Co powiedziała? Stoję jak wrośnięta w podłogę z otwartymi ustami i nic nie rozumiem.
- Ale jak to?! - krzyczy Ludmiła.
- Dzwonił sponsor naszego Studia i powiedział, że wysłali twoje nagranie do studia nagraniowego w Hollywood i oni zaproponowali ci żebyś nagrała u nich płytę! - mówi uradowana ciocia - Viola nie możesz przegapić takiej szansy! Możesz rozwinąć swoją karierę tak jak zawsze marzyłaś! Kochana tak się cieszę! - rzuca mi się w ramiona. Serio? Płyta teraz? Kiedy jestem pokłócona ze wszystkimi? Kiedy tyle się dzieje dookoła mnie? Jak to w ogóle możliwe? Tata na pewno się nie zgodzi. Patrzę na niego niepewnym wzrokiem. Angie mnie puszcza i natychmiast podbiega do mnie Olga, tuli mnie do siebie i zaczyna płakać.
- Moje maleństwo! Jak ja bez ciebie wytrzymam! Jak ty sobie tam poradzisz! Moja mała dziewczynka odnosi taki wielki sukces!
- Olgita spokojnie - mówi tata. Olga puszcza mnie i zalewa się łzami. - Możecie nas zostawić na chwilę samych z Violettą? - wszyscy niechętnie wyszli a my usiedliśmy na kanapie. Już obawiam się tej rozmowy. Tata długo milczał zanim wykrztusił:
- Powiedz mi Violu, czy ty na prawdę chcesz tam jechać?
Patrzy mi prosto w oczy. Jak mogę go teraz okłamać?
- To od zawsze było moim marzeniem, tato. Ale nie chcę opuszczać Buenos Aires i wszystkich moich przyjaciół... - jąkam się. - Wiem, że to będzie wielki krok naprzód i ogromna szansa dla mnie.
Tata przez chwilę siedział zamyślony po czym powiedział bardzo mądre słowa:
- Spełniaj marzenia córeczko. Życzę ci szczęścia - wstał i pocałował mnie w czoło. No nie wierzę. A więc jednak. Zgodził się. Jakim cudem?
- Więc witaj Hollywood - próbuję się uśmiechnąć. Tata odwzajemnia mój krzywy uśmiech i idzie zadzwonić na lotnisko umówić dla mnie lot.
Dwa tygodnie później
Coś dzwoni bardzo głośno, coraz wyraźniej. Budzę się i wyłączam budzik. Jest godzina 5:15. O 6:45 mam samolot. Wstaję niechętnie i idę pod prysznic. Dziś lecę do Los Angeles. Zostawiam wszystkie sprawy ponieważ nie chcę zawieść rodziny. W ciągu tych dwóch tygodni zdążyłam porozmawiać z Ludmiłą, wypisać się ze szkoły, kupić tony nowych ubrań, kosmetyków i sprzętów. Jestem już zupełnie gotowa. Przykro mi, że Francesca nadal mi nie wierzy. Postanowiłam że dzisiaj wyjawię wszystkie sekrety. Powiem Camili o Brodueyu. Wychodzę z łazienki, wycieram się i ubieram. Zakładam szare spodnie, białą koszulkę bez rękawów i ciepły, brzoskwiniowy sweterek. O tak wczesnej porze jest chłodno. Robię szybki makijaż i chowam do torby ostatnie rzeczy. Ktoś puka do drzwi. Podchodzę i otwieram.
- Violu już czas - mówi smętnie tata. On nie jest zadowolony z rozstania ze mną. Bierze moje walizki a ja swoją torbę podręczną. Ostatni raz w tym miesiącu patrzę na swój pokój. Tyle marzeń, pięknych snów, myśli, nocy z przyjaciółkami, z siostrą. Zamykam drzwi i schodzę po schodach. Przy drzwiach już czekają na mnie tata, Angie i Ludmiła. Nie mogła się nie pożegnać. Do Los Angeles lecę sama, ponieważ wszyscy inni mają tu swoje sprawy. Z kuchni wybiega Olga z torbą jedzenia i zaczyna mnie przytulać i płakać.
- Oleńko spokojnie to tylko kilka miesięcy - mówię jej choć czuję, że sama się rozklejam. Żegnam się z domownikami i razem z tatą, ciocią i siostrą kierujemy się do samochodu. Jest 6:10. Do lotniska jedzie się około 15 minut. Nie jest źle. Wsiadamy i ruszamy.
Moje walizki są już w luku bagażowym. Czekam aż pozwolą mi wejść na pokład samolotu. Nagle podbiegają do mnie Cami i Fran.
- Viola! - krzyczą i płaczą. - Powodzenia - rzuca się na mnie Cami. Po chwili się ode mnie odkleja i staję twarzą w twarz z Fran.
- Uwierz , to na prawdę nie ja - mówię cicho i patrzę jej prosto w oczy.
- Ja wiem - ona wybucha płaczem i przytula mnie. Teraz obie płaczemy. Daję każdej z nich buziaka i mówię że to tylko kilka miesięcy i że zleci ot tak. Teraz czas na pożegnanie z Angie.
- Kochanie. Spełniaj marzenia, baw się dobrze i uważaj na siebie. Daj z siebie wszystko - przytula mnie i całuje. Potem tata prosi mnie żebym dzwoniła i pisała codziennie, żebym była ostrożna i trzymała się producenta, który ma mi pomóc w nagraniu płyty. Przypominam mu, że przecież jestem już pełnoletnia i jakoś sobie poradzę. Przytulam go i odwracam się. Patrzę na siostrę. Ona tylko mocno mnie przytula i szepcze "dziękuję". Przytulam ją mocniej odpowiadam "kocham cię" na co ona dodaje jeszcze "trzymaj się". Ostatni raz przytulam dziewczyny i wsuwam Camili do kieszeni list, w którym wyjaśniam że widziałam Brodueya. Nagle kątem oka zauważam Leona. Chcę do niego podejść, ale ochroniarz przeprowadza mnie przez bramkę. Idę w stronę samolotu. Odwracam się i jeszcze raz patrzę na rodzinkę. Przecież ja wcale nie chcę ich opuszczać, to tu jest moje życie. Patrzę w oczy Leona i po policzku spływa mi łza. Wycieram ją i wchodzę na pokład.
***
Budzi mnie stewardessa. Właśnie podchodzimy do lądowania. Lecieliśmy ponad trzy godziny. Teraz w Buenos Aires jest godzina 10:00 ale tutaj mamy 9:00. Nie wierzę, że nagram tutaj płytę. No, może nie taką całkiem własną, bo mam ją nagrywać z kilkoma osobami. Dzisiaj mam ich poznać. 20 minut później już jestem na ziemi. Miły pan podaje mi moje walizki, a ja zamawiam taksówkę. Tu jest troszeczkę inaczej ponieważ muszę mówić po angielsku, ale świetnie znam ten język więc jest okej. Taksówka zawozi mnie do hotelu, który jest opłacony przez moją wytwórnię. Wchodzę do pokoju numer 16 i zaniemówiłam z zachwytu. Pokój jest piękny. Ma fioletowe ściany i biały pasek u góry oraz sufit. Na środku wisi biała duża lampa w kształcie kwiatu. Pod jedną ścianą stoi szerokie łóżko z milionem poduszek w kolorach różowym, białym, fioletowym i brzoskwiniowym. Meble zrobione są z jasnego drewna i są duże i piękne. Mam na całe szczęście własną łazienkę. Jest tu także malutki aneks kuchenny składający się z lodówki, okrągłego drewnianego stolika i czterech krzeseł. Są tu też szafki i półki. Niestety nie mam balkanu ale z okna mam piękny widok na słynny napis HOLLYWOOD. Pokój bardzo mi się podoba. Przespałam się w samolocie więc teraz od razu wzięłam się za rozpakowywanie. Po godzinie skończyłam. Jeszcze tylko dokupię kilka przytulnych dodatków i będzie mi tu na prawdę miło.
Na zegarku jest godzina 11:40 więc mam prawie godzinę aby się przygotować na spotkanie z producentem. Obiecałam zadzwonić do taty więc od razu wybieram numer. Odbiera po trzecim sygnale.
- Violetta! - cieszy się - doleciałaś już?
- Tak, tato - opowiadam. - Tu jest pięknie. Mam świetny pokój, to na pewno drogi hotel. Za 50 minut mam spotkanie z producentem i ludźmi z którymi mam pracować.
- Dobrze, to ja nie chcę ci przeszkadzać, opowiesz mi wszystko wieczorem.
- Jasne tato. Buziaki dla wszystkich! - rozłączam się. Piszę esemesa do Ludmiły, Francesci i Camili. Nie wiem czy ta ostatnia odczytała list. Nie chcę teraz o tym myśleć. Poprawiam makijaż i zakładam jasną różową sukienkę w groszki. Włosy rozpuszczam i jestem gotowa. Jest dopiero 12:15. Nie wiem czy wytwórnia jest daleko ale z tego co napisali mi w meilu mieli wynając pokój jak najbliżej wytwórni. Ludzie teraz są pewnie w Studio dlatego mi nie odpisują. Podłączam telefon do ładowarki i wyglądam przez okno. Piękny dziś dzień. Słońce świeci, wieje lekki przyjemny wiaterek a w powietrzu czuć zapach kwiatów. Mój telefon zaczyna dzwonić. To Ludmiła. Odbieram.
- Hej siostro! - krzyczy.
- Hej siostro! - śmieję się.
- No i jak ci tam opowiadaj! Jesteś już na miejscu? Ładny masz pokój?
- Pewnie że tak później wyślę ci zdjęcia. Za chwilę mam spotkanie z ludźmi z wytwórni więc zaraz wychodzę.
- Okej no to powodzenia i zadzwoń natychmiast! - żegna mnie siostra. Przesyłam buziaki i rozłączam połączenie. W tej samej chwili ktoś puka do drzwi. Otwieram i widzę starszego pana który miło się uśmiecha.
- Dzień dobry, Violetta Castio? - pyta.
- Tak, to ja - odpowiadam - o co chodzi?
- Witam, jestem Mark Presley producent wytwórni muzycznej Hollywood Records - przedstawia się i podaje mi rękę.
- Miło mi pana poznać. - szczerzę się.
- Przyszedłem zaprowadzić cię do studia pierwszego dnia - dodał z uśmiechem. - Idziemy?
- Oczywiście - odpowiadam i biorę torebkę. Zamykam pokój na klucz i kierujemy się na zachód. Po 10 minutach jazdy autem jesteśmy na miejscu. To imponujący budynek ze szklanymi ścianami i obrotowymi drzwiami. Wchodzimy i wjeżdżamy na ostatnie piętro. Tam pan Mark zapoznaje mnie z wszystkimi moimi przyszłymi współpracownikami.
- Violetto na pewno wiesz, że będziesz pracować z kilkoma artystami. Pora ich poznać. - mam gęsią skórkę. Kto to może być? I czy dobrze będzie nam się współpracować? Do sali wchodzi sympatyczna dziewczyna o ciemnej karnacji i krótkich brązowych włosach. Ma śliczne brązowe duże oczy i perfekcyjny makijaż. Chyba jest trochę podobna do mnie. Ubrana w niebieską sukienkę w kwiaty i buty na koturnie.
- Cześć, jestem Martina - przedstawia się. - Będziemy razem pracować. Słyszałam że masz niesamowity głos i nie mogę się doczekać żeby usłyszeć cię na żywo - mówi do mnie i cały czas się uśmiecha. Od razu ją polubiłam. Podałyśmy sobie ręce.
- Jestem Violetta i mi również miło ciebie poznać.
- Skąd jesteś? - pyta nagle.
- Z Buenos Aires, a ty?
- Ja też! - mówi po hiszpańsku i uśmiecha się. Ale cudownie! Mogę rozmawiać z nią w ojczystym języku! Nagle do pomieszczenia weszło dwóch chłopaków. Na pewno byli starsi ode mnie i obaj bardzo przystojni.
- Jorge, Diego to jest Violetta! Ona też jest z Argentyny! - cieszy się Martina. Chłopaki podchodzą do mnie i się witamy. Po chwili dowiaduję się, że z jednym z nich będę śpiewać piosenkę o miłości. Patrzę na nich i zastanawiam się, z którym.
- Chciałbym żebyście przed nagrywaniem płyty lepiej się poznali - mówi pan Mark. - Dzisiejszy dzień spędzicie razem. Co wy na to?
Zgodziliśmy się wszyscy. Pan Mark oprowadził nas jeszcze po studiu nagraniowym i pokazał najważniejsze miejsca i osoby w budynku oraz wskazał nam ich funkcje.
Około godziny 14:00 wyszliśmy z budynku. Ja nie znałam jeszcze miasta natomiast reszta przyjechała tu wcześniej razem, postanowili więc pokazać mi najciekawsze miejsca. Zwiedziliśmy Hollywood a pod koniec dnia udaliśmy się na pizzę. Dowiedziałam się sporo o każdym z nich, ale najwięcej o Martinie. Jest taka niziutka i drobniutka, że postanowiłam mówić na nią Tini. Wszystkim bardzo się to spodobało i tak oto Martina została Tini.
Przypomniałam sobie, że nadal mam wyciszony telefon. Sprawdam i okazuje się, że mam 13 nieodbranych połączeń. Dwa od Anige, dwa od Ludmiły, cztery od Francesci, oczywiście 5 od taty i jedno od bieznanego numeru. Ciekawe kto to. Jest jeszcze wiadomość od Francesci "zadzwoń".
- Co tak sprawdzasz? - pyta Tini.
- Telefon, sporo ludzi do mnie dzwoniło, robi się późno powinnam oddwonić.
- No tak my też powinniśmy iść - mówi Diego i mruga do mnie. Jorge także wstaje i obaj żegnają mnie całusem w policzek. Tini chciała mnie odprowadzić więc ruszyłyśmy do mojego hotelu.
- No a to jest mój pokój - mówię i otwieram przed dziewczyną drzwi. Ona wchodzi z zachwyconą miną na twarzy i krzyczy, że to najpiękniejszy hotelowy pokój jaki widziała. Zaczynam chichotać i rzucamy się na łóżko. Nie wiem dlaczego, ale czuję między nami niewidzialną mocną więź, dlatego traktuję ją jak siostrę. Leżymy jeszcze chwilę i się śmiejemy kiedy Tini wstaje i musi już iść, ponieważ już się ściemnia a ona chce być przed zmrokiem w hotelu. Pożegnałyśmy się i dziewczyna wyszła. Wyjęłam z szafki jakieś czipsy i siadłam na łóżku. Oddzwoniłam do Angie, opowiedziałam jej o całym dniu i Hollywood. Potem pogadałam chwilę z tatą i innymi domownikami oraz z Fede i Ludmiłą. Powinnam przejrzeć listę piosenek ale muszę zadzwonić do Fran ponieważ wiem, że nie dzwoniłaby aż 4 razy bez powodu. Klikam jej numer i czekam. Po chwili odbiera.
- Viola nareszcie!
- Hej Fran, jak się macie? Coś się stało? - pytam.
- Nic takiego, po prostu strasznie tęsknimy - opowiada.
- Okej słuchaj, muszę przejrzeć piosenki na jutro, może pogadamy jutro wieczorem przez Skype? - zaproponowałam.
Dziewczyna się zgodziła i rozłączyłyśmy się. Zapoznałam się z piosenkami i wydają mi się całkiem fajne, zwłaszcza ta o miłości. Nucę ją pod prysznicem i idę do łóżka. Po chwili zasypiam.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz