sobota, 5 września 2015

ROZDZIAŁ 9

*3 dni później*

Właśnie siedzę w studiu nagraniowym i czekam na swoją kolej. W przeciągu tych kilku dni nagraliśmy już prawie wszystkie piosenki, oprócz mojego duetu z Diego i właśnie za chwilę mamy go nagrywać. Odrobinę się boję tego nagrania. Dlaczego? Nie wiem. Nigdy wcześniej nie śpiewałam z nikim o miłości oprócz Leona. Nie wiem jak teraz dam radę śpiewać z przyjacielem. 
Ogólnie przez te 3 dni nie robiliśmy nic innego, jak tylko siedzieliśmy w studiu i nagrywaliśmy, nagrywaliśmy i jeszcze raz nagrywaliśmy. Jednak takie ciągłe siedzenie w wytwórni trochę męczy. Ale dziś nagrywamy ostatni kawałek i to już koniec śpiewania. Oczywiście jeszcze nie wyjeżdżam z Los Angeles. Producenci powiedzieli mi, że będziemy musieli wziąć udział w sesji zdjęciowej i teledysku promującym płytę. Tak więc na całe szczęście zostaję tu jeszcze przynajmniej tydzień. 
- Violetta - usłyszałam swoje imię. To pan Josh wołał mnie do sali. - Możemy zaczynać?
- Tak - uśmiecham się niepewnie. Staję obok Diego a on chyba zauważa moje zdenerwowanie, bo łapie mnie za rękę, delikatnie ściska i mówi "spokojnie, będzie dobrze". Patrzę mu w oczy i nabieram nadziei, że może rzeczywiście wszystko pójdzie gładko.
Zakładamy słuchawki i czekamy. Słyszę pierwsze dźwięki piosenki. Diego zaczyna śpiewać. Próbuję sobie wyobrazić, że jestem dziewczyną, która jest zakochana w Diego, ale jednocześnie wie, że może zdobyć każdego. Zamykam oczy a kiedy je otwieram, jestem zdecydowana i wiem, że mi się uda. Zaczynam śpiewać. Cały czas patrzę na Diego i widzę w jego oczach zachwyt. Stres zniknął i poczułam się jakbym była sama w tym studiu razem z Diego. Piosenka idzie nam świetnie i wiem, że skończymy ją teraz. Śpiewamy po prostu tak, jakby te słowa były prawdą.
Skończyliśmy. Wszyscy zaczęli nam bić brawo a ja szeroko się uśmiecham. Ta piosenka po hiszpańsku nazywa się "Yo soy Asi". Do sali wchodzą producenci którzy wciąż klaszczą i nam gratulują. Po chwili pan Mark mówi:
- Gratuluję, wypadliście wspaniale. Do tego stopnia, że chcielibyśmy, żebyście nagrali ten duet po angielsku. Będzie się nazywał "Be mine". Co wy na to?
Bardzo spodobał mi się ten pomysł i Diego chyba też. Zgodziliśmy się i zrobiliśmy sobie małą przerwę, żeby nauczyć się tekstu.

***                                    
Jesteśmy już po nagraniach. Resztę dnia mamy wolnego dla siebie. Jutro czeka nas sesja zdjęciowa. Jestem tego bardzo ciekawa, jak to wszystko będzie wyglądać i w ogóle. Teraz siedzę w kawiarni i jem lody z przyjaciółmi. Diego cały czas się na mnie patrzy i nie bardzo wiem, co z tym zrobić więc zaczynam rozmowę z Tini na temat tego, jakie zaprojektowali dla nas ubrania na jutrzejszą sesję.
- Co myślisz o ubraniach na jutro, Tini? - pytam.
- Nie mam pojęcia, nie wiem czego się spodziewać. A ty?
- Sądzę, że będą totalnie szalone - oceniam. - Muszą odzwierciedlać ducha płyty, ale też i każdego z nas. Myślę, że my dostaniemy jakieś zwiewne sukienki.
- A co z nami? - pyta Jorge.
- A wy to możecie założyć nawet worek na ziemniaki - żartuje Tini. Jorge udaje, że się obraża, a gdy Tini odwraca wzrok, zaczyna ją łaskotać. Ona zaczyna bardzo głośno śmiać się i krzyczeć "proszę stop". My z Diego tylko się śmiejemy zamiast ją ratować. On patrzy na mnie takim wzrokiem, jakby chciał mi zrobić to samo, co jego kolega mojej przyjaciółce.
- Nawet o tym nie myśl - ostrzegam i próbuję zrobić groźną minę. Chyba mi nie wyszło bo chłopak już, już miał mnie połaskotać, ale w ostatniej chwili odskoczyłam. Śmiejemy się i ratujemy wreszcie Tini, która umiera ze śmiechu. Chłopaki twierdzą, że trzeba upamiętnić tą chwilę i prosimy kogoś, żeby zrobił nam zdjęcie. Wszyscy wyszliśmy doskonale. Dziękuję chłopakowi który robił zdjęcie, a on patrzy się na mnie jakoś dziwnie, ale postanawiam to zignorować.
Zerkam na zegarek. Godzina 16:26.
- Słuchajcie kochani - mówię do przyjaciół - ja już muszę iść, obiecałam zadzwonić do wszystkich, producentom obiecałam wypić herbatę z imbirem no i jeszcze muszę się dobrze wyspać - tłumaczę. Wszyscy się ze mną zgadzają i każdy idzie w swoją stronę. Docieram do mojego pokoju i od razu rzucam się na łóżko. Tak rzadko tu bywam a przecież tutaj jest tak przyjemnie. Odkryłam, że za rogiem hotelu jest kwiaciarnia i to stąd te codzienne zapachy. Codziennie dostaję inny bukiet kwiatów od Diego. To takie urocze. Zmieniam wodę w wazonie i wkładam nowe kwiaty, tym razem niezapominajki i stokrotki. 
Włączam telewizor na jakiś kanał muzyczny i idę wziąć prysznic. Myję głowę i zajmuje mi to chyba z godzinę ale nic nie poradzę, że to takie przyjemne. Kiedy wreszcie już stamtąd wyszłam założyłam tylko krótkie, czarne, dresowe spodenki i moją różową koszulkę bez rękawów z napisem "Bella" którą dostałam od Federico na urodziny w ubiegłym roku. Kupiłam sobie wczoraj owoce, więc teraz sięgam po winogron i zajadam go ze smakiem. Wybieram pierwszy numer i dzwonię do taty.
- Halo, Violu?
- Cześć tato, masz czas?
- Jasne że tak, dla ciebie zawsze. Opowiadaj, co u ciebie.
- No więc dzisiaj skończyliśmy nagrania na płytę. Jutro mamy sesję zdjęciową, ale musimy jeszcze nakręcić teledysk , więc nie wiem kiedy wrócę.
- No dobrze, jak się dowiesz od razu daj znać.
- Dobrze, tato.
- Masz teraz wolny czas?
- Tak, cały wieczór. 
- To porozmawiaj z Angie.
- Hej ciociu!
- Violetta! Cześć! - wita mnie z entuzjazmem. - Opowiadaj jak ci w tym Hollywood? Dobrze?
- Tak Angie. Dzisiaj skończyliśmy nagrania a jutro mamy sesję zdjęciową. Musimy też nagrać teledysk. Teraz mam wolny wieczór więc mogę trochę dłużej z wami pogadać.
- No a jak wrażenia z miasta?
- Porobiłam mnóstwo zdjęć więc pokażę ci jak wrócę albo wyślę ci na maila. Jest tu po prostu ślicznie. Mam super widoki z pokoju, i codziennie rano pod oknem śpiewają mi ptaszki i czuć zapach kwiatów. Wiesz, że to uwielbiam.
- No to cieszę się,  że ci się podoba. Tylko wracaj szybko, musisz być na zakończeniu roku szkolnego!
- Dobrze Angie, wrócę niebawem. A gdzie Olga i Ramallo?
- Ramallo pojechał coś załatwić a Olga jest na zakupach. Przekażę im buziaki od ciebie. Tylko koniecznie zadzwoń potem do nich.
- Okej, zadzwonię. Papa - żegnam się.
- Trzymaj się.
Rozłączamy się. Teraz chciałabym porobić nic, po prostu poleżeć. Ale przecież dziewczyny też na pewno się stęskniły i choć jestem zmęczona, powinnam do nich zadzwonić. Piszę esemesa do Fran, żeby zalogowała się na Skype. Odpisała "Okej, za 15 minut." Więc mam czas. Może Ludmiła jest dostępna. Sprawdzam i na szczęście tak, więc szybko do niej dzwonię. Bardzo się za nią stęskniłam. 
- Hej siostrzyczko!  - witam ją.
- No hej kochana!
- Jak tam u was? - pytam i zauważam Federico.
- Dobrze, tylko strasznie tęsknimy - mówi ze smutkiem siostra. 
- O, widzę, że masz na sobie koszulkę ode mnie - zauważa Fede.
- Tak, bardzo ją lubię.
- Skończyłaś nagrania? - pyta chłopak. Opowiadam im jaka jest sytuacja.
- Ale wrócisz na koniec roku? - pyta z niepokojem Ludmiła. Obiecuję że tak. 
- Okej, to ja będę kończyć bo muszę jeszcze pogadać z Fran, trzymajcie się - macham im na pożegnanie. Żegnają mnie i rozłączam połączenie. Widzę że Francesca jest dostępna. Dzwoni do mnie i odbieram.
- Cześć! 
- Hej! Jezu jak my za tobą tęsknimy!
- Wiem, ja za wami też. - zauważam Brodueya i macham mu. Sytuacja z nim została wyjaśniona, chłopak całujący się z Yosy to nie był on tylko jego kuzyn. Cami i on znowu są razem. Opowiadam im wszystkim o sytuacji nagrań, życzą mi powodzenia jutro. Dziękuję im i przesyłam pozdrowienia dla Diego, Leona i wszystkich. Zaczynam ziewać.
- Co taka śpiąca? - pyta Cami.
- Ostatnio nie bardzo się wysypiam i sporo pracuję - wyjaśniam.
- To może lepiej się prześpij - stwierdza Fran.
- To dobry pomysł - potwierdzam i się żegnamy. Jest już 18:57, ale szybko ten czas leci. Powinnam zrobić zakupy ale nie mam na to siły. Przykrywam się kocem i zapadam w sen.

*następnego dnia*

Dzisiaj jesteśmy umówieni na sesję na 11:30, więc mogę sobie trochę dłużej pospać. Obudziłam się pięć po dziewiątej i przeciągam się przez chwilę błogo w łóżku. Ale mi dobrze, dawno sobie tak nie spałam. Wstaję i otwieram okno jak co rano, wyglądam na świat i wdycham cudowny zapach kwiatów. Stoję tak chwilę a potem idę zrobić sobie omlet na śniadanie. Wygrzebałam z lodówki resztki soku i zjadłam ze smakiem śniadanie. Postanowiłam ogarnąć trochę pokój. Kiedy posprzątałam wzięłam prysznic i ubrałam się. Wybrałam szarą koszulkę z czerwonymi wstawkami z krótkim rękawem i napisem "cool girl". Do tego założyłam krótkie dżinsowe ogrodniczki które zapięłam na jedną szelkę. Tym razem sięgnęłam po czerwone trampki czyli pierwsze buty bez obcasów od kiedy tutaj przyjechałam. Jest dopiero w pół do dziesiątej więc postanowiłam pójść po zakupy. Po drodze może kupię pocztówki i powysyłam każdemu w Buenos Aires.

Kupiłam mnóstwo jedzenia w najbliższym supermarkecie. Miałam dwie pełne siaty jedzenia i wychodząc zastanawiałam się jak ja z tym dojdę do domu. Nagle wpadłam na kogoś i przewróciłam się. Oczywiście siatka zakupy z jednej siatki się wysypały i musiałam wszystko zbierać. Taka ze mnie niezdara. Ktoś na kogo wpadłam pomógł mi z tym wszystkim. Podnoszę głowę i widzę, że to Diego. Uśmiecha się do mnie a ja odwzajemniam uśmiech. Wstajemy i Diego pyta:
- Pomóc ci z tymi siatkami? - pyta.
- Jeśli możesz - odpowiadam wdzięczna. Chłopak bierze ode mnie torby i idziemy w stronę hotelu. Przypominam sobie coś.
- O kurczę! - krzyczę.
- Co jest? - zaniepokoił się Diego.
- Nic takiego, przypomniałam sobie, że zapomniałam kupić kartek dla mojej rodziny.
- Przypomniałaś sobie, że zapomniałaś? - śmieje się chłopak. Szturcham go i się śmieję. Wchodzimy do sklepu z pamiątkami który jest tuż obok kwiaciarni. Kupuję po jednej kartce dla każdego i jeszcze parę drobiazgów dla najbliższych. Wychodzimy a po drodze Diego kupuje mi konwalie. Znów się rumienię. Wchodzimy do pokoju, rozpakowujemy zakupy a ja wstawiam kwiaty do wazonu.
- To co, przejdziemy się razem do studia? - proponuje Diego.
- Mamy jeszcze ponad pół godziny.
- To przejdziemy się spacerkiem.
- No to chodźmy - zgadzam się i wychodzimy. Spacerujemy po mieście i podziwiamy piękne uroki Hollywood. Widzimy kawiarnię w której zatrzymaliśmy się wczoraj. Zerkam na Diego i w ostatniej chwili uciekam przed łaskotaniem. Muszę biec bardzo szybko bo chłopak mnie dogania, ale na szczęście nie mam obcasów. W końcu mnie łapie ale proszę go żeby się zlitował. Robię swoją słodką minkę a jemu mięknie serce. Idziemy dalej. Przechodzimy obok fontanny i wpadam na pomysł. Nabieram trochę wody w ręce i chlustam nią w twarz Diego. Ten najpierw robi zaskoczoną minę. Nie mogę się powstrzymać od śmiechu. On nabiera więcej wody i oblewa mi klatkę piersiową. Śmiejemy się a ludzie się na nas gapią, ale nie dbam o to. On nabiera znowu wody ale krzyczę:
- Stop! Musimy jakoś wyglądać na tej sesji!
- Masz rację - odpowiada mi i uspokajamy się. Dochodzimy już spokojnie do wytwórni. Przed wejściem Diego zrywa dla mnie aksamitkę. Rany, jaki on jest słodki. Całuję go w policzek i wchodzimy do środka.
Tam czekają już na nas Tini, Jorge i panowie producenci. Jesteśmy w samą porę.
- No dobrze, skoro są już wszyscy... - zaczyna pan Mark, ale przerywa widząc nasze mokre ubrania. - Co wy robiliście? Kąpaliście się w fontannie?
Zaczynamy się śmiać a Diego mówi:
- A żeby pan wiedział.
- Jesteście niemożliwi - śmieje się pan Mark. W końcu się opanowujemy i idziemy na piętro numer 7. Tam mamy mieć sesję z zamówioną wcześniej panią fotograf. Wchodzimy do dużego pomieszczenia które ma przejścia do wielu mniejszych. Wszystkie ściany są białe. Na środku jest wielki biały materiał z różowymi, zielonymi , fioletowymi i żółtymi wstawkami, który będzie tłem do naszej sesji. Jedna ściana jest zrobiona z ogromnych okien sięgających od drewnianej podłogi aż do sufitu. Pod jedną ścianą stoją duże białe sofy i fotele oraz szeroki, niski szklany stolik. Tam siedzi kobieta z aparatem. Po całym pomieszczeniu chodzi jakiś chłopak i rozstawia lampy. To moja pierwsza sesja zdjęciowa i od razu zaczynam się denerwować.
- Witajcie - mówi do nas miła pani z aparatem w wieku około 30 lat. Jest śliczna, chuda i wysoka, ma długie kręcone włosy i ombre: góra brązowa a końcówki różowe. Bardzo spodobała mi się jej fryzura.
- Jestem Angelina i będę dzisiaj robić wam zdjęcia na okładkę płyty - podaje każdemu z nas rękę, a my się przedstawiamy. Następnie prowadzi nas do garderoby. My z Tini wchodzimy do różowej, a chłopaki do niebieskiej. Pani Angelina mówi nam:
- To są wasze kreacje na dziś, chciałabym, abyście szybko się w nie przebrały, bo musimy jeszcze zrobić włosy i makijaż. Okej? - pyta przyjaźnie. Uśmiechamy się nerwowo a ona wychodzi. Odwracam się i widzę cuda: dwie cudowne,  zwiewne sukienki, białe z kolorowymi wstawkami, takie jakie są na tle. Do tego srebrne sandałki na obcasach. Moja sukienka jest z przodu krótsza, z tyłu dłuższa i ma dwie halki pod spodem. Sukienka Tini jest szersza, bardziej zwiewna i sięga jej myślę że do kolan. Zachwycone bierzemy stroje i wchodzimy za parawany.
Kiedy jesteśmy gotowe wychodzimy z przymierzalni i w tym samym momencie widzimy chłopaków, którzy są ubrani w rockowym stylu. Widzę w ich oczach zachwyt. Uśmiecham się do Tini i wchodzimy do pomieszczenia w kolorze miętowym, gdzie czekają na nas makijażyści. Malują nas profesjonalnie, a ja czuję się jak gwiazda. Podkład, srebrny cień do powiek, srebrna kredka do oczu, czarny eyeliner i tusz, mamy też doczepiane rzęsy. Pudrowy róż na policzkach. Wykończeniem są mocno różowe szminki. Wyglądamy teraz jak bliźniaczki. Uśmiechnięte przechodzimy do pokoju obok w którym czekają fryzjerzy. Mną zajmuje się pan, a Martiną - pani. Ona ma dłuższe włosy, więc ma mniej doczepianych pasm niż ja. Mi ten gość tyle tego nawalił we włosy...no ale cóż. Kręci mi pasma w drobne loczki i wyglądam wręcz jak aniołek. Tini ma luźniejsze loki, do tego zapleciony tak zwany "koszyczek" na włosach. Wygląda po prostu zabójczo. Całości dopełniają bransoletki, łańcuszki i pierścionki. Bardzo mi się podoba nasz ubiór.
Jesteśmy już gotowe. Wychodzimy z pokoiku i wchodzimy do głównego pomieszczenia. Tam zauważam Diego. Jest taki przystojny w tej czarnej skórzanej kurtce i włosach postawionych na żel. Teraz mam tak jak w naszej piosence: "tysiąc motyli jest we mnie". Podchodzimy z Tini bliżej a oni nas zauważają. Nie patrzę na Jorge, bo wiem że w tym momencie pożera wzrokiem moją przyjaciółkę. Patrzę na Diego który stoi z otwartymi ustami wgapiony we mnie. Na widok jego miny zaczynam chichotać a on wreszcie się rusza i zbliża się do mnie. Czekam, co zrobi. Kiedy jest już tak blisko, że między nami nie ma przestrzeni, nachyla się i szepcze mi do ucha "uciekłaś z nieba, aniołku?" na co ja przygryzam wargę. Uśmiecha się zachwycony i bierze mnie za rękę. Podchodzimy do Tini i Jorge. Kiedy chłopak mnie zobaczył, krzyknął: 
- Wyglądacie olśniewająco! - i obdarzył nas równie doskonałym uśmiechem. Rumienię się i nie wiem co powiedzieć. Na ratunek przychodzi nam pani Angelina która klaszcze w ręce i prosi:
- No dobrze, ustawcie się, zaczynamy. - Z głośników których wcześniej nie zauważyłam płynie głośno nasz kawałek "Euforia" która zastąpiła utwór "Crecimos juntos". Tak samo jak piosenka którą teraz słyszę, nasza płyta nazywa się "Euforia". 
- No dobra, zaczniemy od zdjęć grupowych - pani Angelina przekrzykuje muzykę i ustawia nas. Na czele stoi Tini, w lekkim rozkroku z rękami na biodrach i powalającym uśmiechem. Tuż za nią staje Jorge i szeroko się uśmiecha. Po jej drugiej stronie, mniej-więcej w tej samej odległości ustawia się Diego i uśmiecha się tak pięknie jak reszta. Ja staję na końcu. Pani Angelina prosi mnie, żebym stanęła tuż za Diego i położyła jedną rękę na jego ramieniu, a drugą na moim biodrze. Następnie mam stanąć tak, żeby ciężar ciała opierać na prawej nodze. Spełniam polecenia i szeroko się uśmiecham. Angelina robi zdjęcie i prosi nas, żebyśmy nieznacznie zmienili pozycję, to znaczy na przykład położenie rąk czy ustawienie nóg. Po kilku pstryknięciach pani prosi mnie, żebym odeszła i teraz fotografuje resztę grupy. Następnie zdjęcia mają Jorge i Tini, razem i osobno. Ta gra świateł, sztuczny wiatr i tym podobne efekty są powalające. Potem przychodzi kolej na Diego. Ja jestem na samym końcu. Kiedy po godzinie lub dwóch, nie mam poczucia czasu, pani fotograf każe mi stanąć przed obiektywem, znowu mam motyle w brzuchu. Teraz wiatrak wieje prosto na mnie. Uśmiecham się i ustawiam w takiej pozycji, o jaką prosi mnie pani fotograf. Chłopak, który zajmuje się światłami cały czas się na mnie gapi i to mnie trochę rozprasza, ale daję z siebie wszystko. Potem mam parę zdjęć z Tini, następnie kilka z chłopakami. Po upływie jakiś 40 minut pani Angelina woła do mnie Diego i teraz pozujemy razem. Mamy udawać zakochaną parę. Pozujemy różnie: raz on łapie mnie w pasie od tyłu i stoimy bokiem do obiektywu, raz on mnie całuje w policzek, raz ja jego, raz patrzymy sobie w oczy z chytrymi uśmiechami. Strasznie mi się to podoba i czuję się tu jak ryba w wodzie. 
Wcześniej Tini i Jorge nie musieli się całować, tylko zbliżyć do siebie i uśmiechać się w takiej odległości, ze stykali się nosami. Teraz zaczynam się obawiać, że my będziemy musieli się całować. Czemu? Nie wiem. Nigdy nie całowałam się z Diego, nie wiem, co to będzie. I myślę o tym w złej godzinie, bo pani fotograf mówi:
- Wspaniale, a teraz ostatnie zdjęcie. Chciałabym, żebyście się pocałowali. 
Zamarłam. Wciąż się uśmiecham ale się strasznie spinam. Tini to zauważa i pokazuje mi, że trzyma za mnie kciuki. Ale to niewiele mi pomaga. Podbiegają do nas jakieś dziewczyny, poprawiają mi makijaż i włosy, jemu też. Kiedy odchodzą nadchodzi ten moment. Z głośników płynie nasza piosenka. Patrzę na niego jak się przybliża. Zamykam oczy i przechylam głowę. I nagle nasze usta się łączą. Poczułam się cudownie. Wiem, ze pani już zrobiła zdjęcie, ale on dalej mnie całuje a ja nie protestuję. Wiem też, że wszyscy się na nas gapią ale co mnie to obchodzi? Teraz jest cudownie i całujemy się całą wieczność. Wreszcie odrywamy się od siebie i patrzymy sobie w oczy. Nagle wszyscy biją nam brawo, nie wiem za co, przecież to był tylko pocałunek. On się uśmiecha i tuli mnie do siebie. Szepcze mi do ucha "jesteś doskonała" a ja znowu, znowu się rumienię. 
- Dziękuję wszystkim, to już koniec - ogłasza pani Angelina. - Możecie się teraz przebrać, a potem zapraszam was na coś do jedzenia, z pewnością zgłodnieliście. Dobra robota - uśmiecha się i patrzy na mnie. Puszcza mi oczko i odchodzi. Bez słowa idę do garderoby z uśmiechem przylepionym do ust. Tam dopada mnie Tini. Zamyka drzwi i siadamy na kanapie. Podaje mi wodę i zaczyna:
- Moje gratulacje Violu! Wypadłaś wspaniale! Nie wierzę, ze to twoja pierwsza sesja w życiu. Wyglądasz, jakbyś była do tego po prostu stworzona. I jeszcze ten pocałunek z Diego, no po protu rewelacja - przytula mnie i całuje w policzek. Śmieję się i dziękuję za ciepłe słowa. Podreptałam za parawan i z przyjemnością przebrałam się w swoje ciuszki i trampki. Jestem potwornie zmęczona. Jak przyjemnie zrzucić obcasy. Tyle godzin pozowania w takim stroju na prawdę męczy. Idę do fryzjera, który doprowadza moje włosy do normalnego stanu i do makijażystki, która zmywa ze mnie całą tapetę. Jak bosko znowu być sobą.
Reszta też już się przebrała. Teraz siadamy na sofie i wybieramy zdjęcia. Zaczynamy od usunięcia wszystkich rozmazanych, albo tych na których wyszliśmy głupio. Pijemy sok jabłkowy i wybieramy zdjęcia na okładkę. Wygrało to pierwsze, które zrobilismy dzisiaj. Potem decydujemy,  które zdjęcia mają promować nasze piosenki. Ze zdjęc moich i Diego wybraliśmy trzy: jedno na którym on tuli mnie i stoimy bokiem do obiektywu, moje ulubione na którym uśmiechamy się chytrze do siebie i oczywiście to jak się całujemy. Na koniec każdy z nas dostał plik zdjęć na pamiątkę. Już wiem które oprawię w ramki. 
Schodzimy na 4 piętro, gdzie znajduje się bufet. Zamawiam mnóstwo żarcia, czyli: duże frytki, hamburgera, duże nagetsy z sosem, podwójną colę i z tym wszystkim usiadłam przy stoliku przy oknie. Jestem mega głodna, nie jadłam nic od śniadania. Jemy i śmiejemy się. Nareszcie mogę się odprężyć. Na całe szczęście jutro mamy wolne. To pierwszy wolny dzień odkąd tu przyjechałam, a jestem tu już tydzień. Po jedzeniu ludzie rozmawiają o sesji, ale ja jestem tak potwornie zmęczona, że zasypiam.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz