę jesteś - uśmiecha się przyjaźnie a ja odwzajemniam uśmiech i siadam na krześle. Po 15 minutach kończymy i teraz i ja i Tini mamy perfekcyjny make - up. Teraz wchodzimy za parawany i przebieramy się w boskie sukienki. Obie są kolorowe, zwiewne, falują przy najmniejszym ruchu. Są na ramiaczkach i sięgają nam do kolan. Mają na sobie chyba wszystkie kokory tęczy! O tak, idealnie trafione stroje.
Wychodzimy zza parawanów i kierujemy się ponownie do luster. Tam Mandy kręci mi włosy w drobniutkie loczki, takie jak miałam na sesji. Tini ma zaplecionego warkocza francuskiego na czubku głowy i po bokach, który potem rozlewa się na miliony pofalowanych pasemek. Wygląda to cudownie.
Chłopcy czekają na zewnątrz. Mają kolorowe kurtki i białe koszulki. Pasują do naszych sukienek. Podchodzę do Diego i daję mu całusa w policzek. On patrzy na mnie zachwycony, łapie mnie w talii i mówi:
- Z każdym dniem wyglądasz coraz cudowniej.
Oczywiście się rumienię. Nie mamy więcej czasu bo producenci wołają nas na plan. Wyjaśniają co mamy robić a my dajemy z siebie wszystko. To będzie najradośniejszy i najbardziej szalony klip na świecie.

*dwie i pół godziny później*

Już po wszystkim. Już jesteśmy przebrani i najedzeni. Skończyliśmy nagrywać klip do 'Euforii' i teraz czeka nas już tylko 'Yo soy asi'. Wsiadamy do samochodu, siadam przy oknie a Diego obok mnie. Chcę sprawdzić czy nie mam jakichś nieodebranych połączeń i okazuje się, że jest aż 5 od Angie. Czemu? Musiało się coś stać. Oddzwaniam a ona odbiera prawie natychmiast.
- Violu dobrze że dzwonisz - mówi zapłakana.
- Boże Angie co się stało?! - przestraszyłam się.
- Nie chciałam ci przeszkadzać ale twój tato miał wypadek i jest w szpitalu. - Zbladłam. Wszyscy patrzą na mnie przestraszeni. - Co mu jest? - szepczę.
- Ma pęknięte trzy żebra i chyba złamaną rękę. Nie wiem co jeszcze, teraz go badają i nie chcą mnie wpuścić.
- O Boże - zaczynam płakać. Diego z przerażeniem ściska moją dłoń a Tini szuka chyba chusteczek.
- Angie będę tam jutro.
- Ale twoja płyta...
- Tata jest dla mnie ważniejszy!
- Przepraszam cię kochanie, lekarz mnie woła. Wszystko ci opowiem. Miej telefon pod ręką.
- Dobrze - szlocham i rozłączamy się.
- Co się stało?! - pyta Diego.
- Mój tata miał wypadek i leży w ciężkim stanie w szpitalu - szlocham w jego tors. Nikt nie wie co powiedzieć, tylko Diego mocno mnie tuli. Po chwili patrzę na pana Marka.
- Ja muszę do niego jechać - mówię stanowczo.
- Rozumiem, że się martwisz, ale teledysk...
- Teledysk możemy nagrać po jej powrocie - staje w mojej obronie Tini. - A ona i tak musi jechać na koncert szkolny.
Panowie długo się zastanawiają aż w końcu się zgodzili. Nie mam siły nic mówić więc tylko patrzę na nich z wdzięcznością.
- Jedziemy z tobą - mówi Tini.
- Nie musicie...
- Nie zostawimy cię! - krzyczy Jorge. - I tak nie mamy tu nic do roboty bez ciebie. - ściska moją rękę. Wtedy podnoszę głowę i patrzę cała zapłakana na mojego chłopaka, a on wyciera mi łzy i całuje w czoło. W jego ramionach dojeżdżam pod hotel.

15 minut później jestem już gotowa. Ubrania mam w domu więc spakowałam tylko najpotrzebniejsze rzeczy. Wsiadam do minivanu i podjeżdżamy pod hotel Tini i chłopaków. Chwilę na nich czekamy i jedziemy na lotnisko. Przez cały czas Diego trzyma mnie za rękę i nie puścił ani na chwilę. Ściskam ją mocniej chcąc mu podziękować a on obejmuje mnie swoim ciepłym ramieniem. Kiedy dojechaliśmy akurat zaczęli wpuszczać ludzi więc całą czwórką udaliśmy się w stronę bramek. Uzgodniłam z producentami, że zadzwonię, jak sprawa z tatą się wyjaśni. Po milionach kontroli i przeszukań siedzimy już na miejscach. Ja siedzę przy oknie, obok mnie Tini a za nami siedzą chłopcy. Chciałam zadzwonić do Angie ale nie ma tu zasięgu. Poprosiłam steewardessę o paczkę orzeszków i zajadam ze smakiem. Chociaż tyle,  że mogę się pocieszyć orzeszkami. Po kilkunastu minutach zasypiam.

Obudziła mnie Tini szturchając i mówiąc:
- Ej, Violu, podchodzimy do lądowania.
- Która godzina? - pytam sennie.
- Tutaj już po 20:00 - odpowiada i rzuca w chłopaków poduszką żeby także się obudzili.
- Tylko ty nie spałaś? - zdziwiłam się ponieważ wiem,  że ona tak jak ja kocha spać.
- Spałam oczywiście, przed chwilą obudziła mnie steewardessa.
Pół godziny później jesteśmy już z powrotem w Buenos Aires. Wychodzimy z hali odlotów i zamawiamy taksówkę. Trochę zmarzłam jak zwykle, więc Diego cały czas mnie tuli. Po 15 minutach wsiadamy do pojazdu, który wiezie nas prosto do szpitala. Zaczynam się na prawdę denerwować bo nadal nie wiem, co z tatą.
- Musisz coś zjeść - mówi Diego. Ma rację, oprócz śniadania i orzeszków nic dzisiaj nie jadłam. Jednak kręcę przecząco głową, nie dam rady teraz nic zjeść przez ten stres.
- Hej, wszystko będzie dobrze. Przecież twój tata jest silny - próbuje mnie pocieszyć Tini. Próbuję się usmiechnąć, ale wychodzi mi tylko jakiś żałosny grymas. Resztę drogi spędzamy w milczeniu. Kiedy dojeżdżamy na miejsce, natychmiast wyskakuję z auta i biegnę do drzwi wejściowych.
- Viola! - wołają mnie przyjaciele, ale ja ich nie słucham. Nie obchodzi mnie nic, tylko tata się teraz liczy. Oddałabym wszystko, żeby był zdrowy. Podbiegam do recepcji i pytam pani:
- Dobry wieczór, jestem Violetta Castio. W tym szpitalu leży mój tata, German. Może mi pani powiedzieć, gdzie jest i co się z nim dzieje?
- Chwileczkę, muszę sprawdzić - odpowiada. W tym czasie wpadają moi przyjaciele i podchodzą do mnie. Tini mnie obejmuje a Diego łapie za rękę i czekamy.
- Pani ojciec leży w sali numer 4, na trzecim piętrze - informuje mnie pani. Dziękuję jej i szybko wchodzimy do windy. Kiedy jej drzwi się rozsuwają chwytam Tini za rękę i szukamy sali, w której leży mój tato.
- Tam jest! - wskazuje palcem drzwi z napisem 4 i ciągnie mnie w ich kierunku. Szybko wchodzimy i widzę Angie, która siedzi przy nieprzytomnym tacie i trzyma go za rękę oraz Ludmiłę i Federico, którzy wyglądają przez okno. Siostra jest bardzo zdenerwowana a chłopak obejmuje ją i pociesza. Na dźwięk otwieranych drzwi wszyscy (oprócz taty, który leży w śpiączce) kierują na mnie wzrok.
- Violetta! - krzyczy Ludmiła i natychmiast rzuca mi się w ramiona. Zaczynam płakać, łzy same płyną mi jak potok. Bardzo długo przytulam siostrę, aż wreszcie ja puszczam i całuję w policzek. Podchodzę do Angie i mocno do siebie tulę, a ona głaska moje włosy i szepcze mi do ucha: "dobrze, już dobrze". Po długiej chwili podchodzę do Federico i przytulam go, a on mówi, że wszystko będzie dobrze i stara się mnie uspokoić.
Po paru minutach zorientowałam się, że przecież nie przedstawiłam rodzinie moich przyjaciół.
- Angie, Ludmiła, Fede. Poznajcie moich przyjaciół,  z którymi nagrywam płytę. Widzieliście się już na ekranie. To jest Martina, Jorge i Diego - wskazując na chłopaka zatrzymałam się. Podeszłam do niego , przytuliłam się i dodałam:
- To mój chłopak.
Wszyscy popatrzyli po sobie lekko zdziwieni. Po chwili Angie złapała mnie za rękę i powiedziała:
- Cieszę się waszym szczęściem. - uśmiechnęłam się wzruszona. Spojrzałam na tatę.
- Mogę teraz ja z nim posiedzieć?
- Dobrze, ja tymczasem przyniosę wam coś do picia i jedzenia - odpowiada Angie.
- Ja też już muszę iść, obiecałem mamie, że wrócę na kolację - oznajmia Federico. Całuje Ludmiłę na pożegnanie i wychodzi.
- Nie musicie tutaj ze mną siedzieć - mówię do przyjaciół.
- Zrobimy tak, pojedziemy teraz do domów się rozpakować, i potem wrócimy tu i przyniesiemy ci coś dobrego - decyduje Tini. Kiwam głową i przyjaciele wychodzą, całując mnie w policzek na pożegnanie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz