Obudziłam się o późnej godzinie. Długo leżałam w łóżku wspominając wczorajszy wieczór. Jak mi przykro, że to już tylko wspomnienie. Nie mogłam się zebrać do kupy. Już wieczorem wracam do Hollywood aby kontynuować swoją nową przygodę. Jednak ten dzień zapamiętam jako jeden z najlepszych w moim życiu.
W końcu wzięłam się w garść i wstałam. Otworzyłam okno, ale brakowało mi tego zapachu kwiatów, ponieważ Olga nie sadzi ich pod moim oknem. Narzuciłam szlafrok i podreptałam do pokoju siostry. Zobaczymy, jak ona to znosi i jak się w ogóle czuje.
- Ludmiła? Nie śpisz? - zapytałam przez uchylone drzwi.
- Nie, wejdź - odpowiedziała zduszonym głosem. Pewnie jej też jest przykro, że to koniec tego etapu w naszym życiu. Ale postanowiłam o tym nie rozmawiać.
- Jak się czujesz? - zapytałam.
- Jakoś, jadłaś już? - odpowiedziała pytaniem na pytanie.
- Nie, zjemy razem? - dziewczyna pokiwała głową. - Wiesz w ogóle która godzina? - zapytała. Zerknęłam na jej telefon.
- Piętnaście po pierwszej.
- Wow, trochę późno. A przecież dzisiaj odjeżdżasz - stwierdziła smutno. - Chodźmy na obiad i spędźmy ten dzień razem.
Zgodziłam się i zeszłyśmy na dół. Tam powitał nas mój tato siedząc przy stole i czytając gazetę.
- Spójrzcie, kogo my tu mamy! - wymachuje mi przed nosem gazetą. Biorę do ręki i niedowierzam w to co widzę na okładce.
- "Utalentowana Violetta wzniosła do gwiazd Argentyńską publiczność" - czytam wielki napis który widnieje tuż obok mojego zdjęcia z koncertu, na którym płaczę podczas "Descubri".
- Woow, siostrzyczko! - wykrzyknęła Ludmiła. - Gratulacje! Twoja pierwsza okładka! I przypuszczam, że nie ostatnia! Nie wiedziałam że prasa też tam była!
Nie wiem co powiedzieć, tylko stoję z otwartymi ustami i wpatruję się w gazetę.
- Przeczytaj! - prosi Angie, która siedzi obok taty popijając kawę. Siadam na swoim miejscu, a obok mnie zaciekawiona siostra i czytam drżącym głosem pierwszy w dziejach artykuł o mnie.
- Wczorajsza arena w Buenos Aires w magiczny spodób wzniosła się do gwiazd, a wszystko za sprawą utalentowanej Violetty Castio i jej przyjaciół ze Studio On Beat. Wypełnili 30 tysięcy miejsc aby po raz ostatni zagrać dla swoich fanów. Fantastyczny repertuar udoskonalony układami tanecznymi, zabawnymi czy też miłosnymi scenkami i przede wszystkim wielkimi emocjami oraz zaangażowanie widzów - to wszystko złożyło się na jeden z najlepszych koncertów w życiu artystów, fanów oraz areny, która nie gościła dotąd tak wspaniałych artystów.
Skończyłam czytać i oglądać spektakularne zdjęcia z wczorajszego pokazu. Znów poleciały mi łzy z oczu.
- Oj, no nie płacz - tuli mnie Olga która stała za moimi plecami. Cała rodzinka przytula się ze mną i gratuluje mi pierwszej recenzji i wspaniałego występu.
- Dziękuję wam bardzo - szlocham. Próbuję się ogarnąć. Przyszedł Federico i on także pogratulował mi recenzji, a ja przypomniałam że to przecież także o nich piszą redaktorzy.
- To może uczcimy sukces i wpadniemy razem do kawiarni w parku? - zaproponował chłopak mojej siostry. Wszyscy przystaliśmy na ten pomysł a mi bardzo spodobała się perspektywa spędzenia ostatniego dnia w Argentynie z rodziną. Pobiegłyśmy z Ludmiłą na górę i przebrałyśmy się. Ja wybrałam cienką, delikatną koszulkę w kolorze pudrowego różu i spódniczkę w nieco mocniejszym odcieniu. Założyłam moje ukochane szare koturny i kolczyki - perełki, włosy rozpuściłam i zrobiłam delikatny makijaż. Zobaczyłam Ludmiłę w delikatnym makijażu, włosach związanych w koczek, różowych obcasach i pięknej malinowej sukience.
- Gotowa? - pyta z uśmiechem.
- Gotowa - odpowiadam i łapię ją za rękę.
Wraz z rodziną siedzimy w przeuroczej altance w naszym ulubionym parku i jemy lody. Dołączyli do nas także Francesca i Camila ze swoimi chłopakami. Z Tini, Diego i Jorgem umówiłam się dopiero na lotnisku, pobieważ oni także chcą być teraz z najbliższymi.
- Ile jeszcze będziesz w Los Angeles? - zapytał mnie Broduey.
- Cóż, mamy do nagrania jeszcze jeden klip, no i będziemy musieli wziąć udział w promocji płyty. Producenci dzwonili do mnie, że chcą dodać do playlisty jeszcze moją nową piosenkę, także trzeba doliczyć jeden dzień na jej nagranie. Nie wiem ile to wszystko potrwa.
- Co zamierzasz robić potem? - zapytał Diego.
- Szczerze mówiąc, jeszcze nie wiem, nie zastanawiałam się nad tym. Po promocji płyty pewnie wrócę do Buenos Aires i może zrobię sobie małe wakacje. Dużo ostatnio robię. Nie mam jeszcze planów.
Po krótkiej rozmowie dowiedziałam się, że Diego jedzie razem z Fran do Włoch na krótkie wakacje. Moja siostra razem ze swoim chłopakiem również chcą się tam wybrać, a Camila leci do Brodueya do Brazylii. No pięknie, każdy z nas w innym kraju.
Zrobiło się późno, więc pożegnałam przyjaciół i poszłam do domu aby się pakować. Za dwie godziny odlatuje mój samolot.
Już spakowana schodzę na dół, aby pożegnać się z domownikami. Tym razem Angie chciała pojechać ze mną, więc się zgodziłam. Przynajmniej będę miała kogoś w pokoju. Tata także chciał jechać, ale ze względów zdrowotnych lekarz zakazał mu latać samolotami jeszcze przez przynajmniej miesiąc od wypadku (około dwa tygodnie w obecnym momencie). Jako pierwsza żegnam się z Olgą.
- Mój pączusiu - łka kobieta - jesteś taka dzielna. Powodzenia w tym Hollywood, rób co musisz i jak najprędzej do nas wracaj. Masz tu ciasto na drogę. Do torby spakowałam ci jeszcze kilka pyszności. No, to powodzenia. Będę tęsknić - na koniec przytula mnie i całuje.
- Ja także, nawet nie wiesz jak bardzo. Nikt nie gotuje lepiej niż ty - odpowiadam z uśmiechem i wychodzę z domu. Wsiadam do auta razem z Ramallo, który kieruje, tatą z przodu, Angie i Ludmiłą obok mnie. Podjeżdżamy na lotnisko na 45 minut przed odlotem. Tam Ramallo wypakowuje bagaże a ja odnajduję swoich przyjaciół i jeszcze raz ich wszystkich przedstawiam.
- Kochani, znacie już mojego tatę i Angie. To jest Ramallo, najlepszy przyjaciel taty. Wszyscy uważamy go za członka rodziny. Ramallo, poznaj moich przyjaciół, to jest Martina, Jorge a to Diego, mój chłopak.
Kiedy wypowiadałam te słowa tata lekko się skrzywił, ale jak widać postanowił to zaakceptować.
- Pasażerowie lotu 7453 proszeni są o udanie się do hali odlotów - słyszymy głos w głośnikach. Żegnam się z Ramallo, tatą i siostrą. Obiecuję im, że wrócę jak najszybciej i że będziemy się często kontaktować. Razem z ciocią i przyjaciółmi kieruję się w stronę bramek. Po kilku kontrolach znajdujemy się już w samolocie. Zajmujemy miejsca w pierwszej klasie, ja ponownie siedzę przy oknie razem z Martiną i Angie, a chłopcy siedzą za nami. Pani z obsługi podaje nam pyszne orzeszki i zimny sok, a my rozmawiamy i opowiadamy cioci o Hollywood, podekscytowani nowymi wyznaniami i delektujemy się lotem. Wkrótce zasypiam.
- Kochanie, wstawaj - czuję jak ktoś gładzi mnie po policzku. Powoli i niechętnie otwieram oczy i widzę, że na miejscu cioci siedzi Diego i stara się mnie obudzić.
- Za chwilę podchodzimy do lądowania - oznajmia chłopak i całuje mnie w czoło. Poprawiam się na siedzeniu i rozglądam. Tini grzebie w torbie, a Jorge z tyłu sprząta puste kubki po coli. Zwijam koc i podaję go pani z obsługi.
- Gdzie Angie? - pytam zdezorientowana Diego.
- Spokojnie, wyszła tylko do toalety - uspokaja mnie chłopak. Uśmiecham się do niego promiennie i całuję w policzek. Po chwili ciocia wraca i wszyscy pakujemy swoje bagaże podręczne.
- Jak ci minął lot? - zapytała Angie.
- Dobrze, właściwie cały przespałam, a tobie?
- Również, nie mogę się już doczekać żeby zobaczyć twoje miejsca pracy.
- Pokażemy ci wszystko, ale ponieważ jest już ciemna noc, pozwiedzamy jutro - powiedziałam. Rzeczywiście, jest już po 21:00 i mam tylko ochotę iść do hotelu.
Pół godziny później siedzimy już w taksówce i jedziemy do hotelu. Jako że hotel przyjaciół jest pierwszy na naszej drodze, najpierw wysiadają oni. Ponieważ do naszego hotelu jest stąd zaledwie 10 minut drogi, postanowiłyśmy razem przejść ten kawałek. Przy okazji pokażę jej trochę miasta.
- Wow, jak tu ślicznie! - zachwyca się kobieta. I ma rację. Wszędzie jest pełno latarni i lampionów, które rozświetlają ulice złotym i różowym blaskiem. Fontanne podświetlone kolorowymi blaskami pluskają ciepłą wodą na wszystkie strony. W powietrzu czuć zapach pochodzący z restauracji. Jest ciepło i wieje lekki wietrzyk. Innymi słowy - wieczór doskonały.
Zrobiłyśmy sobie mnóstwo zdjęć zanim dotarłyśmy do hotelu. Angie będzie mieszkać w pokoju razem ze mną. Kiedy otworzyłam drzwi kobieta zachwyciła się pokojem, a ja postanowiłam rozpakować bagaż i przygotować się na jutro.
Kiedy ciocia się rozpakowała i wzięła prysznic, usiadła razem ze mną i cierpliwie słuchała, jak ćwiczę na gitarze. Podpowiadała mi, co powinnam zmienić. Po wspólnych ćwiczeniach, kiedy wreszcie osiągnęłam wymarzony efekt, poszłyśmy spać.
Następnego ranka obudziłam się wyspana i wypoczęta. Dziś spotykamy się ponownie w naszym studiu, co prawda moi przyjaciele mogą mieć dzień wolny, ale chcą być ze mną i mnie wspierać. Szybko się ubrałam w turkusową sukienkę z różowymi obszyciami i moje szare koturny. Założyłam kolczyki - perełki i zaczęłam się malować. W tym czasie moja ciocia ubierała się i odpisywała na wiadomości od taty. Zrobiłam delikatny makijaż i rozczesałam włosy. Angie związała je w luźnego kłosa. Zapakowałam do torebki telefon, szminkę, puder z lusterkiem i portfel, a w rękę chwyciłam nuty do mojej piosenki. Wyszłyśmy z hotelu trochę wcześniej, żebym mogła pokazać Angie tą śliczną kwiaciarnię, najlepsze reastauracje, pizzerie i kawiarnie oraz najpiękniejsze miejsca, jakie udało mi się odwiedzić. Po krótkin czasie spotkaliśmy moich przyjaciół i mojego ukochanego, więc dalszą drogę przebyliśmy wspólnie.
Dotarliśmy do wytwórni akurat na 11:00. W patio przywitał nas pan Mark.
- Violetta, moja gwiazda! - wykrzyknął. Oczywiście się zawstydziłam. Nie uważam się za jakąś tam gwiazdę.
- Martina! Jorge! Diego! - wykrzykiwał po kolei ich imiona i uścisnął każdego z nich. Potem spojrzał pytająco na Angie, na co ja wyjaśniłam:
- To jest moja ciocia Angeles, chciała towarzyszyć mi w Los Angeles.
Pan Mark przywitał ją ciepło i zaprosił na górę. Pokazałam cioci miejsce, w którym mam nagrywać. Ona zadowolona usiadła za szybą wraz z moimi bliskimi i producentami. Ponownie założyłam słuchawki i zaczęłam śpiewać.
Poczułam się magicznie. Ta piosenka ma tak piękne przesłanie. Szczególnie ją kocham od wczorajszego koncertu.
Musieliśmy powtórzyć parę rszy, aby wyszło idealnie. Po około godzinie skończyliśmy nagrywać.
- Doskonale - pochwalił pan Mark - jestem zadowolony, że tak szybko i dobrze nam poszło. Teraz pojedziemy w pewne miejsce, aby nagrać klip do waszego duetu - wskazał na mnie i Diego. - Mamy dla ciebie jeszcze jedną dobrą wiadomość, Violetto. Nagraliśmy twój występ na koncercie w Argentynie i dołączymy to do klipu, jako fragment solówki i twej kariery.
Ucieszyłam się jak dziecko. To kolejny ważny krok w rozwoju mojej kariery. Piszcząc, rzuciłam się Diego na szyję. On się zaśmiał i mnie przytulił.
Po obiedzie w restauracji pojechaliśmy do pięknego ogrodu botanicznego, z mnóstwem kwiatów i zachwycających zwierząt. Ja i Diego zostaliśmy w swoich ubraniach. Uzyskaliśmy pozwolenie na kręcenie tutaj. Ekipa techniczna rozstawiała sprzęt na polance pełnej kwiatów.
- Podoba ci się? - zapytał mnie Diego podchodząc od tyłu i dając mi całusa w szyję.
- Raj! - wykrzyknęłam zachwycona. Chłopak zerwał dla mnie różową różę i wpiął mi ją we włosy. Przygryzłam lekko wargę i pocałowałam go w policzek.
- No dobrze, chodźcie tutaj! - krzyknął Josh. - Opowiem wam jak to ma wyglądać. Violetta, biegasz po ogrodzie niczym Ewa w raju. Wtedy Diego próbuje cię złapać a w końcu mu się udaje i wtedy jest ten blues w piosence. I pamiętajcie, że przez cały czas śpiewacie.
Spodobała mi się ta koncepcja. Szybko poprawiam makijaż i staję pośród kwiatów.
Z głośników płynie muzyka a my udajemy, że śpiewamy. Bawię się wspaniale. Diego bierze mnie w ramiona i tańczymy. Uśmiecham się do niego przez cały czas. Na koniec przyciska mnie do siebie i mocno, długo, namiętnie całuje.
- No dobra, już wystarczy, gołąbeczki! - krzyczy Josh a my z niechęcią odrywamy się od siebie.
- Wszystko wyszło tak jak chcieliśmy. Resztę dnia i jutro poświęcimy na przeróbki. Za dwa dni spotykamy się na przedpromocji płyty. Weźmiecie udział w konferencji prasowej, na której każdy z was udzieli szybkiego wywiadu, krótkiej sesji zdjęciowej i zaśpiewacie jedną piosenkę z krążka. Wybór należy do was, ale proponujemy wam zaśpiewać Euforię.
Zgodziliśmy się chętnie, ponieważ wszyscy lubimy tą piosenkę.
- Na dziś jesteście wolni - uśmiechnął się Josh. - jutro po południu spotkacie się ze stylistką, która wybierze dla was stroje na przedpromocję. A teraz bawcie się dobrze.
Jestem taka podekscytowana! Ostatnio w moim życiu wszystko dzieje się tak szybko! Ledwo co zagrałam pożegnalny koncert z przyjaciółmi, a już za chwilę wydam płytę z solowym utworem!!
Spacerujemy po mieście. Pokazaliśmy już Angie najciekawsze miejsca, robiąc przy tym milion zdjęć i filmików. Weszliśmy na nieznaną nam dotąd ulicę, na której znajduje się wesołe miasteczko. Jak dotąd podczas pobytu w Hollywood miałam tylko jeden wolny dzień, podczas którego leniuchowałam na maxa w hotelowym pokoju. Dlatego teraz zaproponowałam przyjaciołom, aby wejść do lunaparku i trochę poszaleć. Wszyscy przyjęli ten pomysł z entuzjazmem i podeszliśmy do kasy, żeby zakupić bilety.
Wykupiliśmy pakiet na wszystkie atrakcje.
- To gdzie najpierw idziemy? - zapytałam.
- Słuchaj kochanie, ja pójdę na kawę i zadzwonię do domu, a wy się bawcie - odpowiada mi Angie.
- No dobrze, pa - odparłam i dałam jej buziaka.
- Patrzcie! - krzyknęła Martina. Spojrzeliśmy w kierunku, który pokazywała i zobaczyliśmy wielki "statek piracki". Zabawa polegała na tym, że był on zamontowany na wielkiej dźwigni, która bujała nim w górę i w dół. Coś podobnego do kamikaze, ale na to wolę nie wchodzić, bo zawsze jest mi niedobrze.
- Super! Chodźmy! - wykrzyknęłam.
- Jesteście szalone - Diego śmiejąc się złapał mnie za rękę i ruszyliśmy w kierunku atrakcji.
Musieliśmy trochę czekać aż swój "rejs" skończy pierwsza grupa. Wtedy chudy, niski pan wpuścił nas i zajęliśmy miejsca na samym końcu. O rany, aż się boję co to będzie! Pozostali pasażerowie wsiedli i statek powoli ruszył. Kołysał się coraz mocniej i coraz wyżej, aż wreszcie osiągnął pełnię mocy. Gdy wjeżdżaliśmy na samą górę a potem spadaliśmy, miałam wrażenie, konstrukcja zaraz się urwie i spadniemy. Raz zamykałam oczy, ale było jeszcze gorzej, więc mocno trzymałam się Diego i razem z Tini cały czas piszczałam.
Po tym byliśmy jeszcze między innymi na karuzelach, kolejce górskiej, diabelskim kole, gokardach, w domu strachu, w tunelu miłości aż wreszcie, już o zmroku odnaleźliśmy Angie w kawiarence przy bramie. Zamówiliśmy sobie lody i razem wróciliśmy do hoteli. Długo gadałam z ciocią zanim zasnęłam. Ale nie przejmuję się tym, jutro mogę spać ile chcę!
Kiedy otworzyłam oczy poczułam silny zapach grzanek, które tak uwielbiam. To moja kochana cioteczka zrobiła mi śniadanko. Jak miło, po raz pierwszy coś takiego na mnie czekało odkąd tu przybyłam. Wstałam i otworzyłam okno, aby nacieszyć się wonią kwiatów. Podeszłam do stołu i zauważyłam małą kartrczkę z napisem "wyszłam na zakupy, niedługo wrócę. Buziaki, Angie". A więc już jadła. Czyli mogę zjeść wszystko, świetnie. Złapałam trzy grzanki i przystawiłam sobie krzesło do okna. Jadłam wdychając zapach kwiatów i oglądając piękny krajobraz. Zastanawiam się, która jest w ogóle godzina, ale nie chce mi się wstawać, żeby to sprawdzić. Popijam łyk soku i rozmyślam, jakie stroje dostaniemy na tę konferencję. Mam tylko nadzieję, że nie będzie jakiś masakrycznie wysokich obcasów, nie przeżyłabym.
Płyta wychodzi za dwa dni, ale my w tym czasie będziemy już w Buenos Aires. Tam promocja płyty odbędzie się tydzień później. Pojawimy się na podpisywaniu płyt właśnie w Argentynie, już nie mogę się doczekać, żeby znów zobaczyć swoje fanki.
W pewnym momencie słyszę pukanie do drzwi. To nie Angie, przecież ona ma klucze. Otwieram drzwi w samej piżamie i moim oczom ukazuje się Diego.
- Eeemm..cześć - uśmiecha się zaskoczony.
- No nie, czemu ty zawsze znajdujesz mnie nie ubraną - śmieję się i zapraszam go do środka.
- Przepraszam, myślałem że już dawno wstałaś - tłumaczy się.
- Cóż, jestem śpiochem - odpowiadam - a tak w ogóle to która jest godzina?
- Dwadzieścia po pierwszej.
- Ah, to i tak nic na moje możliwości - żartuję i zakładam sweter, ale szybko go zdejmuję bo jest mi gorąco.
- Chciałem zabrać cię na spacer, ale jak widzę nie jesteś gotowa - odpowiada.
- Ojej, tylko trochę się ogarnę i możemy iść - uśmiecham się. Chłopak wychodzi z pokoju a ja szybko się przebieram i pozwalam mu patrzeć, jak się maluję.
- Po co to robisz? - pyta nagle.
- Makijaż? - pytam malując rzęsy.
- No tak.
- Żeby lepiej wyglądać, a co?
- Ale ty i tak wyglądasz pięknie - podchodzi od tyłu i całuje mnie w szyję. Uśmiecham się i przygryzam wargę, a wtedy znienacka do pokoju wpada Angie. Odrywamy się od siebie zaskoczeni.
- Angie, już...jesteś - mówię speszona. Ona stoi z lekko zdezorientowaną miną i w tym momencie Diego zaczyna chichotać. Nie wytrzymałam i roześmiałam się na cały głos. Po chwili ciocia do nas dołączyła i tak śmialiśmy się z niczego. To jedni z moich ulubionych zajęć, poza spaniem, oczywiście.
- Idziecie gdzieś? - pyta w końcu.
- Tak, zabieram Violettę na spacer - chwali się mój chłopak.
-No dobrze, tylko macie wrócić na czas, pamiętajcie że za trzy godziny mamy spotkanie ze stylistką.
- Wiemy, Angie - odpowiadam i całuję ją w policzek na pożegnanie.
Diego wybrał śliczny rynek z małą fontanną pośrodku. Na jednej z uliczek stała urocza kawiarenka. Tam postanowiliśmy zjeść deser lodowy.
- Co zamierzasz robić po promocji płyty? - zadał mi pytanie na które odpowiedzi nie znam.
- Ojej, nie mam bladego pojęcia. Chciałabym zrealizować się aktorsko, trochę z innej strony, ale nie mam jeszcze nic na uwadze. A ty co chcesz robić? - odwracam pytanie.
- Szczerze mówiąc, to też pasjonuje mnie aktorstwo. Razem z Tini, Jorge i całą ekipą kręcimy "Moją nadzieję" i mamy jeszcze cały sezon do nakręcenia, także cały rok mam zajęty. A potem - zobaczy się.
- Mogłabym kiedyś wpaść na plan waszego serialu? - zapytałam. - Ciekawa jestem, jak to się wszystko odbywa.
- Jasne, jak tylko zaczniemy kręcić zabiorę cię ze sobą.
- A teraz może wracajmy, bo Angie będzie zła.
- Pójdziemy prosto do wytwórni? - zaproponował.
- Zgoda - odpowiedziałam. Chwyciliśmy się za ręce i ruszyliśmy w stronę studia.
Wjechaliśmy windą na czwarte piętro. Tam skierowaliśmy się do pomieszczenia numer 7, w którym czekała na nas stylistka. Reszta przyjaciół już na nas czekała.
- Witajcie, jestem Amanda Johnson. - przywitała nas sympatyczna blondynka. - Dziś przygotuję wam stroje na jutrzejszą przedpromocję. - uśmiecha się i zaprasza nas w głąb sali. Podążamy za nią i moim oczom ukazują się dwie śliczne sukienki: jedna miętowa w małe kwiatuszki, a druga podobna, tylko w kolorze brzoskwiniowym. Obydwie mają czarne kołnierzyki i rękawy do łokci. Przy nich stoi kilka rodzai czarnych szpilek.
- Te stroje są dla was. Wydaje mi się, że dobrze odzwierciedlają wasz styl. Są podobne, tak jak wy. Nie wiedziałam tylko jaki macie rozmiar, dlatego zaraz zdejmę z was miarę - mówi do nas Amanda.
- Chłopaki, wasze stroje są za parawanem, zaraz do was dołączę, tylko pozwólcie, że najpierw zajmę się dziewczynami - zwraca się do chłopców. Oni kiwają głowami z uśmiechem i opierają się o ścianę.
- Możemy popatrzeć? - pyta Jorge uśmiechając się chytrze.
- Cóż, muszę zmierzyć obwód między innymi w pasie, a co za tym idzie będą musiały się rozebrać, więc wolałabym, żebyście poczekali na kanapach przy wejściu - zbyła ich stylistka. Pomachałyśmy im śmiejąc się z ich zawiedzionych minek i zasunęłyśmy parawan.
Minęło półtorej godziny, kiedy skończyliśmy przymiarki i wszystko było już gotowe na jutro. Zostało nam trochę wolnego czasu, więc wybraliśmy się do kafejki na starym rynku i stamtąd postanowiłam zadzwonić do przyjaciółek. Zadzwoniłam do nich na video - czacie, a Francesca odebrała prawie natychmiast.
- Viola! Jak dobrze że dzwonisz! - ucieszyła się przyjaciółka.
- Kochane! Cześć! - przywitałam je - jak się macie?
- Wspaniale, zamawiamy sobie bilety na samolot do Brazylii i Włoch. Szukamy takiego terminu, żebyśmy zdążyły pojawić się na przedpromocji twojej płyty.
- Ojej, jesteście takie kochane! Ale to nie tylko moja płyta.
- Ale także twój sukces - dopowiada Francesca.
- A co u twoich przyjaciół? I Angie? - pyta Camila.
- Możecie ich zobaczyć, są tu ze mną - odpowiadam i kieruję telefon namojego chłopaka, którry mnie obejmuje, na Jortini i na ciocię. Wszyscy wszystkim machają i pozdrawiają się.
- Jakie macie plany na jutro? - pyta Camila patrząc w komputer.
- Mieliśmy dzisiaj przymiarkę strojów na jutrzejszy pokaz przedpremierowy - wyjaśnia Diego. - Tak, jutro spotkamy się po raz pierwszy z naszymi fanami w Los Angeles - dorzuca Tini.
- Już macie fanów? - zdziwiła się Francesca.
- Ich serial "Moja nadzieja" jest emitowany między innymi w Ameryce Łacińskiej i w Los Angeles. Dlatego właśnie tu zdecydowali się nagrywać płytę - wyjaśniam im.
- Ah, no to powodzenia jutro - odpowiada Fran.
- Słuchaj Viola, my musimy już kończyć - oznajmia Camila.
- Tak wcześnie? Przecież dopiero 19:00 - zdziwiłam się.
- Hahaha może u ciebie, u nas już zbliża się 22:00 - odpowiadają.
- Ojej, zupełnie zapomniałam o tych strefach czasowych. Papa!
- Narazie, trzymaj się.
Kończyny rozmowę i zamawiamy sobie po kawałku ciasta. Siedzimy i oglądamy stary rynek, delektując się słodyczami. Wkrótce postanowiliśmy wrócić do pokoi, aby wyspać się i mieć siły na jutrzejszy dzień.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz